7 stopni ma znaczenie
2013-09-22|W garażu|Komentarze: 25
Za chwilę spadnie temperatura do tych 7 stopni i w mediach będą trąbić o konieczności zamiany opon na zimowe. W internetach i przy wigilijnym stole będą gadać, że to ściema producentów opon a szwagier to ostatnią zimę przejechał na 8-letnich letnich i żyje. 7 stopni działa i ma znaczenie.
Fajne są też twierdzenia, że to skill & technika ma znaczenie a nie opony. Turlają się później tacy 2 razy wolniej bo drogę hamowania mają 2 razy dłuższą. Uważają, że 40 km/h to mądra i bezpieczna prędkość dla takich warunków a całą reszta na zimówkach to drogowi ignoranci. Jeszcze ciekawsi są kwestionujący działanie ABS w zimowych warunkach, tj. skoro w ich aucie koła blokują się losowo to znaczy, że tak to musi działać ABS w każdym aucie.
Co do opon i 7 stopni. Sprawdzone na torze i tym bardziej działa na drodze. Powyżej 7 stopni lepsze są opony letnie. Poniżej 7 stopni lepsze są opony zimowe. Wyjątek jest jeden, gdy jest ciągle powyżej zera oraz jest zupełnie sucho więc są szanse na rozgrzanie opon i utrzymanie temperatury to wtedy szybsze na torze będą opony letnie. W okolicach zera i poniżej zimówki są lepsze, nawet jak jest sucho i świeci słońce na termometr podbijając wskazanie na 30 stopni. Dobranie opon pod te 7 stopni to podstawowa kwestia na motorowej imprezie... być albo nie być w Top3 ;)
Zimówki przy niskich temperaturach trzymają praktycznie od razu z całą swoją skutecznością. Opony letnie trzeba rozgrzewać. To rozgrzewanie nie polega na jechaniu od świateł do świateł i po kilometrze opony będą już rozgrzane tylko "miotaniu się jak szatan" po torze aż opony zaczną trzymać. W autach bez napędu na obie osie na chwilę przed startem można wspomagać się "paleniem gumy". Aby mieć taką przyczepność na drodze należałoby co chwile ruszać w taki sposób.
Jest tylko jeden racjonalny powód, dla którego ktoś nie zmienia opon, tj. szkoda mu pieniędzy. Dalsza argumentacja to już tylko zaklinanie rzeczywistości i usprawiedliwianie siebie przed samym sobą.
Jeszcze w temacie, opony zimowe nie sprawdzają się jako "deszczówki" przy letnich temperaturach ;) Swego czasu zastanawiałem się czy w ten sposób mógłbym "rozwalić system" ale jednak nic z tego nie wyszło, gdy jest ciepło to zimówki są gorsze, na suchej i na mokrej nawierzchni.
Czytaj także
Komentarze (25) skocz na koniec
Inna ciekawostka - imho wiek opony nie ma aż takiego znaczenia. Testowane na oponach (michelin pilot alpin) które mają 10(!) lat i ponad 4mm bieżnika. Zachowują się milion razy lepiej niż jakakolwiek letnia.
Gorzej trzymają w zakrętach podczas buksowania w trakcie jazdy (esp off) i trudniej utrzymać przyczepność i wyjść z zakrętu przy większej kontrze.
Poniżej zera są zdecydowanie twardsze (podczas dotyku palcami) niż zimówki, ale też zdecydowanie miększe od letnich, które sprawiają wrażenie prawie plastikowych ;)
Za jazdę na letnich zimą powinni zabierać dowód rejestracyjny :/
@radosuaf - mam nadzieję, że jak piszesz jedne to masz na myśli zimówki! ja tak robiłem w drugim aucie co robi 2km dziennie...
peace!
Nie zgodzę się natomiast w kwestii absu.Mi się koła na śniegu nie blokują,jak tego nie chcę-kwestia wyczucia granicy....przyczepności i swojego układu hamulcowego ;)
No na pewno nic wielkiego jak się jest tumanem. W pracy jak jeden kolega opowiadał jak jeździ przy 20 stopniach na zimówkach i *jest OK* to mu zacząłem robić wykład, że to nie jest OK bo taka opona się po prostu będzie strasznie nagrzewać a w efekcie topić. To się zaczęli wszyscy śmiać no bo jak opona ma się topić (pewnie myśleli o śniegu czy tam lodzie, że w kilka minut sie roztopi i będzie plama, durnie ;p) - ręce mi opadły. Niech sobie jeździ - pal licho, że mu opony się zużyją szybko ale jak mu przyjdzie awaryjnie wyhamować ze 100km/h na przegrzanych zimówkach latem to wtedy już mu do śmiechu nie będzie...
Druga sprawa - co mnie cały czas zastanawia i do dzisiaj nie znalazłem logicznego uzasadnienia czy namacelnego dowodu - spotkałem się z opiniami zarówno *ekspertów* od wymiany opon (czyli panów Mietków i Zbyszków z lokalnych stacji wymiany opon) jak i internetowych *ekspertów* twierdzących, że w przypadku zakładania tylko 2 zimówek należy je założyć... na tył! Sam byłem świadkiem takiej sytuacji o czym poniżej.
Kilkanaście lat temu, gdy byłem jeszcze w liceum ludzie jeździli na oponach całosezonowych - tak mi się wydaje bo pamietam, że przekonałem ojca, że trzeba koniecznie kupić zimówki bo auto nowe (Renault Megane Classic) więc i dobre gumy muszą być by było bezpiecznie. No to *stary* pojechał ale coś tam wynikło (nie mieli felg akurat czy coś i wujek miał mu na następny dzień felgi załatwić) i kupił tylko 2 zimówki i mu *eksperci* założyli na tył bo to auto FWD więc będzie bezpiecznie z tyłu jak go będzie trzymało. Nie powiem, że zdziwiło mnie to mocno :) Przecież to zupełnie nielogiczne - przód napędza, przód skręca, przód hamuje (z tyłu nie wiem czy nie było jeszcze bębnowych hamulców - tak sobie Francuziki wymyślili idiotycznie ;p) a tu lepsze opony na tył... Czytałem potem gdzieś w necie, że niby dzięki temu w zakręcie auto nie zarzuca tyłem (no tak, tylko płoży przodem i ma kosmiczną podsterowność), hamuje sie lepiej bo stabilniej (WTF?) i w ogóle tak trzeba. Ręce do dziś mi opadają.
Pamiętam przejechałem się wtedy tymi oponami z tyłu i było bez sensu - zero trakcji przy ruszaniu, przód nie skręca, hamowanie słabe. Nie mogłem poszaleć bo miałem 17 lat więc świeży kierowca a ojciec był na mnie cięty, że mu auto skasuję (nie dawał zbyt często ;( ) ale byłem pewny, że mechanicy mu zrobili niedźwiedzią przysługę.
Przekonałem go, że mechanicy się nie znają i mają być zimowki na przód. Sam przełożyłem i pojechałem z mamą na zakupy. No i to była jazda - dużo więcej trakcji (a był spory, mokry śnieg, pamiętam jak dziś) choć faktycznie z kolei tył był niestabilny. Auto w zakrętach wpadało w lekkie poślizgi, które pięknie można było kontrować. Mama była przerażona więc nie poszalałem... Ale na szczęście sprawa dokupienia 2 felg i 2 zimówek przełożyła się o kilka dni i kilka razy miałem okazje *wyrwać* auto i pośmigać na wielkim parkingu - jeździłem sobie autem FWD po dość ciasnym owalu pięknymi slajdami bez użycia ręcznego czy lewej stopy! Wspaniała rzecz do treningu dla kierowców FWD :) Kilka lat później już w swoim aucie też taką przekładkę zrobiłem w celach treningowych i znowu miałem zabawę przednią :) Polecam :)
I oczywiście rozumiem, że letnie z tyłu to nie jest rozwiązanie do jazdy. W ogóle 2 zimówki to rozwiązanie idiotyczne - każdy to wie. Na trasie przy większych prędkościach brak *trzymania* tyłu będzie bardzo niebezpieczny. Więc trochę rozumiem panów *ekspertów* od opon - jak się założy na tył to taki Czesiek i Zenek nie będą mieli trakcji z przodu, w zakrętach będzie im auto przodem wyjeżdżać więc będą jechać powoli... I niby bezpiecznie. A jakby mieli zimówkę z przodu i letnią z tyłu to by za szybko wchodzili w zakręty (bo przód *trzyma*) i wylatywali bokiem albo tyłem z zakrętu. Bo 7/10 nie umie założyć kontry.
I to jest właśnie problem polskich kierowców - że nawet *eksperci* im będą źle doradzać bo nie wierzą w ich zdolności. A jakby tak jednemu z drugim założyć na przód zimówki i kazać się przejechać po parkingu to może by się czegoś nauczyli?
I wiem, że takie sytuacje to obecnie może ułamek bo chyba każdy zakłada po 4 zimówki. Ale kiedyś były czasy, że do tych Tico, Cienkoszy czy Maluchów nie było kasy na 4 opony i ludzie brali po 2. I pewnie szły na tylną oś...
Proponuję jednak powstrzymać się od wyzywania innych od idiotów - to sympatyczny i kulturalny blog, nie trzeba go sprowadzać parę pięter niżej.
W zeszłym roku zostawiałem auto w serwisie na 3 dni i dostałem zastępczą Pandę. Z przebiegiem 2 km chyba. Nawet nie pomyślałem, że z ASO mogą mi wydać auto na letnich i tak sobie popychałem w środku zimy przy -10 czy tam -15 w śnieżycach i nie śnieżycach poczynając sobie dość odważnie. Jedyne, co mnie zastanawiało, że przy lekkich nawet dohamowaniach załącza się ABS. No cóż... Coś mi przestało ewidentnie pasować, kiedy zjeżdżając z autostrady i hamując się z jakichś 80 km/h do planowanych 30 km/h leciałem w zasadzie z tą samą prędkością i zaczęło mi się robić gorąco - gdybym nie mógł złapać lewym kołem pasa odrzuconego śniegu pomiędzy pasem zjazdowym a autostradą, pewnie wpasowałbym się w gościa przede mną. No więc po dojeździe do domu zerkam, a tam oponki letnie :D. Jeździłem tym autem jeszcze jeden dzień chyba, już zdecydowanie ostrożniej. Powiedziałbym jednak, że w kiepskich naprawdę warunkach (dojeżdżam do pracy 35 km w jedną stronę z czego połowę drogą wojewódzką o takim sobie priorytecie odśnieżania) radziły sobie owe opony całkiem nieźle.
Co do całorocznych, mam nadal takowe na jednej osi w 75 (bo jedną ośkę skatowałem na TPTD i musiała pójść do śmieci) i można na nich było całkiem nawet jeździć po mieście autem RWD bez ABS, ESP i innych udziwnień. Problem był tylko czasami z ruszeniem z miejsca :).
Masakra na mieście jest zawsze jak spadnie śnieg - i tutaj nie ma znaczenia, jakie kto ma opony. Podejrzewam, że na Nokianach z kolcami ludzie też mieliby problemy.
Co do temperatury w okolicach 7* to też różnie z tym bywa. Bo na suchym asfalcie dużo lepiej mi się trzymają ecocontacty niż ultragripy 7+. Za to w kopnym śniegu dużo lepiej spisuje się np. dębica frigo 2 (ważna ta *2*), która dla odmiany na asfalcie zachowuje się prawie jak na lodzie i w temperaturze powyżej -5* zużywa się w oczach.
Mój ojciec za to na crosscontactach lx (letnie, ale M+S) jeździ też cały rok. W zimie w śniegu i błocie jest ok, za to na suchym asfalcie zauważalnie kiepsko.
Moim zdaniem nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to czy wymieniać czy nie, bo zimówki na czystym i suchym asfalcie zachowują się gorzej niż letnie. A w moich okolicach drogi są suche przez ponad 75% sezonu zimowego.
Przejechałem pewnie ze 70 kilometrów po świeżo zaległym śniegu, zanim się tałatajstwo stopiło. Dopóki była breja, wyraźnie opony letnie nie dawały rady, po wodzie już było dobrze.
Bezpośrednie porównanie miałem tylko u Piotrka Wrórblewskiego na jego rozecie - przy temperaturze ok 2-3 stopnie (i całkowicie suchej nawierzchni) o wiele gorzej jeździło mi się na zimówkach niż letnich. Zresztą Piotr Wróblewski również twierdził, że zimowa opona w takich warunkach jest bez sensu i przewagę zyskuje dopiero, gdy pojawi się śnieg.
zimno i sucho - letnia opona
zimno i mokro - zimówka
chyba, że uważasz, że jak jest mokro ale nie ma śniegu to letnie ciągle są lepsze...
sam nie przekładałem opon a to co napisałem wynika z moich obserwacji, np. na jednym rally sprincie przy temperaturze tych 2 stopni na suchej nawierzchni ja miałem na letnich lepsze czasy niż kolega na zimówkach ale podczas jednej próby gdzie spał malutki śniego-deszczyk kolega poprawił swój rezultat o chyba 5 sek! wyprzedzając mnie... tor wysechł i z powrotem ja byłem szybszy...
i różne takie obserwacje z całego sezonu... ja jedynie sam porównywałem na treningu opony zimowe i semi-slicki (Federal) bo wydawało mi się, że straszna lipa z zimówkami, sucho i słońce więc semi muszą być lepsze... no i były pochyba 15 minutach ciągłe jazdy, grzania, ślizgania się w zakrętach... zanim się nie rozgrzały to tragedia, jazda jak po lodzie... i później na zimówkach na rally sprincie byłem szybszy niż koledzy na letnich którzy dzień wcześniej na treningu (jazda zderzak w zderzak) byli ode mnie szybsi bo mogli sobie rozgrzać opony...
na torze aż tak wielkiego problemu nie ma bo zważywszy na to co napisałem wyżej da się rozgrzać i Fz-201 (mniejsza o oto jak długo to będzie trwało ale da się, mając koce grzewcze to pewnie da się na nich przejechać dwa kilometry i przy minus 10 stopniach) ale na drodze już sprawa wygląda inaczej bo mało kto będzie rozgrzewał opony po wyjeździe z garażu i dalej, pamiętał, że mu opony stygną podczas stania na światłach czy powolnej jeździe...
Mienęło sporo czasu od Waszych komentarzy, ale praktycznie dziś dopiero tu (przypadkiem) trafiłem. Może ktoś jeszcze zajrzy....
@Devious: Co do zakładania tylko 2 zimówek, to jestem zdecydowanie na NIE! i jeszcze mi się nie przytrafiło tak *usprawnić* auta. Mimo wszystko jestem skłonny przyznać trochę racji tym oponiarzom, że założyli do auta zimówki na tylną oś; fakt, przód skręca, przód ciągnie itp. ale nad przodem jesteś w stanie zapanować - delikatniej ruszasz, odpowiednio zwolnisz przed zakrętem itd; generalnie jesteś świadom jak auto może się zachować. Natomiast tył auta jest *swobodny* - jak stracisz przyczepność na zakręcie, to zimówki z przodu są *psu na budę* jak stoisz (niejednokrotnie) tyłem do kierunku jazdy.
Kiedyś, jeżdżąc Renault Laguną, założyłem dużo słabsze opony na tył (tak może z 3 - 3,5 mm - no przecież z tyłu się mało zużywają i może chociaż pół sezonu na nich zrobię). Tydzień później przypadło mi jechać trasę ok 400 km, jak na złość jeszcze rozpadał się deszcz... Jeździłem tamtędy kilka razy, drogę znałem, był zakręt ale tak 90 stopni, prędkość miałem w granicach 20 -30 km/h (na bank nie było więcej) - jak zarzuciło mi tył i stanąłem bokiem na drodze to nagle miałem nogi jak z waty :( Całe szczęście jezdnia dwu pasmowa i byłem sam na drodze (a przynajmniej pozostali byli wystarczająco daleko). Następnego dnia byłem kupić nowe opony! Od tej pory wyznaję zasadę: lepsze opony z tyłu!
A tu masz potwierdzenie moich doświadczeń opowiedziane przez profesjonalistów:
http://www.youtube.com/watch?v=-mziDnY1cOU
Pozdrawiam
Ale jeżeli *na krzyż* tak dosłownie, to raczej chyba tylko na tor, bo na szosie u *pałkarzy* takie coś nie przejdzie :(
Poza tym już dawno nie ma elektronicznie sterowanych dyfrów. Teraz dozwolone są tylko pasywne rozwiązania. Jedyne, co jest tyle o ile aktywne, to sprzęgło odpinające tył po zacięciu łapą. Inaczej zblokowałoby cztery koła :D