Audi z USA odc.1
2012-12-19|W garażu|Komentarze: 31
Właśnie z USA płynie do nas Audi A4, po faceliftingu, zakupione na aukcji firmy ubezpieczeniowej. W stanie takim jak widać, czyli uszkodzone, czyli w takim stanie w jakim zwykle są importowane auta tego pokroju z USA.
To jest pierwszy odcinek z cyklu pt. Audi z USA, ten i kolejne będą powstawały na podstawie doświadczeń czytelnika bloga, który zakupił sobie to auto i którym po naprawie będzie jeździł. Zgodził się na anonimowy opis całej procedury jak i udzielania odpowiedzi na pytania.
Czytelnik Marek podaje mi suche dane a treść materiału piszę ja. Staram się tak pisać, aby łatwo można było oddzielić moje komentarze od konkretnych danych podanych przez Marka. Myślę, że nie będzie z tym problemu. Marek nie ingeruje w treść materiału, pilnuje jedynie aby nie było merytorycznych błędów dotyczących jego konkretnego auta.
W tym cyklu zamiast Audi A4 równie dobrze mógłby to być inny model Audi, czy też jakikolwiek model BMW, czy Mercedesa. Generalnie auto o europejskim pochodzeniu a kupowane w USA. Ale też japońskie czy inne modele, które w takiej samej "budzie" są oferowane jako nowe w Europie. Przy czym nie wyciągnąć błędnego wniosku, że każde auto importowane z USA jest uszkodzone, bo tak przecież nie jest, Mustangi czy inne Camaro są zapewne często (albo i zwykle) importowane w prawidłowym stanie.
Cykl należy traktować dokumentalnie, tak to wyglądało w opisywanym przypadku. Ja osobiście co do zasady nie traktuję aut importowanych z USA jako równoważną ofertę do auto "z polskiego salonu". Nie wnikam czy uszkodzenie było małe, czy duże, czy spawane, czy jedynie przykręcane. W moich oczach rynek aut europejskich importowanych z USA nie istnieje, kropka. Choć oczywiście w rzeczywistości on istnieje, bardzo często mocne benzynowe Audi czy BMW jakie widzę na ulicy mają kwadratowe miejsca na rejestrację. Czasami na rynku wtórnym są niemal wyłącznie auta o amerykańskim pochodzeniu.
Przydługie wprowadzenie
Polska dieslem stoi, rynek aut z mocnymi silnikami benzynowymi jest bardzo mizerny, w salonach mało się takich aut sprzedaje. Takie przykładowe 2.0 TFSI czy 2.0 z BMW 328i (245KM) to najdroższe silniki czterocylindrowe, droższe niż prawie 200-konne diesle, które przecież generalnie są droższymi silnikami niż benzynowe (o porównywalnych parametrach). Jeżeli więc ktoś decyduje się na taki silnik to musi zrezygnować z przecież też bardzo mocnych diesli, też mających osiągi lepsze niż 95 proc. aut na naszych drogach, diesli które znacząco mniej palą, z którymi też nie będzie problemu przy odsprzedaży, itp. Innymi słowy, mocny silnik benzynowy trzeba bardzo chcieć i przede wszystkim za niego więcej zapłacić.
Z powyższego akapitu wynika, że skoro nowe mocne, benzynowe auta mało kto kupuje to podobnie musi wyglądać rynek wtórny kilkuletnich aut. I tak wygląda, o ile w wyszukiwarce ofert zaznaczymy opcję "kupione w polskim salonie", wtedy na palcach jednej ręki można policzyć takie oferty. Inaczej będzie jeżeli tej opcji nie zaznaczymy, wtedy pojawi nam się kilkadziesiąt ofert sprzedaży, na dodatek o kilkadziesiąt procent tańszych. Jak łatwo się domyślić, będą to auta importowane z USA. A jeżeli nie zaznaczymy też opcji "pokaż tylko nieuszkodzone" to dojdzie nam kolejna porcja ofert, też głównie z USA. Teraz jest w czym wybierać.
W tej chwili dolar kosztuje ponad 3 zł i zakup auta w amerykańskim salonie nie można nazwać nadzwyczaj opłacalnym. Oczywiście cena jego jest sporo niższa niż w europejskich salonach, ale do tych 120 tys. zł po przeliczeniu, trzeba dodać naszą akcyzę (3,1 proc.), nasz VAT (23 proc.), koszty związane z homologacją (dostosowanie lamp), koszty transportu, tłumaczenia przysięgłe, trzeba też ubezpieczenie transportu nówki-nie-śmiganej, jakieś inne opłaty zwane "przesyłowymi", wynagrodzenie dla kogoś kto nam ten zakup zorganizuje, transport auta z portu do naszego domu. Niech te opłaty wyniosą w sumie 165 tys. zł, czyli sporo mniej niż w naszym salonie gdzie trzeba za auto z podobnym wyposażeniem wyłożyć 190 tys. zł. Czy gra jest warta świeczki? zależy, z jednej strony ma się auto tańsze o 25 tys. zł, z drugiej dla wielu może to być "za dużo zabawy", lepiej wziąć tego z salonu, i nie zawracać sobie niczym głowy. W mojej ocenie taki zakup nowego auta nie jest atrakcyjną opcją i nikt tak nie kupuje nowego auta przy dzisiejszym kursie dolara. 5 lat temu dolar był po niemal 2 zł więc kiedyś podobne kalkulacja wyglądały inaczej.
OK, nowe za drogie, ale już roczne czy dwuletnie będą sporo tańsze? Jak najbardziej można taniej kupić auto w dobrym stanie, z normalnym przebiegiem, ale ta niższa cena też będzie w granicach rozsądku, ale powiedzmy, że atrakcyjna dla kupującego. Ale zarazem będzie niezbyt atrakcyjna dla przeciętnego handlarza. Oznacza to, że trzeba to auto szukać na nasze indywidualne zamówienie a nie z placu już po imporcie do naszego kraju.
Dlaczego nie z placu? bo dwuletnie auto i tak będzie dużo kosztowało np. w sumie 120 tys. zł zamiast tych 165 tys. zł w amerykańskim salonie za nowe. Samochód aby znalazł się na polskim placu musi być kupiony od amerykańskiego właściciela więc ktoś te 120 tys. zł musi wcześniej "włożyć w ten biznes". Handlarz ma to zrobić? importować w ciemno mocnego benzyniaka z USA, którego może uda się sprzedać za kilka miesięcy a może nie uda w ogóle w zakładanej cenie? gdy na placu obok będzie taki sam egzemplarz dwuletni, albo półroczny tylko po "małym dzwonie" za 30 tys. zł mniej? Raz, że ogólnie mało jest chętnych na takie auta benzynowe, a dwa, że sporo jest konkurencyjnych ofert z autami uszkodzonymi po naprawie. Im większe uszkodzenie tym niższa cena na aukcji w USA i większy zarobek handlarza po spawaniu i klepaniu. Ale to samo też tyczy się aut importowanych z Europy w podobnych atrakcyjnych cenach.
Marek* i jego Audi A4 z USA
Marek to oczywiście imię wymyślone, umowa jest taka, że nie przekazuję żadnych danych, czy to dotyczących Marka czy auta. Oczywiście jest ryzyko identyfikacji tego auta i samego Marka, ale Marek ma tę świadomość, nie jest handlarzem, auto importuje dla siebie, gdy będzie je kiedyś sprzedawał to nie ma zamiaru ukrywać jego pochodzenia i pierwotnego stanu.
Marek ma znajomego, który powiedział mu co i jak z zakupem auta na licytacji firmy ubezpieczeniowej w USA. Zakup takiego auta to w pewnym sensie loteria, trzeba się opierać na opublikowanych zdjęciach w takiej jakości jak widać, i wierzyć na słowo temu co jest w ogłoszeniu napisane, czyli zupełnie odwrotnie niż u nas :) Auta nie widać na żywo, nie ma żadnego szwagra w USA który sprawdzi, czy faktycznie auto na chodzie, nie żadnych dodatkowych usterek.
Marek w konsultacji z mechanikiem, który ma naprawiać te auto wybrali ten konkretny egzemplarz. Audi A4 B8 po face-liftingu, 2.0 TFSI 211 KM, z napędem quattro, ze skrzynią automatyczną 8-biegową tiptronic (czyli nie 7-biegowy s-tronic, o tym niżej), z 2012 roku, ma tylko kilka tysięcy mil przebiegu. Co do wieku auta i przebiegu to ważne jest to też z tego względu, że ograniczane jest ryzyko wcześniejszych kolizji i przygód tego auta. W tym przypadku jest pewność, że to uszkodzenie jest jego pierwszym. I w ogóle auto jest nowe, nie ma żadnego zużycia, itd. Auto już będące w kraju dwa lata jak najbardziej mogło być po dwóch dzwonach, pierwszym po którym zostało sprowadzone i drugim już w kraju.
Uszkodzenia zostały ocenione przez mechanika jako niewielkie. Podłużnice mają być całe. W ogłoszeniu jest napisane, że silnik się kręci, i co ciekawe auto jedzie. Patrząc na te zdjęcia ciężko uwierzyć, że "fala uderzeniowa" ominęło koło z zawieszeniem, ale ponoć tak ma być. Poza tym co jest napisane to stan auta i koszt naprawy trzeba sobie ocenić samodzielnie, i ponoć tutaj przy pomyślnych wiatrach należałoby jedynie "zamknąć" te nadkole, wstawić nowe lampy, zderzak, maskę, jakieś tam czujniki parkowania, itd.
Zbiornik płynu chłodniczego jest pełny więc domniema się, że z chłodnicą wszystkie jest w porządku, nie widać innych uszkodzeń. Napisano też, że silnik odpala więc ponoć można w to wierzyć. Czyli stan silnika trzeba ocenić na podstawie poziomu płynu chłodniczego w zbiorniku, zdjęcia, i opisu "silnik odpala". Jest ryzyko, jest zabawa :)
Ciekawostką są poduszki powietrzne które nie wystrzeliły. Z jednej strony to dobrze, bo potwierdza, że uszkodzenia są faktycznie powierzchowne, z drugiej dziwne i jest jakieś ryzyko, że zostały one zaślepione. To samo dotyczy też tego płynu chłodniczego, mógł zostać po prostu dolany do zdjęcia. Koło też może być dokręcone "na słowo honoru". Jest ryzyko, jest zabawa :)
Ale ponoć można temu wszystkiemu wierzyć co widać i co jest napisane. Nie mniej trzeba też mieć na uwadze to, że jednak po kolizji nikt tego auta dokładnie nie sprawdzał (albo sprawdzał, ale nie ma informacji na ten temat), silnik odpala ale nie wiadomo czy nie ma żadnych pobocznych uszkodzeń. Auto ma jechać, tj. po placu kilka metrów do przodu i do tyłu, ale nikt nim nie jechał 200 km/h, nie hamował z tej prędkości. Faktyczne uszkodzenia i koszt naprawy będzie można określić dopiero po odebraniu auta w kraju. Jest ryzyko, jest zabawa :)
Oczywiście do wyboru są tańsze auta ale bardziej rozbite, jak i z mniejszymi uszkodzeniami ale droższe. Marek w swoich kalkulacjach uznał, że te będzie dla niego najkorzystniejsze. Uszkodzenia mają nie naruszać konstrukcji auta, być jedynie powierzchownymi, więc po naprawie auto ma być bezpieczne i jechać zgodnie z ruchem kierownicy :) ale o tym w kolejnym odcinku...
Ten przypadek obrazuje stan auta oceniany jako lekko uszkodzone, odpala, na chodzie. Trzeba pamiętać o starym triku handlarzy, nie tylko dotyczącym aut z USA ale tutaj bardzo często, tj. naprawie auta po koszmarnym dzwonie z dachowaniem i pozostawieniu jakiegoś kosmetycznego wgięcia na drzwiach czy osłony zderzaka w bagażniku. Czyli, że niby to co widać ma być tym właśnie uszkodzeniem przez które cena auta spadła o 70 proc. a którego naprawa będzie kosztować tysiaka albo dwa.
Koszty
Marek ocenił, że to auto będzie go kosztowało nie więcej niż 80 tys. zł. Zakup, transport, naprawa, rejestracja, wszystko.
Koszty w USA
48 000 zł - to kwota za jaką zalicytował auto, na tyle określił swoją maksymalną cenę jaką może zapłacić, i okazało się, że wygrał aukcję,
1 500 zł - koszt obsługi aukcji, transakcji,
600 zł - transport z parkingu firmy ubezpieczeniowej do portu,
2200 zł - wynajęcie kontenera na statku do Litwy,
100 zł - parking w porcie,
1300 zł - marża firmy litewskiej
500 zł - opłaty portowe w USA
w sumie wyszło około 54 000 zł, i ta kwota została już zapłacona przez Marka.
Przewidywane koszty w Litwie
Auto przypłynie do litewskiego portu, tutaj zostanie zapłacone cło. Z Litwy zostanie przetransportowane do Polski. Będzie to trwało ze dwa miesiące.
cło - jeszcze nie wiadomo ile to będzie
600 zł - koszt transportu z Litwy do Polski
Przewidywane koszty w Polsce
Nie podajemy teraz dokładnych cen aby nie zrobić błędu, podamy jak Marek faktycznie zapłaci. Ale będzie to akcyza 3,1 proc. od kwoty podanej przez rzeczoznawcę, za którego trzeba zapłacić ok. 400 zł, do tego jeszcze tłumaczenia przysięgłe dokumentów za ok. 400 zł, koszty rejestracji auta.
10 000 zł - orientacyjne koszty naprawy
Ciężko mi uwierzyć w tak niskie koszty naprawy bo to cena oryginalnych 18-calowych felg do A4. Sami z resztą wiecie ile kosztuje likwidacja jakiejś małej stłuczki w ASO, nie mówiąc o takiej kolizji jak widać na zdjęciu. Oczywiste, że w ASO naprawa nie będzie wykonywana, a części mają też być kupowane na rynku wtórnym. Zobaczymy co z tego wyjdzie i czy faktycznie uda się zmieścić w tej kwocie.
To półroczne auto w stanie bezwypadkowym zostało wycenione przez firmę ubezpieczeniową na 37 tys. dolarów, czyli 115 tys. zł. Oczywiście do tej ceny trzeba dodać cło, koszty transportu, itd. wtedy mimo, że cena będzie atrakcyjna to jednak żaden handlarz nie zdecyduje się na taki biznes. Będzie musiał po prostu w ciemno wyłożyć taką kwotę, liczyć, że w Polsce szybko znajdzie kupca, a to wcale takie proste na używane Audi A4 za 140 tys. nie jest. Auto musi być uszkodzone i dzięki temu kilka razy tańsze. Utrata wartości auta, wyceny tych aut to wątek na oddzielną notkę.
USA vs. Europa
W którymś z następnych odcinków będzie też o różnicach technicznych między Audi A4 wyprodukowanymi na rynek USA a tymi na rynek Europejski. Te konkretne auto wyprodukowane zostało w Ingolstadt, w Niemczech (o ile pamiętam to Audi ma swoje fabryki w Ingolstadt i gdzieś na Węgrzech) a w tej chwili największą różnicą jest skrzynia automatyczne, tj. 8-biegowy tiptronic zamiast 7-biegowego s-tronic. Nie wiedzieć czemu nie sprzedają tam s-tronic, jedynie owy 8-biegowy tiptronic, bezstopniowy multitronic oraz jest też 6-biegowa skrzynia manualna. W Europie jest odwrotnie, Audi A4 z 2.0 TFSI 211 KM i quattro jest ze skrzynią s-tronic albo z manualem, nie ma tiptronic ani multiutronic (ten tylko w wersji FWD, czyli bez quattro).
Teraz i tak jest wybór, bo jak ja swoje kupowałem to 2.0 TFSI 211 KM było jedynie z quattro i s-tronic, innej opcji nie było. Było jeszcze 1.8 TFSI chyba 160 KM z quattro i manualem. I w drugą stronę, chcąc benzyniaka z quattro do wyboru było tylko manual przy 1.8 TFSI albo s-tronic przy 2.0 TFSI 211 KM.
Co do innych różnic to są jeszcze kwestie związane z radiem, światłami, nie wiem jak z nawigacją i innymi telewizjami. Co do kolejnych różnic to się okaże podczas naprawy, czy wszystkie części kupowane w kraju będą pasowały do auta importowanego z USA.
Tyle w pierwszym odcinku... w następnym o stanie auta po odbiorze, tj. czy uszkodzenia odpowiadają tym co było widać na zdjęciach, czy płyn chłodniczy "nie wyparował", czy koło nie odpadło, czy auto faktycznie odpala i jedzie, i ostatecznie, czy uda się zmieścić w określonym budżecie, czy będzie trzeba go trochę powiększyć.
PS. Jako, że ostatnią rzeczą jaka mnie interesuje to w jakiś sposób zaszkodzić tym materiałem Markowi to nie zawaham się użyć swojej administratorskiej władzy :] aby do tego nie dopuścić. Ostateczność do zakończenie cyklu przed czasem, zablokowanie komentowania, itd. Myślę, że cykl będzie bardzo merytoryczny, a jeszcze bardziej merytoryczny gdyby udało się go dopisać do końca, a najbardziej merytoryczny gdyby i komentarze były merytoryczne ;) a przynajmniej nie było tych nie merytorycznych...
* * *
A teraz przeczytaj kolejny odcinek cyklu, tj. Audi z USA w Polsce odc.2. Uszkodzone Audi A4 z USA zostało już przetransportowane do naszego kraju... W tym odcinku o kosztach na Litwie, o tym czy uszkodzenia odpowiadają tym co było widać na zdjęciach, ogólnym stanie auta i wstępnej ocenie mechanika.
Oraz ostatni odcinek, tj. Audi z USA naprawione! odc.3 czyli o problemach, ostatecznych kosztach i ocenie całego zakupu.
Czytaj także
Komentarze (31) skocz na koniec
U mnie uszkodzenia były zgodne z opisem w 100% całe szczęście.
sam mam Forka z USA i jeżdżę nim już czwarty rok :)
Trzeba być jedynie przygotowanym na przeprawę z Urzędem Celnym i Skarbowym gdyż oni patrzą w system komputerowy i wyceniają auto na tej podstawie (z reguły dużo drożej). Trzeba od razu po odebraniu auta zaprosić rzeczoznawcę z PZMot i z taką (rzetelną) wyceną będzie dużo łatwiej ;)
PS: najfajniejsze jest to oczekiwanie :)
a o co dokładniej chodzi? jedno auto = jeden kontener, jakoś tam zabezpieczone aby się nie obijało o ściany (z resztę pewnie nie ma aż takich przechyłów)...
Może być też tak, że jak sobie wynajmiesz cały kontener to do niego możesz sobie tylko 1 śrubkę zapakować i nic Ci nie dorzucą... nie znam się, jedynie teoretyzuję ;)
:)
Ja sam kupuję samochody przez internet z UK ale dostawki i w większości przypadków zgadza się z opisem ale czasami zdarzają się wpadki z których i tak wychodzi się na plusie. Należy się cieszyć że zawsze może być gorzej a kto nie ryzykuje ten nie ma. Pozdrawiam
Mam nadzieje, że się uda. Swoją drogą prawie nowe A4 za 80tys.
Tylko pozazdrościć :)
Oby wszystko się udało i auto nie było krytycznie uszkodzone.
https://www.vinsmart.com/index.php
http://www.vinaudit.com/
http://www.autocheck.com/consumers/gatewayAction.do?siteID=0&WT.mc_id=0
http://www.vindatacheck.com/
https://www.instavin.com/index.php
Jedne z wielu stron gdzie wyciąg z bazy Carfax kosztuje zaledwie kilka dolarów :)