Dodge Challenger i inne klasyki z duszą i... ciałem
2013-10-02|Wydarzenia|Komentarze: 8
Nie znam się na klasykach i wszelakich autach z duszą ale jeżeli takie auto, chuchane, polerowane i restaurowane zostało doprowadzone do takiego stanu, że strach się bać wcisnąć trochę mocniej gaz i przejechać żwawiej kilka zakrętów to chyba jednak coś tutaj nie gra. Na drugim biegunie są takie auta jak powyższy Challenger, który poza tym, że wygląda na władcę drogi to jeździ jak władca drogi i jest prawdziwym władcą drogi ;)
Absolutnie nie chodzi tutaj o żadne zarzynanie, upalanie, pałowanie, dymienie, palenie gumy czy napinanie się na wyniki ale po prostu normalną, żwawszą, jazdę w mniej lub bardziej ciasnych zakrętach. Ot, wciśnięcie gazu prawie do dechy, to samo z hamulcem i jazda przez zakręt. "Tylko" tyle dla sprawnego i jeżdżącego auta, "aż" tyle dla pozorowanego.
W zasadzie to nie chodzi w ogóle o jazdę po torze, można i raz na ruski rok wjechać na jakiś podobny obiekt. Chodzi o samą istotę tej "zabawy", czyli jak dobrze rozumiem posiadania i korzystania z auta takim jakie było w oryginale. Aby poza duszą miało jeszcze ciało. Z moich skromnych obserwacji wynika, że często Papamobile z Papą na pokładzie jest mocniej eksploatowane niż wiele klasyków.
Ale nie ma to być negatywna notka o klasykach stojących w garażowych muzeach ale bardzo pozytywna o tych, które cieszą też oczy i obiektywy przypadkowych obserwatorów ;) tak jak owy Dodge Challenger który kręcił się po Torze w Lublinie podczas Rally Sprintu by Driveart 2013.
Wielokrotnie widziałem go na ulicach Lublina, na wielu spotach Lubelskich Klasyków Nocą, na lubelskich targach motoryzacyjnych i jest to dla mnie synonim klasyka. Gdy myślę o klasycznym aucie to słyszę a dopiero później widzę ;) pomarańczowego Challengera. Auto które zatrzymało czas i ciągle jeździ tak jakby wczoraj wyjechało z fabryki.
Oczywiście nie jest tak, że jeden Challenger jeździ po Lublinie a inne klasyczne auta stoją w klimatyzowanych garażach. Przeciwnie, lubelskie klasyki wielokrotnie jeździły podczas swoich sesji po torze, organizowane były dedykowane imprezy klasyczne czy ogólnodostępne w których brały udział takie auta. Chwała im za to, o tym ta notka, wszystkie takie auta lubię ale pomarańczowego Challengera najbardziej ;)
* * *
I jeszcze męczenie klasyków na Ringu, tj. Klasyki na Nurburgring Nordschleife.
Czytaj także
Komentarze (8) skocz na koniec
Czasem może się okazać, że archetyp powolnego samochodu, czyli VW garbus wcale nie jest powolny. A nawet całkiem szybki. I wcale nie ma silnika od porsche.
Jest 80 lat tradycji w rasowaniu starych aut - taki nurt nazywa się hot-rodding. Jest dość popularny i czasem bazą są samochody, które z fabryka przewidziała jako miejski wózek na zakupy.
To długi temat. Warto się zapoznać, żeby się czasem nie nadziać gdzieś na mieście, czy na jakim wieczornym spocie...
Od ostatniej pojeżdżawki Alfa stoi unieruchomiona - niestety, przy aucie w takim wieku albo wykładamy 2 dychy na stół i mamy wszystko tip-top, albo oramy po kolei i każdy wypad na tor kończy się dłuższym postojem i reperowaniem tego, co się rozpadło.
I tak wolę to od wożenia się w weekendy - wtedy kupiłbym ładniejsze i bardziej reprezentacyjne auto :).
No nie mów, że można pojechać samochodem na jakikolwiek obiekt i nie docisnąć go do limitu - w tym jest cała zabawa i jak Julki nie zamierzam katować, to w okolicach Toru się nią nie pojawiam, nie licząc zimowego Track Daya, bo tam się jeździ, wiadomo, delikatnie.
Poza tym aż tak znowu się nie napinam - nie obniżam, nie wywalam amortyzatorów, jeżdżę z kanapą z tyłu i nawet zapasem w bagażniku. Po prostu jak już jadę, to staram się najlepiej, jak się da :).