Ferrrrrrrrari... na More Power 5.0
2011-10-19|Na torze|Komentarze: 3
Jednak Ferrari to najlepsze auto na imprezach z cyklu More Power. Wcześniej jakoś nie miałem ochoty nim jeździć, a chyba dlatego, że większość się nim zachwycała, och, ach... Ferrari... czerwone... czyli oklepane i nudne... myliłem się...
Ferrari F430 Spider, okolice 500KM, szybka skrzynia biegów, załączone wszystkie systemy trakcyjne... i rewelacyjna jazda. Pomijam już osiągi, czy dźwięk silnika, bo przede wszystkim nie spodziewałem się, że będzie się nim tak gładko jeździło, prawie komfortowo. Po jeździe Lamborghini z toporną skrzynią biegów, zdominowanym przez swój silnik, byłem trochę uprzedzony do kolejnego włoskiego super-auta. Na dodatek, Ferrari ma tylko napęd na tylne koła, więc sądziłem, że po prostu niemal od włączenia silnika będzie to ciągłe dławienie jazdy przez systemy trakcyjne. Nic z tych rzeczy.
Przejechałem trzy okrążenia. I jest to najlepsza ilość na taką okazyjną jazdę. Oczywiście im więcej tym lepiej, ale po prostu każde okrążenie sporo kosztuje. Jazda była rewelacyjna, zmiana biegów manetkami z przestrzałami, wspaniała jazda w zakrętach, i ten ryk silnika przy przeciągnięciu całej skali obrotomierza. Film z jazdy też miałem rewelacyjny, ostatnie okrążenie jechałem dość blisko driftującego auta, a te robiło sporo dymu i więcej hałasu. Świetna sceneria, znakomite show, było co wspominać.
Było, miałem... bo nie mam... bo...nie nagrało się... jak to możliwe? a tak to, niestety, tak to właśnie działa. Zobrazuję to inaczej. Przyjeżdżacie nierzadko pokonując kilkaset kilometrów, płacicie kilkaset złotych za jazdę, jazdę, z której po prostu wynosicie praktycznie tylko swoje emocje, wspomnienia, +10 do lansu, bo na tym to polega i to jest głównym argumentem za tym aby się takim autem przejechać, po czym słyszycie... nie nagrało się.
Niestety nie był to nieszczęśliwy przypadek bo nagrania się nie nagrywają zbyt często. Nie byłem sam, a na wcześniejszej edycji też inni byli w podobnej sytuacji. Jeżeli zależy komuś na filmiku to musi po prostu pięć razy to powtórzyć, pytać się czy oby na pewno wszystko działa, jest podłączone i będzie nagrywane. Obsługa nagrań to niestety minus tej imprezy.
Nie pozostało mi nic innego jak... pojechać dodatkowe okrążenie, tym razem już upewniając się kilka razy, czy na pewno wszystko się popranie nagra. I tę jazdę widać właśnie na powyższym nagraniu. A na otarcie łez otrzymałem gratisowy przejazd Subaru Imprezą STI.
Wracając do Ferrari, i samych jazd super-autami. Nastąpiło to co nastąpić musiało, tj. próg wrażliwości mi się przesunął. Przez najbliższe zimowe pół roku żadnego super-auta nie będę widział, nie mówiąc już o jeździe, i jakoś szczególnie mnie to nie wzrusza, tęsknić nie będę... chyba. Wrażenia są zupełnie przeciwne niż przed pierwszą jazdą. Spore znaczenia miało też to, że kilka tygodni temu byłem na targach we Frankfurcie, gdzie te wszystkie super-auta zebrane były w jednym miejscu, i po prostu się opatrzyły.
Z jednej strony takie spłaszczenie wrażeń jest złe, szczególnie, że tak na prawdę podstaw do tego nie ma, ale z drugiej jest dobre, bo po kilku jazdach oraz porządnym obejrzeniu i wymacaniu aut można sobie je odłożyć na bok, i nie zawracać sobie nimi głowy, nie wzdychać na ich widok, nie rozmyślać jakby to się nimi fajne jechało. Wystarczy się przejechać, kilka razy, i wszystko jest jasne. Wtedy koszt nie jest wielki.
Poza Ferrari były oczywiście wszystkie inne auta...
...i białe Lamborghini z białą suknią...
Czytaj także
Komentarze (3) skocz na koniec
Tak miałem z superkarami, Nurburgringiem, superlekkim samolotem, motolotnią...
Tylko motorki mi po *krótkiej próbie* nie przeszły... ;)