Niech piesi mają pierwszeństwo już przed przejściami
2015-08-01|Na drodze|Komentarze: 46
Niech piesi mają pierwszeństwo już przed przejściami. Prędzej czy później i tak będzie trzeba graniczyć wzrastającą ilość wypadków przy przejściach a teraz chyba dla większości kierowców przejścia dla pieszych są zupełnie przeźroczyste.
Przy czym z czysto statystycznej strony w tej chwili jeszcze nie będzie to miało istotnego wpływu na poprawę ogólnego bezpieczeństwa na drogach. Nie chodzi o to, że piesi zaczną nagle wskakiwać pod koła ale po prostu dlatego, że w ubiegłym roku około 10 proc. wypadków miało miejsce na przejściach dla pieszych. Nawet gdyby udało się wyeliminować wszystkie wypadki i nie byłoby żadnych ofiar przy przejściach no to dalej pozostałoby te 90 proc. wypadków i ofiar. W praktyce i tak nie uda się ograniczyć ilość wypadków o te 10 proc. bo nie wszystkie przecież zdarzyły w takich okolicznościach które dzięki nowym przepisom nie miałyby miejsca.
Z drugiej strony na przejściach dla pieszych ginie niewiele mniej osób co w wypadkach powodowanych przez nietrzeźwych. Z pijanymi kierowcami walczy cały kraj, każdy to potępia, wielu (błędnie) wskazuje to jako największy problem na naszych drogach więc w sumie można spróbować też z potrąceniami pieszych na przejściach.
Statystyka wypadków tylko przy przejściach dla pieszych nie wygląda zbyt ciekawie. Najbezpieczniej było w 2010 roku a od tamtej pory jest lekka tendencja wzrostowa. Zarazem ogólna ilość wypadków i ofiar na drogach spada, tylko nie na przejściach. Jest to logiczne bo w ostatnich latach powstało wiele nowych dróg ekspresowych i autostrad więc ilość wypadków auto-w-auto spadła ale niewiele to przecież zmienia w wypadkach przy przejściach bo na autostradach ich nie ma.
Trzeba po prostu coś robić bo samo na pewno się nie polepszy. Czy to będzie miało istotny wpływ na ogół czy nie miało to nie ma zbyt wielkiego znaczenia dla samych pieszych bo przecież z ich punktu widzenia bezpieczeństwo w ruchu drogowym to właśnie to co dzieje się w okolicy przejścia dla pieszych. Zarazem każdy kierowca zgodzi się z tym, że lepiej aby inni kierowcy aut chodzili na piechotę a nie robili korki przed nami ;)
Tak naprawdę chciałbym aby piersi mieli pierwszeństwo w dużej mierze "dla zasady". Dla zasady, tj. dlatego, że kierowcy aut generalnie nie zwracają uwagi na jazdę przez przez przejścia i tego co się w ich okolicy dzieje, mimo, że jest taki obowiązek. Dla przeciętnego kierowcy nie ma znaczenia czy w ogóle zbliża się do przejścia, nie ma znaczenia czy ktoś przy tym przejściu stoi, nie mają znaczenia dodatkowe oznakowania jak tabliczka z dziećmi albo jaskrawe malowanie, dodatkowe świetlne znaki i wszelakie inne ostrzeżenia. Jedzie bo on ma pierwszeństwo i to pieszy musi uważać jak chce przejść przez jezdnię. Gdyby tak miało być to po co w ogóle kierowcy mają wiedzieć, że jest przejście dla pieszych?
Też nie wydaje mi się aby piesi nagle zaczęli masowo wpadać pod koła rozpędzonych aut. Piesi to nie rowerzyści w leginsach z kamerką na głowie którzy w imię walki o swoje pierwszeństwo ochoczo rzucą się na maskę auta. Piesi pierwszeństwo przecież będą mieli tylko na przejściach bez sygnalizacji świetlnej czyli w praktyce w takich miejscach gdzie jak najbardziej będzie możliwe ich bezpieczne przepuszczanie, oczywiście o ile kierowcy choć trochę będą zwracać na to uwagę. Przez przypadek nikt ostrożny nie rozjedzie pieszego. Tam gdzie jest duży ruch pieszych to i tak jest montowana sygnalizacja świetlna.
Jeszcze raz podkreślę, że naprawdę słabe to jest, że jeżdżąc przez przejścia dla pieszych sporo (na moje subiektywne oko to zdecydowana większość) kierowców w ogóle nie ma żadnych dodatkowych przemyśleń z tym związanych. W żaden sposób nie zwiększa swojej uwagi a jedzie tak jak jechał, jak przestawiał radio to przestawia dalej, jak rozmawia przez telefon to rozmawia dalej, jak śpiewał to śpiewa dalej. Ponoć czas reakcji przeciętnego kierowcy wynosi około 1 sekundy i jest to bardzo dużo, zarazem owy czas reakcji można bardzo łatwo i istotnie ograniczyć jeżeli będzie się przygotowanym do jakiegoś działania. Tylko właśnie problem jest taki, że dla wielu kierowców przejazd przez przejście dla pieszych to nie jest miejsce w którym warto choć trochę wytężyć zmysły.
Słabe jest też to, że jedna trzecia zabitych na naszych drogach to właśnie piesi. Oczywiście większość potrąceń jest poza przejściami dla pieszych a na zwykłej drodze, bez pobocza, często po zmroku gdzie nie widać pieszych, zwykle ich winy ale w moim mniemaniu też w dużej mierzy wynika to z tego, że generalnie pieszy na drodze czy w koło niej budzi większego zainteresowania kierowców. Kierowcy jadą tak samo jakby tego pieszego nie było, chyba wychodząc z założenia, że to nie jego sprawa a jedynie tego pieszego który musi przed nim uważać.
A w ogólnym rozrachunku nie ma przecież żadnego znaczenia czyja jest wina a liczy się sam fakt powstania zdarzenia i tego czy dało się go uniknąć jakimś działaniem. Nas samych oczywiście najbardziej interesuje ta wina bo od tego zależy kto będzie ukarany i płacił za szkody. Ale gdy myślimy np. o krajach gdzie jest bezpieczniej na drogach, gdzie jest mniej wypadków i ofiar to przecież nie pomyślimy, że widocznie w tym kraju jest bezpieczniej bo jest mniej samych sprawców wypadków.
Niech piesi mają to pierwszeństwo już przed przejściami. Może gdy nauczymy się bardziej zwracać uwagę na ludzi w okolicy drogi to też z rozpędu bardziej skupimy się na innych potencjalnie kolizyjnych sytuacjach. Uderzenie w bok auta po wymuszeniu pierwszeństwa to bardzo częsty przebieg kolizji na drodze. Może gdyby trochę bardziej skupić się podczas jazdy na drodze z pierwszeństwem widząc, że jakieś inne auto chce się włączyć do ruchu to wypadków byłoby mniej albo miałyby łagodniejsze skutki, gdyby w takiej sytuacji czas naszej reakcji nie wynosił standardowej sekundy a połowę tego.
Czytaj także
Komentarze (46) skocz na koniec
Trzeba będzie poczekać do końca wakacji na aby gimbaza ponownie wniosła swoje pięć groszy do dyskusji różnymi wariacjami komentarza *pierwszy!!!!!....* ;)
Podsumowując: organizacja ruchu drogowego i uświadamianie kierowców od pierwszych jazd na kursie u nas w kraju leży zupełnie.
Przejścia bez sygnalizacji faktycznie nie powinny być zbyt często robione i przynajmniej w mojej okolicy nie są, tj. tam gdzie są to nie są za bardzo *uciążliwe* dla aut, tj. nie ma zbyt dużego ruchu pieszego i łatwo wszystko ogarnąć. Z resztą już teraz bardzo dużo osób ustępuje pieszym którzy stoją przy przejściach.
Tam gdzie ruch jest większy to są już światła na przycisk. Pomaga to nie tylko pieszym ale i autom bo owi piesi na ładują się co chwile na przejście tylko czekają na swoje zielone.
Wygodniej dla ruchu aut jest gdy w rzadziej uczęszczanych przejściach mimo wszystko nie będzie sygnalizacji bo wtedy 1-2 auta muszą zwolnić i pieszy zdąży przejść, inaczej wciśnie on ten przycisk i ruch będzie musiało się zatrzymać kilka aut, a pieszy już dawno sobie pójdzie.
To samo na jezdniach dwupasmowych. Zatrzymując się sugeruję pieszemu, że może bezpiecznie wejść na jezdnię. Tymczasem kierowca jadący obok nie ogarnie i się nie zatrzyma. Wypadek murowany. Widziałem coś takiego gdy jakiś baran zatrzymał się przed przejściem i pieszy wlazł na jezdnię mimo, że było czerwone światło dla pieszych.
Kolejna sprawa i to bardzo ważna to edukacja pieszych. Niektórzy piesi uważają się chyba za cyborgów i chodzą jak święte krowy. Po pierwsze wchodzą na ulicę często kilka metrów przed przejściem idąc na skos bo tak jest bliżej. Po drugie wcale nie rozglądają się bo po co przecież idę po pasach - a właściwie to w pobliżu pasów bo na skos. Po trzecie często mają słuchawki na uszach więc nawet nie mają szans usłyszeć że jedziesz, albo właśnie ostro hamujesz bo weszli na drogę tuż przed twoją maskę 2 lub 3 metry przed przejściem i to nawet nie oglądając się. Jak nie słuchawki to gapię się w smartfona zamiast na drogę.
Pomijam osoby starsze notorycznie biegające po przejściach na czerwonym lub skosie skrzyżowania bo tramwaj im ucieknie.
Jestem jak najbardziej za pierwszeństwem dla pieszych, po warunkiem, że podchodzą do przejścia stają i patrzą w lewo czy nic nie jedzie. Wówczas ja widząc, że chcą przejęć im ustępuję. Niestety część pieszych uważa, że jak są w okolicy przejścia to mogą wleźć na ulicę nawet metr przed maską a ty masz koniecznie zdążyć się zatrzymać.
Niestety głupota ludzi nie zniknie jak wprowadzimy kolejny zakaz/przepis.
Edukujmy ludzi, uczmy swoich bliskich, dzieci w szkołach, bo zdrowia nie zwróci man żaden przepis.
Pewnie też rozchodzi się też o to, że pieszym gorzej jest ocenić kto szybko jedzie, szczególnie gdy auta się wyprzedzają przed przejściem. Każdy pieszy jest już raczej wyedukowany bo w przedszkolu już uczono jak należ przechodzić przez przejście ale nie wiele to daje.
Ja wiem, że skoro piesi się sami sobie winni to *niech giną* ale tak naprawdę oni w swojej głupocie nijak nie odbiegają od głupoty kierowców aut. A *głupich* kierowców aut też się prowadzi za rączkę i robi wszystko aby nie musieli oni za bardzo myśleć.
Np. w Lublinie jest tzw. rondo blacharzy które nie jest rondem ale ludziom tak się wydaje, że jest i nie patrząc na znaki zjeżdżając z tego skrzyżowania często wymuszają pierwszeństwo. Ostatnio namalowali na nich czerwone pasy które mają dodatkowo ostrzegać ale dalej tak zdarzają się stłuczki. Więc pewnie skończy się na sygnalizacji świetlnej.
http://bi.gazeta.pl/im/a1/09/10/z16814241Q.jpg
No i teraz ci którzy cały czas jeździli trasą z pierwszeństwem będą się wkurzać, że muszą czasami stać na czerwonym bo im się wydłuży czas jazdy. I też będą myśleć, że *debile* w innych autach nie potrafili jeździć, powodowali wypadki i przez to oni teraz muszą czekać.
Jest wiele przecież apeli aby na jakimś przejściu czy rondzie zrobić sygnalizację świetlna bo dochodzi na nim do dużej ilości wypadków. To też przecież świadczy o tym, że kierowcy w tych miejscach nie potrafią jeździć mimo, że wszystko jest oznakowane i wprost z przepisów wynika kto jak ma jechać.
Po rondach z kilkoma pasami ruchu od groma kierowców nie potrafi jeździć i trzeba im wstawić sygnalizację świetlną i namalować strzałki (czyli zrobić z tego zwykłe skrzyżowanie) aby hurtowo nie trafiały się tam stłuczki.
Może gdyby inaczej nazwać te przepisy to by inaczej one wyglądały w oczach kierowców bo teraz faktycznie wiele osób chyba sądzi, że pieszy będzie miał prawo wskakiwać pod pędzące auto. A w praktyce to pieszy zanim dojdzie do przejścia to jadące auta powinny się przed nim zatrzymywać. Czyli chronologicznie to nie pieszy ma pierwszeństwo przejścia tylko auta maja nakaz zatrzymania się gdy widzą pieszego w okolicy przejścia.
No i ponownie podkreślę, że dotyczy to tylko przejść bez sygnalizacji, przejść w terenie zabudowanym (jak poza zabudowanym to zawsze są ograniczenia prędkości i dobre oznakowanie z daleka). W praktyce zmieniać się będzie sytuacja głownie gdzieś poza głównym nurtem aut i pieszych czyli tam gdzie scenariusz kolizji pewnie jest taki, że kierowca potrąca pieszego którego widział, a który przez przypadek, słuchawki w uszach czy złą ocenę prędkości wlazł mu pod te koła. A nie było tak, że kierowca auta go nie widział. I właśnie to mają zmienić te przepisy, przynajmniej tak ja to rozumiem.
Wniosek taki, że zmiana przepisów nic na lepsze nie zmieni, potrzebna jest edukacja całego społeczeństwa. Zamiast tworzyć specjalistyczne przepisy wystarczy stosować się do zwykłych zasad współżycia w społeczeństwie. Kwestia ludzi i ich wychowania, a nie zakazów i nakazów ;) O pieszych przechodzących gęsiego w kilku metrowych odstępach z grzeczności nie wspominam...
Moim zdaniem nie ma to nic wspólnego z bezpieczeństwem. Jezdnia jest dla samochodów i to pieszy powinien przede wszystkim zadbać o swoje bezpieczeństwo zamiast zrzucać odpowiedzialność na kierowców.
Przykładem jest ul. Krańcowa gdzie piesi domagali się sygnalizacji świetlnej na przejściu. Miasto postawiło sygnalizację, a oni teraz i tak walą przez ulicę na czerwonym.
Ostatnio czytałem o nowym pomyśle. Zalegalizowanie przechodzenia przez przejście na czerwonym świetle. Pieszy mógłby przechodzić przez przejście na czerwonym świetle bez ryzyka ukarania mandatem. Śmiesznie będzie. ;)
Bardzo mnie wnerwiało jak byłem w UK, że jak tylko zbliżałem się do przejścia to od razu auta hamowały - bez sensu. Jakbym nie mógł poczekać te pare sekund aż przejadą.
Taki przepis sprawdzi się przy sprawnej komunikacji zbiorowej i stosunkowo małym natężeniu pieszych. Zatrzymywanie się co 50 metrów w celu przepuszczania pieszego, który dopiero zbliża się do przejścia jest dobre ale nie w mieście tysiąca uczelni. Gdy wejdzie ten przepis to współczuję tym co jadą Nadbystrzycką, Sowińskiego czy Racławickimi. Fajnie też będzie w okolicach szpitali.
na Sowińskiego będzie tak samo jak teraz tj. ruch ze średnią prędkością 5 km/h, auta swoje, piesi swoje... co do Racławickich to tam są tylko dwa przejścia bez świateł, jedno przed rondem, drugie przy Akademii Medycznej...
już dzisiaj w okolicy uniwerków jest jeden wielki potok pieszych i mimo, że teoretycznie mają pierwszeństwo jak wejdą na przejście to przecież i tak auta jadą i zarówno piesi i auta się omijają...
gdyby ktoś chciał wymusić odszkodowanie to już dzisiaj może się rzucić pod koła właśnie przy np. Domu Nauczyciela UMCS ale nie ma zbyt wielu chętnych...
dzisiaj przez te skrzyżowania często jeździ się z *grzecznościowym* wymuszeniem pierwszeństwa bo takie korki, że nie da się inaczej i jak się nie wciśniesz to nie pojedziesz, i nikt nie robi z tego problemu... kolizji w czasie dużego ruchu nie ma tam żadnych bo trudno o kolizję przy 5 km/h :)
@Dapo, z tą twarzą w kierunku jazdy to chyba najgroźniejsza opcja bo wystarczy przekręcić głowę i już można wchodzić na przejście :) ruch głowy w kierunku auta daje mu pierwszeństwo a kierowcy w czasie muszą obserwować same głowy wszystkich pieszych... a jak będzie padał deszcz i głowa schowana pod parasolką? :)
co do problemu z ustaleniem czy pieszy chce przejść czy nie chce przejść to to proste jak drut, nic nie trzeba oceniać tylko trzeba się zatrzymać i już, jak będzie chciał przejść to przejdzie, jak nie będzie chciał przejść to pojedzie się dalej... z resztą nie wiem dlaczego piesi mają w ten sposób utrudniać ruch, może czasami będą takie przypadki, może czasami złośliwość tak jak dzisiaj wystarczy stanąć przy przystanku i zatrzyma się autobus a później do niego nie wsiąść... czasami pojawiają się takie głupie filmiki na jutube ale to nie znaczy, że te zasady są głupie...
@Stonka, dalej nie wiem jak pieszy ma mi wskoczyć pod auto jak będę musiał się przed przejściem zatrzymać widząc jakiegoś pieszego w jego okolicy.
Ja nie jestem też tym zachwycony bo faktycznie przez to wydłuży się czas jazdy ale z drugiej strony w ogóle nie widzę tych czarnych scenariuszy i armagedonu na drodze :) przeciwnie, myślę, że będzie bezpieczniej.
Po prostu przyzwyczailiśmy się do tego, że mamy teraz pierwszeństwo i *jezdnia jest dla aut* ale nikt nam nie gwarantował, że tak będzie zawsze. Zasady się zmienią i tyle.
Kierowca będzie winny wtedy jeżeli widząc pieszego nie zatrzyma się przed przejściem i go potrąci. Tak samo jak teraz jest winny wymuszenia pierwszeństwa gdy wjedzie na skrzyżowanie po którym jedzie inne auto. Jak nie ma STOP to nie musi się zatrzymywać ale musi się zatrzymać jak jedzie inne auto. No i teraz takim *skrzyżowaniem* będzie każde przejście dla pieszych bez sygnalizacji, każde jest oznaczone znakiem, są namalowane pasy więc ciężko będzie je przeoczyć.
Już dzisiaj potrafimy w autach czekać na czerwonym *jak debile* gdy nic nie jedzie więc i damy radę zatrzymać się nie mając pewności czy pieszy będzie chciał przejść prze przejście. Nie będzie chciał to pojedziemy dalej. Ja już od dawna obserwuję pieszych *w myśl nowych przepisów* i nie ma żadnego problemu z rozpoznaniem kto chce przejść a kto nie. Może jakieś sporadyczne przypadki gdy układ drogi jest jakiś nietypowy, wtedy bym się po prostu zatrzymywał *w ciemno*.
Będzie trzeba też zmienić postrzeganie sytuacji na drodze, tj. ten 1 proc. co nie będzie się zatrzymywał nazywać będziemy *piratami drogowymi* a nie *poszkodowanymi przez pieszych którzy wskoczyli mu pod maskę*. Poszkodowani to będą ci którym piesi wejdą na swoim czerwonym albo wejdą na jezdnię poza przejściem.
Tu nie chodzi o to, że te ulice mają małą przepustowość bo zawsze miały małą. Chodzi o zmianę w myśleniu ludzi, która nie wiem w którym momencie naszej demokratycznej Polski nastąpiła. Chodzi o taką roszczeniową postawę, że pieszemu się należy i koniec. Nie rozumiem dlaczego.
I apeluję po raz wtóry: nie porównujmy Polski do krajów z Zachodu tylko do podobnych krajów ze Wschodu - gdzie nie ma autostrad, gdzie żeby dostać się na drugi koniec miasta to trzeba jechać przez sam jego środek. Gdzie żeby coś załatwić to trzeba jeździć po mieście od urzędu do urzędu, od szpitala do szpitala bo nie da się w jednym miejscu wszystkiego zrobić. O tym jakoś nikt nie myśli. Może najpierw zacznijmy od tego a nie od tyłu :)
W Polsce wśród moich znajomych, kierowców których obserwuje na drogach panuje podejście typu *Gdzie mi leziesz!?!?* *Ja panisko jadę, więc z drogi!!*. Ktoś chce się włączyć, broń Boże nie przede mną. Pieszy chce przejść, przyśpieszę żeby zdążyć przed nim. To się na szczęście zmienia i coraz więcej życzliwości można na ulicy zauważyć ale...
Będąc swego czasu w rzymie, nasłuchałem jak to Ci włosi nie jeżdżą. Rzeczywiście, pasy na jezdni istnieją tylko w teori, kazdy jedzie jak chce, kierunkowskazów nikt nie używa. Dodatkowo każdy kierowca gada, gestykuluje, podziwia bella donne na skuterze obok bo jej sukienkę wiatr podwiewa. I co? Kilka tygodni takich podróży w godzinach szczytu i zero stłuczki, zero potrąceń. Nawet jak widząc, że pieszy wbiega na jezdnie i myśląc że kierowca zrobi zaraz z niego masło zawsze go zauważa i hamuje. Więc o ile w rzymie wszyscy jeżdża w zdecydowanie mniej ucywilizowany sposób, piesi biegają jak chcą na czerwonym świetle to nie ma wypadków bo każdy uważa.
Samemu będąc pieszym w Polsce nie miałem nigdy problemu z przejściem przez jezdnię. W warszawie czuję się bezpieczniej, bo wydaje mi się, że kierowcy bardziej uważają i częściej się zatrzymują jak się chce przejść. Pewniej wchodzę *pod koła*:D
W mniejszym mieście gdzie samochody jeżdżą rzadziej kierowcy raczej spodziewają się, że pieszy poczeka ten jeden samochód i bardzo niechętnie hamują, wtedy przeważnie czekam do końca i patrzę czy kierowca tylko zwalnia i mnie podpuszcza czy faktycznie przepuszcza.
Tak jak napisałem wcześniej. Proponowane przepisy zdejmą całkowicie odpowiedzialność z pieszych, wręcz zwolnią ich z myślenia i dbania o własne bezpieczeństwo. Pieszy będzie mógł na przejściu wyczyniać dowolne cuda, bo w razie czego zawsze będzie winny kierowca. Chore!
Zasady powinny być proste. Żaden przepis i żaden inny człowiek nie zadba o Twoje bezpieczeństwo lepiej niż Ty sam. Dlatego wchodzisz na przejście TYLKO wtedy gdy jest bezpiecznie.
To samo z proponowanymi światłami na skrzyżowaniu Krochmalnej i Diamentowej. Dla inteligentnego człowieka bezpieczne przejechanie tego skrzyżowania nie jest żadnym problemem. Wystarczy stosować się do znaków pionowych i poziomych. O ile wcześniej rzeczywiście nieznający miasta przyjezdni mogli pomylić to skrzyżowanie z rondem, o tyle teraz kolizje na tym oraz sąsiednim (Wrotkowska/Diamentowa) skrzyżowaniu powodowane są przez debili, do których NIC nie dociera - nawet najlepiej oznakowane skrzyżowanie. Każdy kto spowodował tam kolizję powinien natychmiast stracić prawo jazdy.
Tymczasem miasto będzie promować takich debili stawiając dla nich sygnalizację świetlną czym całkowicie zwolni ich z myślenia za kierownicą.
z resztą na tych filmach to już zupełna patologia jest bo tam to nawet piesi biegną do stojącego auta aby położyć mu się na masce :)
dzisiaj jak potrąci się pieszego w terenie zabudowanym i na przejściu dla pieszych to ma się mocno przerąbane i nie ma tłumaczenia, że pieszy wlazł pod koła... no, chyba, że masz świadków albo kamerkę i będzie wynikało z tego, że faktycznie ten pieszy tak nagle wtargnął na jezdnię, że nijak nie dało się uniknąć potrącenia...
Raz jak się zatrzymałem aby przepuścić kobietę to w tył wjechał mi inny samochód, a w niego jeszcze dwa, czyli w sumie karambol na 4 samochody. Drugi raz z piskiem opon zatrzymał się na sąsiednim pasie inny samochód z dresiarzami, zaczęli mi grozić pięściami, pluć i przeklinać. Policja powinna więcej patrolować te drugorzędne podwarszawskie ulice i reagować na chamstwo na drogach, bo coraz więcej jest buractwa, zwykle w nie przerejestrowanych szrotach czują się bezkarnie.
jeżeli kobieta nie była na przejściu to zatrzymałeś się mimo tego, że dzisiaj nie miałeś takiego obowiązku co doprowadziło do kolizji bo ten z tyłu nie spodziewał się Twojego zatrzymania bo wiedział, że dzisiaj nie ma takiego obowiązku...
dlaczego zakładasz, że taka sama sytuacja by nastąpiła przy nowych przepisach gdzie kierowcy jadący za Tobą wiedzieliby, że na pewno się zatrzymasz bo zbliżasz się do przejścia przy którym jest pieszy?
to co podałeś to raczej przykład na to, że dzisiejsze przepisy są złe bo nastała taka sytuacja, jedni nie przepuszczają w ogóle, inni przepuszczają jakby już obowiązywały takie przepisy, reszta spodziewa się albo nie spodziewa takiego obrotu sytuacji i dochodzi do kolizji, itd...
Hipotetyczna sytuacja. Jedziesz za TIRem, który zasłania Ci całą widoczność z przodu. Jesteś w obcym mieście, więc nie znasz trasy, nie wiesz gdzie są przejścia dla pieszych. Jedziecie sobie te 60 km/h i nagle TIR hamuje, bo musi przepuścić pieszego.
Albo wyobraź sobie słynne przejście dla pieszych na ul Kunickiego gdzie pieszy jest niewidoczny z daleka, bo zasłaniają go drzewa.
Czyli w sytuacji jaką opisujesz, tj. jadę za TIRem i słabo widać przejścia dla pieszych więc jadę dalej jak jechałem i mam na to wyrąbane, może kogoś przejadę a może nie. I robię tak nawet jak miałbym obowiązek zatrzymywać się przed przejściami. Nie zachowam odstępu od tego auta abym coś widział bo nie widzę takiej potrzeby, byle bym sam nie przywalił w tego TIRa przy nagłym hamowaniu. Słabo widać z daleka na jakiejś ulicy? nie szkodzi, jadę tak jakby było wszystko dobrze widoczne. Może pieszy chciałby wejść na przejście? nie mam pewność więc jadę dalej bo jeszcze okaże się, że jednak poszedł prosto, itd...
Tak to mi wygląda.
A tymczasem u nas zatrzymanie się na kilkanaście sekund urasta do rangi problemu, jakby każdy zatrzymujący musiał potem rozpędzić tę tonę-półtorej siłą własnych mięśni, więc szukamy sobie tysięcy usprawiedliwień swojego chamstwa: że to wszystko przez mitycznego innego, który nas wyprzedzi, najedzie na nas lub zrobi coś głupiego. Im bardziej jesteśmy komfortowo zapuszkowani, tym bardziej mamy w dupie tych *frajerów*, co muszą siłą własnych nóg przemieszczać.
PS. Polecam, choćby w ramach eksperymentu, pojeździć przez parę dni zgodnie z ograniczeniami. Niektórzy z Was odkryją, jak wiele rzeczy dookoła drogi zaczynają zauważać, które wcześniej ginęły niezauważone, bo kierowca więcej uwagi angażował w *patrzenie się w czarne*.
Jesteś dorosłym chłopcem i w pierwszej kolejności sam zadbaj o swoje bezpieczeństwo, bo nikt nie zrobi tego lepiej niż Ty sam. Nie zrzucaj odpowiedzialności na innych.
Ja Tobie w ramach eksperymentu proponuję poczekać kilka sekund dłużej na przejściu i przejść przez ulicę gdy będzie zupełnie bezpiecznie. Wtedy może zobaczysz, że te 5 sekund, które do tej pory zaoszczędzałeś wymuszając zatrzymanie się aut wcale Cię nie zbawiło. Natomiast może okazać się, że te 5 sekund czekania dłużej sprawi, że nagle znikną ci *chamscy* kierowcy, którzy nie chcieli zatrzymać się przed przejściem, a Twoje życie stanie się odrobinę mniej stresujące.
Niektórzy (w tym władze i wszelkiej maści policyjni specjaliści) mają bardzo optymistyczne podejście w stosunku do pieszych. Jakie to proste myślenie: kierowca = cham, pieszy = inteligentny i odpowiedzialny.
Dlatego kierowcy należy do...ebać, a pieszemu dać większe prawa.
Może wasze myślenie jest zbyt proste? Może czas wziąć pod uwagę, że kierowca nie koniecznie jest chamem, a piesi wcale nie są tacy święci.
Bezpieczeństwo nie polega na zrzuceniu całej odpowiedzialności na jedną stronę. Bezpieczeństwo polega na współpracy obu grup. Ja uważam, żeby Ciebie nie potrącić, a Ty uważasz, żeby nie wejść mi pod maskę. Proste! Wystarczy odrobina myślenia. Niestety niektórzy oczekują, że ktoś będzie myślał za nich.
https://www.youtube.com/watch?v=Ucx8FBzS9LM
6:52 - 7:03. Właśnie dlatego nie mam zamiaru zatrzymywać się przed przejściem.
Bezpieczeństwo polega na tym, by chronić słabszego użytkownika drogi. A w tej grze pieszy jest zawsze najsłabszym: w konfrontacji pieszy-samochód, niezależnie od tego, z czyjej winy, kierowca bardzo często strzepuje z siebie produkty spalania naboju w poduszce, pieszego zaś wiozą do poskładania lub pakują do wora.
Skoro uważasz, żeby mnie nie potrącić (choć mnie ciężko potrącić, bo trudno potrącić kierowcę), to rób tak, żeby na tym przejściu pieszego nie potrącić. Bo z Twoich opisów wynika, że tradycyjnie zajmujesz się trafianiem w czarne, a wszystko to co dookoła czarnego, mieści się w hope based strategy.
I przyzwyczajaj się do przepuszczania pieszych chcących wejść na przejście, bo ta zmiana w końcu trafi do naszego PoRD: stan obecny jest niezgodny z Konwencją Wiedeńską, którą ratyfikowaliśmy wiele lat temu.
PS. I żeby było jasne: jeżdżę już ponad 20 lat, też byłem zapierdalaczem, a potem, po doświadczeniu że da się inaczej, mi po prostu przeszło. Do tego stopnia, że nie przekraczam narzuconych limitów, bo te trzy-cztery minuty na kurs, które mógłbym zaoszczędzić, nie są tego warte.
Po pierwsze to trzeba zmienić świadomość pieszych, trzeba zaostrzyć przepisy dla pieszych. Idealny przepis byłby taki. Pieszy nigdy i nigdzie nie ma pierwszeństwa.
A teraz idziemy w stronę absurdu. To tak jakby stwierdzić, że dużo osób ginie na przejazdach kolejowych i pociąg miałby ustępować pierwszeństwa pieszym , rowerzyście i kierowcy. Przecież wiadomo, że to bzdura, więc czemu w analogicznej sytuacji na drodze ustępować ma samochód, któremu trudniej się zatrzymać niż pieszemu, mniej widzi niż pieszy, kierowca musi zwracać uwagę na więcej przepisów co bardziej odwraca uwagę. Musi sterować autem(zmiana biegów,wycieraczki, światła, migacze, różne kontrolki itp, które w jakimś tam stopniu zawsze ograniczają zdolność kierowcy na szybką reakcję). Pieszy nie ma tego wszystkiego. Po prostu musi przejść przez drogę, gdy nic nie jedzie. Nawet gdybym nie miał auta i byłbym tylko i wyłącznie pieszym, to uważałbym że takie rozwiązanie ma sens, bo sam widzę, jak przechodzę pasami, że jeden kierowca mnie zauważa i hamuje, drugi mam wrażenie, że nie widzi i jedzie dalej, ale w końcu zauważa jak już jest dość blisko mnie. Nie czuję się zbyt pewnie na takim przejściu. Wolę polegać na sobie i poczekać aż nic nie jedzie, niż liczyć, że jak przechodzę po pasach to nic mi się nie stanie.
gdyby dzisiaj było tak, że wszyscy by się zatrzymywali, każdy kierowca by widział pieszego, hamował łagodnie, i każdy pieszy czuł się pewnie w okolicy przejścia to przecież nie byłoby potrzeby zmiany przepisów bo one przecież do takiej sytuacji mają doprowadzić...
to taka sama sytuacja jak z sygnalizacja świetlną przy przejściu, tj. też można uznać, że wolimy poczekać aż samochody przejadą i nie chcemy pierwszeństwa i aby się zatrzymywały auta bo nie będziemy ufać czy ktoś się zatrzyma na czerwonym skoro dzisiaj szybko jedzie, musi zmieniać biegi, wycieraczki, światła, więc nie ma co mu zawracać głowy sygnalizacją bo jak zapali mu się czerwone to nie zdąży zahamować i potrąci pieszego...
i czasami tak jest, ktoś wiedzie na czerwonym i potrąci pieszych ale chyba nikt nie uważa, że bezpieczniej było jak nie było świateł w ogóle bo każdy mógł sobie sam ocenić czy może bezpiecznie przejść a nie polegać na tym czy kierowca zobaczy czerwone...
Sorry, ale g... mnie obchodzi ile ty jeździsz. Mi nie zaimponujesz.
Bezpieczeństwo nie polega na *chronieniu słabszego*. Powtórzę jeszcze raz. Jesteś dużym chłopcem i sam zadbaj o swoje bezpieczeństwo. Nie zrzucaj odpowiedzialności na innych.
Nie będę się przyzwyczajał, bo zapewne będzie to kolejny martwy przepis. ;)
Pozdrawiam i życzę wzięcia większej odpowiedzialności za samego siebie. Nie licz na innych, że o ciebie zadbają. Włącz myślenie.
Po minucie czekania (może mniej) z lewej pustej dotychczas strony jedzie dostawczak i jakie moje było zaskoczenie, że dopiero on się zatrzymał, choć nie musiał! I jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności kierowcy jadący w sznurku po przeciwnej stronie też się potrafili zatrzymać... nikt na nikogo nawet nie zatrąbił. JAK WIDAĆ MOŻNA, WYSTARCZY TYLKO ODROBINA DOBREJ WOLI!
A nie zasłanianie się gadkami, że o swoje bezpieczeństwo trzeba zadbać samemu i czekać cierpliwie na przejściu aż do us..anej śmierci.
Acha, za dostawczakiem, z mojej lewej (który to pierwszy zatrzymał się przed przejściem), NIE JECHAŁO ŻADNE AUTO !!! Gościu nie czuł niczyjej presji za sobą, że tamuje ruch czy coś...
Idę z żoną i z dzieckiem, nie było jeszcze sytuacji, aby pierwszy samochód nie puścił nas, idę sam, pierwszy nie puści, ale zaraz za nim ktoś to zrobi, tak jak pisał ktoś powyżej, sam jestem kierowcą, nie lubię wchodzić na pasy *na chama* więc czekam :-)
A przy nowych przepisach kierowca miałby OBOWIĄZEK zatrzymać się przed przejściem jeżeli w jego okolicy widziałby pieszego, pijanego albo trzeźwego. Więc by się zatrzymał. A pieszy potknąłby się o swoje nogi i wyrżnąłby kanara prosto na głowę na przejściu przed stojącym samochodem. Kierowca ruszyłby i pojechał sobie dalej.