Patrz w lusterka! wyprzedzający na zakazie są wszędzie!
2014-07-22|Na drodze|Komentarze: 63
Motocyklista wyprzedza na skrzyżowaniu czyli tam gdzie wyprzedzać nie można a kierowca zjeżdżający ze skrzyżowania zajeżdża mu drogę. Załóżmy, że doszło do kolizji, czyja była wina? oczywiście kierowcy osobówki.
Taka sytuacja to też przykład potencjalnego łamania przepisów przez osoby które są święcie przekonane, że jeżdżą zgodnie z przepisami bo nie przekraczają prędkości i nie szaleją po mieście. A w przypadku zjazdu ze skrzyżowania, czy w ogóle zjazdu z drogi jedynie co robią to włączają kierunkowskaz i patrzą aby ustąpić temu kto jedzie z przeciwnej strony. Do tyłu w ogóle nie patrzą, czy to w lewe czy prawe lusterko o ile w tę stronę skręcają.
Kierujący pojazdem może zmienić kierunek jazdy lub zajmowany pas ruchu tylko z zachowaniem szczególnej ostrożności.
A samo włączenie kierunkowskazu to nie jest żadna szczególna ostrożność.
Oczywiście jak dojdzie do kolizji to tłumaczenie jest oczywiste, tj. tutaj zabronione było wyprzedzanie, albo, miałem włączony kierunkowskaz, itp. Wszystko to racja ale jak ktoś jest takim przepisowym kierowcą jakim mu się wydaje to powinien zgodnie z wymogami kodeksu drogowego przy zmianie pasa ruchu, zjazdu ze skrzyżowania, itp... upewnić się czy nikomu nie zajedzie drogi.
Dam sobie poprzebijać opony, że od groma ludzie nie patrzy w lusterka przy skręcaniu w lewo np. do swojej posesji czyli tam gdzie nie ma skrzyżowania i podwójnych ciągłych. Włącza kierunkowskaz, zwalnia, zatrzymuje gdy ktoś jedzie z przeciwnej strony i później od razu skręca nie patrząc do tyłu. A to jest już poważne wykroczenie. Oczywiście ten z tyłu widząc auto chcące skręcić w lewo nie powinien wyprzedzać (tak jak motocyklista na nagraniu) ale jak jednak wciśnie się to winę za kolizję poniesie ten kto zajechał drogę.
Ciekawa jest kolizja z poniższego nagrania co do której jeszcze nie odbyła się rozprawa sądowa gdyż jest ona co chwile przekładana na kolejny termin. Kolizja miała miejsce 9 miesięcy temu, termin rozprawy jest wyznaczony na za miesiąc, może w końcu odbędzie się.
Na moje oko formalną winę ponosi kierowca Peugeota bo nie popatrzył w lusterko przy zjeździe ze skrzyżowania tak jak w takiej sytuacji nie patrzy prawie nikt. Moralną winę ponosi oczywiście policjant w Oplu bo nietrudno się domyślić, że nikt nie patrzy w te lusterko przy zjeździe ze skrzyżowania i pewne jest, że zajedzie drogę. Poza tym oczywiście wyprzedzał tam gdzie nie można. To czy auto miało sygnały czy nie nie ma znaczenia przy tej moralnej winie. Z daleka było widać, że Peugeot będzie skręcał i pewne było, że skręci bez patrzenia wstecz.
Ciekawe jaki będzie wyrok. Ja obstawiam, że ku oburzeniu wszystkich prawilnych kierowców winny będzie kierowca Peugeota. A policjant co najwyżej zostanie skarcony palcem za brak... szczególnej ostrożności... czyli to samo za co kierowca Peugeota zostanie uznany sprawcą :) Aż się zapętliłem w tych swoich obstawianiach, czekam z niecierpliwością na wyrok.
Czytaj także
Komentarze (63) skocz na koniec
W przypadku drugiego filmu wszystko zależy od faktu czy policja jechała na sygnale czy nie. Jeśli jechali na sygnale to wina będzie obu kierowców. Kierowcy Puga, bo nie ustąpił pierwszeństwa pojazdowi uprzywilejowanemu. Policjanta, bo nawet jadąc na sygnale nie może stwarzać zagrożenia na drodze.
Co do skręcania w lewo, na posesję to tutaj ciężko stwierdzić, ale według *forum prawnego* w przypadku kolizji wina leży po stronie wyprzedzającego. Podchodzi to pod niezachowanie bezpiecznej odległości, nie stosowanie zasady ograniczonego zaufania poza tym wg. nich nie wyprzedza się auta, które włącza kierunkowskaz i zbliża się do lewej krawędzi prawego pasa (czyli sugeruje zamiar skrętu w lewo).
Ja twierdzę, że ktoś nie miał włączonego kierunkowskazu, ktoś twierdzi, że miał. I co teraz? teraz to winny jest ten kto zajechał drogę bo nie popatrzył do tyłu.
Kolejna opcja, tj. nie wszystkie podwójne ciągłe są widoczne na drodze, np. gdy pokryte są śniegiem. I na tę okazją też jest wymóg aby patrzeć w lusterko zanim się skręci a nie tylko uznawanie kto miał labo nie miał prawa gdzieś się znaleźć.
Jak będę skręcał w prawo, a jakiś baranek będzie mnie wyprzedzał poboczem i doprowadzi do kolizji to też będzie moja wina, bo nie patrzyłem w lusterka?
Jeśli chodzi o skrzyżowania to są jeszcze znaki pionowe. ;)
Proponuję żebyś spróbował wyprzedzania na podwójnej ciągłej, a jak zatrzyma Cię policja wytłumacz, że nie widziałeś, bo śnieg/TIR Ci zasłonił albo, że miałeś szyby zaparowane. ;)
Co do skręcania na posesję to tak jak napisałem. To jest stwierdzenie prawników z portalu *forum prawne*. Poza tym logiczne jest, że to wyprzedzający wykonuje niebezpieczny manewr jakim jest wyprzedzanie i to przede wszystkim on powinien zachować szczególną ostrożność.
*W świetle powyższych uwag nie ulega wątpliwości, że I. S. wykonując manewr skrętu w lewo powinna była upewnić się w lusterku bocznym i wstecznym , czy nie zajedzie drogi pojazdowi nie tylko jadącemu z przeciwnego kierunku ale także pojazdowi nieprawidłowo ją wyprzedzającemu ( z lewej strony). To, że możliwość dostrzeżenia tegoż pojazdu była, wynika z wyliczeń biegłych, a w konsekwencji ustaleń Sądu Rejonowego. Od dokonującej skrętu w lewo I. S. można było wymagać zaniechania kontynuowania manewru gdyż widziała lub mogła dostrzec, że jest nieprawidłowo wyprzedzana. Znajdowanie się motocyklisty na lewej części jezdni przez którą oskarżona zamierzała przejechać, powinno stanowić dla niej sygnał , że kierujący motocyklem pokrzywdzony nie stosuje się do obowiązujących przepisów, gdyż powinien ją wyprzedzać z prawej strony. Taka zaś sytuacja obligowała zamierzającą skręcić w lewo oskarżoną do utraty zaufania do motocyklisty, a w konsekwencji do zaprzestania manewru. Naruszenie tej zasady uzasadnia – jak słusznie przyjął Sąd Rejonowy- negatywną ocenę zachowania I. S. w trakcie wykonywania manewru. Stąd też nie uznano za zasadne zarzutów apelacyjnych.*
cała treść wyrku do wyszukania po wrzuceniu fragmenty w Google...
Jeszcze raz powtórzę. To motocyklista złamał przepisy ruchu drogowego i tym samym doprowadził do niebezpiecznej sytuacji. Niebezpieczna sytuacja nie wynika z tego, że kierowca auta skręcał w lewo tylko z tego, że motocyklista złamał przepis.
Idąc tym samym tokiem myślenia. To samo dotyczy pieszych. Pieszy przed wejściem na przejście ma obowiązek sprawdzić czy jest bezpiecznie i nie ma prawa wchodzić przed maskę nadjeżdżającego auta. Jeśli zostanie potrącony na przejściu to też zawsze powinna być wina pieszego, bo skoro został potrącony to oznacza, że nie było bezpiecznie (a miał obowiązek sprawdzić czy jest bezpiecznie). Poza tym skoro auto nie zdążyło wyhamować to znaczy, że wtargnął mu przed maskę (a nie ma prawa tego robić). ;)
Oczywiście, dla bezpieczeństwa swojego i innych powinno się patrzeć w lusterka przy takim manewrze (zawsze to robię), ale tak jak pisał kolega wyżej *Ciężko wymusić pierwszeństwo na pojeździe, którego nie miało prawa być w danym miejscu*.
Co do sytuacji z policją, wydaje mi się, że wina jest po stronie policji. To, że ma włączonego koguta nie uprawnia go do monopolu na drodze. Widział, że pojazd zbliża się do lewej krawędzi jezdni, ba!, był na zjeździe, a niebiescy zamiast zwolnic to po klaksonie i buta. Głupota i tyle;]
Tak, jak będziesz skręcał w prawo i jakiś baranek będzie Cię wyprzedzał z prawej strony to będzie Twoja wina bo są baranki które mają tego prawo, np. rowerzyści. I pojazdy mające prawo jechać pobocze, nawet jest taki przepis w kodeksie:
*Kierujący pojazdem zaprzęgowym, rowerem, wózkiem rowerowym, motorowerem, wózkiem ręcznym oraz osoba prowadząca pojazd napędzany silnikiem są obowiązani poruszać się po poboczu, chyba że nie nadaje się ono do jazdy lub ruch pojazdu utrudniałby ruch pieszych.*
więc jak masz zamiar skręcić w prawo to musisz sprawdzić, czy nikt tym poboczem nie nadjedzie...
jak policja zatrzyma mnie na podwójnej ciągłej do dostanę mandat, i tyle, nie chodzi, o to, aby nie dostać mandatu bo tutaj wina jest ewidentna ale o to aby nie zostać sprawcą kolizji... i tutaj już wyprzedzanie na zasypanej podwójnej ciągłej nie oznacza, że jest się winny kolizji którą spowodował ktoś kto zajechał nam drogę...
wkleiłem wyrok sądy, kolejnej instancji... podobna sytuacja jest gdy ktoś wyprzedza na skrzyżowaniu a inne auto włącza się do ruchu skręcając w prawo i patrzy tylko w lewo i wyjeżdża na czołówkę... też nikt *nie miał prawa się znaleźć* ale jakimiś cudem tam się znalazł i dochodzi do kolizji :)
@Lukasz, mam takiego plastykowego chinola, nagrywa 720p (1280x720), czekam aż mi się popsuje aby kupić jakiś lepszy ;)
ten o: http://www.spalacz.pl/rejestrator-trasy-hd-car-dvr-720p-hdmi
Obowiązkiem każdego uczestnika ruchu jest przestrzeganie prawa, a to oznacza, że motocyklisty nie ma prawa być w tym miejscu. Ewentualna kolizja wyniknie w tym przypadku z tego, że motocyklista popełnił wykroczenie nie stosując się do znaków poziomych i pionowych.
Równie dobrze można powiedzieć, że winnymi wybuchu II Wojny Światowej są Polacy, bo Hitler ich napadł, a oni się bronili. Gdyby się nie bronili nie byłoby wojny, bo nikt nie musiałby strzelać. ;)
Rozumiem do czego zmierzasz. Chodzi Ci o zwykłą ostrożność. Czyli, zawsze trzeba mieć na myśli to, że jakiś bałwan postanowi złamać przepisy. Ale do cholery, czy przeciętny kierowca ma zawsze myśleć za innych (np. za piratów drogowych)?
Jak na drodze jest tyle śniegu, że nie widać linii to najbezpieczniej jest nie wyprzedzać. Jak wyprzedzasz na linii ciągłej i ktoś zajedzie Ci drogę to obaj jesteście winni, bo obaj złamiecie przepisy przekraczając linię ciągłą.
Kiedyś w Lublinie był wypadek karetki pogotowia, która wjechała na czerwonym świetle i trafiła w osobówkę. Okazało się, że kobieta prowadząca osobówkę słuchała głośno muzyki i nie słyszała karetki. Wynik. Mandat dostał kierowca karetki (za wjazd na skrzyżowanie na czerwonym bez zachowania szczególnej ostrożności) i kierująca osobówką (za nie ustąpienie pierwszeństwa karetce).
Nie chodzi mi o zwykłą ostrożność ale o tę szczególną ostrożność jaka jest zapisana w kodeksie i jakiej prawie nikt nie zachowuje, czy to przy zmianie pasa czy dojeżdżaniu do przejścia dla pieszych. Dla mnie to jest po prostu przerażające, że komuś nie chce się *myśleć za innych* co tak naprawdę sprowadza się po prostu do rzucenia okiem w lusterko czy nikt nie nadjeżdża.
Gdyby to był policjant na motocyklu sygnale to tak samo zajechano by mu drogę jak zajechano tym w Oplu Vectra. Po prostu mało kto patrzy w lusterko, i nie to, że myśli za innych ale po prostu wcale nie myśli.
To nie są moje wymysły ale wyroki sądów, wyżej wkleiłem cytat, wiec te analogie do II wojny światowej czy innych zdarzeń drogowych należałoby przedstawić w sądzie ale nie sądzę, że byłby to przekonywujący argument ;)
Co do tej podwójnej ciągłe, śniegu, itd... chodzi mi o tak układ na drodze, który jest baaaaaardzo częsty, pełno jest takich sytuacji:
to są kolejne klatki z filmu...
1. nie ma żadnego pionowego znaku, że będzie skrzyżowanie, itp.. że można spodziewać się ciągłej i zakazu wyprzedzania, a kilkaset metrów wcześniej była cały czas przerywana i można było wyprzedzać
2. zaczyna się podwójna ciągła (wcześnie namalowane są strzałki, aby tego nie przeoczyć),
3. ciągła z możliwością jej przekroczenia przy wjeździe i wyjeździe na posesję
i teraz jak będzie zawalone to śniegiem, czy w ogóle ktoś będzie jechał na tyle szybko, czy będzie ciemno, deszczowo, źle obliczy te swoje wyprzedzanie i najedzie na tę podwójną ciągłą... i gdy wtedy ktoś tam będzie chciał zjechać na swoją posesję to jego obowiązkiem jest popatrzeć do tyłu aby nie zajechać wyprzedzającemu drogę a nie sobie skręcić jak gdyby nigdy nic bo *jestem na podwójnej ciągłej i tutaj nikt nie ma prawa wyprzedzać*...
info od policjanta drogówki
Przykład: Wyjeżdżam z drogi podporządkowanej w lewo, na pasie który jest bliżej podporządkowanej stoi sznur samochodów, bezpośrednio przed skrzyżowaniem stoi autobus, który zachowując przepisy nie wtarabanił się na środek skrzyżowania, tylko zostawił mi miejsce. Upewniając się, że z prawej strony nic nie nadjeżdża, wyjeżdżam w lewo. Tuż po wychyleniu za autobus dostaję strzał od kogoś, kto na podwójnej ciągłej wyprzedza ten autobus. Kto jest według Was sprawcą? Otóż policja stwierdza, że ja, gdyż byłem na drodze podporządkowanej i nie ustąpiłem pierwszeństwa. Ten, który wyprzedzał na skrzyżowaniu wykonywał tylko *niedozwolony manewr*.
Przykład nr 2: Rondo o dwóch pasach ruchu, bez znaków poziomych. Wjeżdżam na rondo równo z innym kierowcą. Ja zajmuje lewy pas, drugi kierowca prawy. Ja zamierzam jechać prosto, drugi kierowca chce skręcić w lewo. Podczas zjazdu z ronda mam tego drugiego kierowcę w tzw. martwym polu, dochodzi do kolizji, bo tamten jechał na rondzie prawym pasem dookoła ronda, żeby skręcić w lewo. Co stwierdza policja? Sprawcą kolizji znów jestem ja, bo nie ustąpiłem pierwszeństwa przy zmianie pasa ruchu. A jazda dookoła ronda prawym pasem to tylko *niedozwolony manewr*.
Poza tym, jak będę skręcał w prawo i będzie mnie chciał wyprzedzić ktoś wolnobieżny to nie będę musiał patrzyć w lusterko, bo będę widział pojazd jadący poboczem wyprzedzając go wcześniej i dzięki temu będę wiedział, że on tam jest. Raczej rower, furmanka, ciągnik, czy nawet skuter nie poruszają się z tak zawrotną prędkością, żeby wyskoczyły mi nagle nie wiadomo skąd.
Jeszcze raz powtarzam. NIE MA w kodeksie wykroczenia *nie patrzył w lusterko*. Jak zamierzasz udowodnić komukolwiek, że (w takim przypadku jak na filmach) nie zachował szczególnej ostrożności?? Nie udowodnisz. Tak samo jak nie udowodnisz czy ktoś patrzył w lusterko, czy nie patrzył. Ja zeznam, że patrzyłem w lusterko i motocykla nie widziałem, bo był jeszcze daleko, a że poruszał się z nieprzepisową prędkością i do tego nieprawidłowym pasem to już nie moja wina.
Szczególną ostrożność należy zachować wtedy gdy robisz manewr, który może zagrozić pojazdom/osobom poruszającym się zgodnie z przepisami. Nigdzie nie jest napisane, że mam przewidywać i ustępować pierwszeństwa kierowcom łamiącym przepisy.
Dla mnie logiczne jest, że jak mam zamiar złamać przepisy (przekroczyć dozwoloną prędkość, wyprzedzić na zakazie) to przede wszystkim moim obowiązkiem jest zachować szczególną ostrożność, bo jak coś pójdzie nie tak to będzie moja wina.
Mnie przeraża fakt, że ktoś *promuje* beztroskie łamanie przepisów na zasadzie *niech inni za mnie myślą*, *niech ci co jeżdżą prawidłowo na mnie uważają*.
Powtarzam ponownie jak spowodujesz wypadek/kolizję przekraczając podwójną ciągłą (tak, Ty spowodujesz, bo złamałeś przepisy) to nikt nie będzie słuchał tłumaczeń, że *śnieg mi zasłonił*.
Jak nie jesteś pewien jaka linia jest pod śniegiem to zachowujesz *szczególną ostrożność* i nie wyprzedzasz. Proste i logiczne.
Tutaj nie chodzi o to, że mi się nie chce patrzeć w lusterka. Chodzi o to, że mam prawo spodziewać się, że uczestnicy ruchu przestrzegają przepisów. Tak jak napisałem wcześniej. Nie ma żadnego obowiązku ustępowania pierwszeństwa kierowcom łamiącym przepisy i pod żadne zachowanie szczególnej ostrożności tego nie podciągniesz.
Liczy się przede wszystkim przyczyna.
Jak na poligonie będą się odbywały ćwiczenia wojskowe, a Ty złamiesz zakaz wstępu, przeskoczysz ogrodzenie, wtargniesz na poligon i dostaniesz odłamkowym wystrzelonym z czołgu stojącego 2km dalej to czyja to będzie wina? Twoja, czy celowniczego, bo nie zachował szczególnej ostrożności i nie przewidział/nie sprawdził, że ktoś będzie na tyle głupi by wtargnąć na poligon podczas ćwiczeń?
Co będzie przyczyną tragedii? Odbywające się ćwiczenia, czy Twoje złamanie zakazu?
Jak jest idea malowania podwójnych ciągłych przed skrzyżowaniami?
Zawsze uczono mnie, że są po to, żeby kierowcy na skrzyżowaniach nie mogli się wyprzedzać, bo ktoś zechce skręcić na skrzyżowaniu w lewo i będzie bum lub ktoś z lewej strony będzie chciał wjechać na skrzyżowanie i też będzie bum.
Wg. Spalacza linie ciągłe przed skrzyżowaniami nie mają sensu, bo wrazie kolizji winny nie będzie ten co wyprzedzał tylko ten co skręcał na skrzyżowaniu w lewo lub ten co wjeżdżał na skrzyżowanie z lewej strony. ;)
Ta sprawa z pugiem dość głośna i dużo ludzi pisało, wskazując na poprzednie wyroki, że to jego kierowca, a nie policjant, będzie uznany za winnego.
Stonka - nie przytaczaj przykładów z poligonem, wszyscy się zgadzamy, że policjant przegiął w tym miejscu. Niestety ktoś sobie wpisał *zachowanie szczególnej ostrożności* do kodeksu i efekt jest jaki jest. Sędzia ma obowiązek sądzić wg prawa a nie wg jego/naszego odczucia sprawiedliwości. Jak to ze sobą nie współgra, to tym gorzej dla sprawiedliwości :(.
*Pośrednio słuszność tych argumentów potwierdza opinia biegłego. Stwierdza, że o ile nawet kierujący fordem przeprowadzał manewr wyprzedzania w miejscu niezdozwolonym i przyczynił się tym samym istotnie do zaistnienia kolizji, to bezpośrednim jej powodem był lewoskręt, który zaczął wykonywać kierowca opla. Jak stwierdził biegły, kierowca opla, zachowując szczególną ostrożność, mógł dostrzec, że jest wyprzedzany.*
http://www.gp24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20120224/SLUPSK/844117167
jeżeli lubisz forumprawne.org tu tutaj masz podobny przypadek choć był zakaz skrętu w lewo :) więc co prawda niezbyt podobny ale komentarz innych są takie, że to nie miało większego znaczenia bo winny kolizji jest ten co skręca, nawet jakby nie było zakazu skrętu...
http://forumprawne.org/prawo-wykroczen/228035-kolizja-drogowa-wyprzedzanie-skret-w-lewo.html
ale skoro @znawca_tematu pisze, że takie jest orzecznictwo drogówki na miejscu zdarzenia to zapewne takie jest przy czym jak ktoś się z nim nie zgadza to sprawa idzie do sądu i tam (z informacji do jakich ja dotarłem) wynika, że nic już nie jest takie oczywiste, że wina tego kto *nie miał prawa się tam znaleźć*...
Ja pierd... co za kraj.
Z praktyki (na szczęście kolegi) popieram stanowisko Spalacza. To czy wyprzedzający złamał jakiś przepis czy nie poprzez wyprzedzanie jest w takich przypadkach oddzielnym tematem od sprawy kolizji/zderzenia podczas skrętu.
Każdy z tych manewrów rozpatrywany jest oddzielnie. Nie ma pytania czy motocykl mógł tam być czy nie. Dla sądu sprawa jest jasna. Osobówka będąc wyprzedzana skręca w lewo. Taki mamy system i po temacie.
Kierownik motocykla dostaje mandat jedynie za wyprzedzanie w miejscu niedozwolonym a kierowca auta jest winnym spowodowania kolizji.
To dotyczy skrętu w lewo/prawo w inną drogę.
Jak jest skręt nie w drogę - czyli na parking, do sklepu, na posesję, to nawet skręcając w lewo musisz ustąpić pierwszeństwa wszystkim poruszającym się po drodze (włącznie z tymi którzy wyprzedzają cię pomimo sygnalizacji lewoskrętu).
Przepis jest przepis. Pojazd opuszczający drogę lub włączający się do ruchu na drodze ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa wszystkim pojazdom poruszającym się po drodze.
Hard knock life... patrzeć w lusterka... Spalacz dobrze prawi...
Jesteś na lewoskręcie, migasz
- sprawdzasz przód - czysto
- sprawdzasz tył - czysto
(w tej chwili jakiś narwany z tyłu opuszcza kolumnę pojazdów i zaczyna wyprzedzać *bo mu się spieszy)
- sprawdzasz przód - czysto
- ruszasz, trach kolizja
PRZECIEŻ SPRAWDZAŁEŚ i ZACHOWAŁEŚ SZCZEGÓLNĄ OSTROŻNOŚĆ.
co teraz? (żeby nie było, zdarza się, kilkanaście razy widziałem taką sytuację *zniecierpliwionego debila*)
Nadal się nie rozumiemy.
Ja nie popieram stosowanej w tym przypadku wykładni prawa.
Ja nie jestem od rozwiązania wszelkich sporów.
nie zmienia to faktu, że po prostu tak JEST i jak skręcając walniesz w wariata co wyprzedza na skrzyżowaniu to najprawdopodobniej będzie twoja wina.
Dla mnie jest to niewygodne. Uważam, że taki wyprzedzający powinien być przynajmniej współwinny. Ale w obecnej sytuacji prawnej tak nie jest.
Do tego też się odnosiłem i słabe to jest. Ciekawe jak np. w DE.
Inny znajomy miał podobną kolizję, tylko, że zjeżdżał w lewo do posesji i nie było podwójnej ciągłej - niestety ewidentnie jego wina.
wyrok sądu rejonowego i okręgowego:
*Sąd Rejonowy w L. wyrokiem z dnia 22 czerwca 2011 r., uznał M. T. za winną tego, że w dniu 11 sierpnia 2008 r. w L. nieumyślnie naruszyła zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym w ten sposób, że prowadząc samochód osobowy m-ki Daewoo Tico, zmieniając kierunek jazdy i wykonując manewr skrętu w lewo z Al. W. w ul. W., nie zachowała szczególnej ostrożności polegającej na tym, że nie upewniła się w dostateczny sposób, czy nie zajedzie drogi pojazdowi jadącemu po pasie ruchu, na który zamierzała wjechać, w wyniku czego wjechała na tor motocykla m-ki MZ, którego kierowca D. Z. przeprowadzał manewr wyprzedzania w miejscu niedozwolonym, wskutek czego motocykl uderzył w przedni błotnik samochodu, a następnie motocykl i motocykliści D. Z. i G. S. upadli na ziemię, powodując w ten sposób nieumyślnie u D. Z. silny uraz mechaniczny i obrażenia ciała, w następstwie których D. Z. zmarł, tj. dokonania przestępstwa z art. 177 § 2 k.k. i za to na podstawie powołanego przepisu wymierzył jej karę 6 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania na okres 3 lat próby.*
ale wyrok Sądu Najwyższego był już przeciwny, kobieta została uniewinniona!
ja pierwszy raz słyszę, że ktoś został tak uniewinniony, do tej pory docierały do mnie (w sensie, że o tym czytałem, rzucały się w oczy) wyroki jak ten wyżej z rejonowego, czy też opinie policjantów z miejsca zdarzenia, tj. że winny jest ten kto skręcając nie ustąpił pierwszeństwa...
tylko nie wiem czy były jakieś inne okoliczności, czy to taka książkowa czołówka, jak np. na moim nagraniu gdyby ktoś wjeżdżał na skrzyżowanie i nie popatrzył, że motocyklista wyprzedza...
ta sprawa z sierpnia 2008 roku zakończyła się w styczniu 2013 czyli po 4,5 roku, trochę długo jak ponoć na takie oczywistości jakie mogłyby się wydawać, tj. *to oczywiste, jak wyprzedzał na zakazie to jego wina*...
ponoć od niedawna miało się zmienić orzecznictwo sądów,
ten wyrok świeży, bo z 8 stycznia 2013
http://mojepanstwo.pl/dane/sn_orzeczenia/13574
ciekawe, ciekawe...
jedno auto OMIJA stojący autobus przed skrzyżowaniem, przekracza podwójną ciągłą i jest kolizja z autem które wjeżdża na skrzyżowanie...
sprawczyni też się tłumaczyła, że nie spodziewała się, że ktoś tam będzie jechał bo nie miał prawa się tam znaleźć, bo podwójna ciągła, itd...
policja orzekła, że jest winna, ten co omijał autobus dostał tylko mandat za podwójną ciągłą... ale tutaj też kto wie, może SN by ostatecznie uniewinnił...
argumentacja policji była taka, że rozróżniali to czy ktoś wyprzedzał czy omijał, że to robiło różnicę w tej sytuacji bo gdyby wyprzedzał to byłaby współwina, a gdy omijał to tylko mandat za podwójną ciągłą...
tutaj cały materiał, od 15:00, tylko dużo reklam nawalili...
http://www.ipla.tv/Stop-drogowka-odcinek-76/vod-5717824
Ja mam za sobą następujące zdarzenie. Wyprzedzałem w dozwolonym miejscu auto, ktore skręciło w lewo w efekcie czego dostałem w drzwi po prawej stronie. Interpretacja drogówki była następująca - ponieważ dostałem w drzwi to znaczy , że wina jest po stronie skręcającego,....
Ja miałem identycznie, z tym że skręcający zdążył mnie musnąć po tylnym błotniku. Policjant stwierdził współwinę. Byłem młody i głupi i się zgodziłem, to było w 97*, dziś bym się sądził.
Czyja wina? mojego kolegi, który:
- pojechał na zielonym
- jechał spokojnie.
A drugi kierownik co? Pokrzywdzony, bo:
- wjechał na skrzyżowanie choć nie mógł z niego zjechać
- w ogóle nie zachował ostrożności (wysadzanie pasażerów na skrzyzowaniu i kontynuacja jazdy bez upewnienia się co jest grane w okolicy)
- przejazd przez skrzyżowanie na czerwonym.
Potwierdza to niestety stanowisko Spalacza.
Właśnie przeczytałem postanowienie SN o uniewinnieniu
jak zalinkowałeś
*http://mojepanstwo.pl/dane/sn_orzeczenia/13574*
Niesamowity dokument. Czyta się lepiej niż kryminał.
A treść dla mnie to nowa nowość.
Jestem ZA
Dla mnie logiczne jest to, że jeśli łamię przepis i w wyniku tego dochodzi do kolizji to winny jestem ja, bo znalazłem się w miejscu, w którym nie miałem prawa się znaleźć.
Z tego co piszecie wynika, że polskie prawo pisał ktoś chyba po pijaku.
Mogę wyprzedzać spokojnie i bezkarnie na podwójnej ciągłej, a jak dojdzie do kolizji to i tak nie moja wina. Dostanę tylko mandat za przekroczenie podwójnej ciągłej, który i tak wrzucę sobie w koszty naprawy auta i w ten sposób odzyskam pieniądze wydane na mandat z ubezpieczenia tego drugiego kierowcy.
Rozumiem, że jak będę chciał wjechać na autostradę i włączyć się do ruchu na prawy pas, a na tym pasie będzie jakiś baran cofał i we mnie wjedzie to też będzie moja wina, bo włączając się do ruchu na autostradzie mam obowiązek ustąpić pierwszeństwa wszystkim jadącym autostradą i nie ważne, że gość cofał?
Chore!
Zamiast 60 km/h można sobie tam wstawić 70 albo 80 albo 100. Jak kto woli. Oczywiście w granicach percepcji tego kto zajechał drogę.
I daje, zamiast łamania przepisu pt. ograniczenie prędkości można wstawić inny, pt. przekroczenie ciągłej, i mamy analogiczną sytuację wg naszego kodeksu.
Prędkość to inna sprawa, bo nie jesteśmy w stanie nikomu udowodnić z jaką prędkością jechał w chwili kolizji. Natomiast przekroczenie linii ciągłej lub wymuszenie pierwszeństwa jak najbardziej.
Peugeot jadąc obok ciężarówek i będąc zagłuszanym ich silnikiem na pewno nie słyszał tych piszczałeczek z tyłu albo słyszał bardzo *w tle*. To nie są takie same sygnały jak straży pożarnej czy pogotowia, czy nawet zwykłej policji która ma koguty na dachu.
Nie wiem jaką linię obrony przyjmie kierowca Peugeota ale ja bym trzymał się tego, że robiłem wszystko co należało ale nie byłem w stanie dostrzec auta bo jechał szybko, sygnały były słabe, itd.. Tylko ciężko będzie mu się wybronić bo tak jak zauważyłeś to praktycznie on uderzył w Vectrę, po prostu nie popatrzył w lusterko i czy z tyłu jechał pojazd uprzywilejowany czy zwykły nic nie zmienia w jego działaniu, tj. i tak nie patrzył w lusterko.
Ja uznałbym, że syreny i tak nie było słychać, światełka są małe i niewyraźne więc należy oceniać sprawę po prostu jak kolizję między autami *zwykłymi*. Policja też powinna przewidywać podczas takiej jazdy, a to, że Peugeot będzie skręcał to było widać z daleka, szczególnie, że jechał po pasie do skrętu, miał kierunkowskaz, hamował, itd... Ja bym im więcej nie dał prowadzić takiego *pościgowego* radiowozu za taki numer, i nie ma znaczenia czyja tam formalna wina była.
Dało się uniknąć tej kolizji. Ale właśnie często tak jest, że komuś nie chce się hamować *bo to ja mam pierwszeństwo*. I klasyka gatunku, hamowanie klaksonem zamiast pedałem hamulca.
Inna rzecz, jest taka że sam wiem jak rzadko ludzie używają lusterek, bo ja np. ile razy jadę nocą słyszę od żony: *dlaczego nie pozwalasz mi czytać na telefonie, jesteś terrorystą, nikomu innemu to nie przeszkadza*, a nie robię tego ze złośliwości tylko z prostego powodu, że wtedy nie widzę czy coś się świeci czy nie w prawym lusterku.
Oczywiście zaczął się awanturować, że ja nie spoglądam w lusterka, że nie zachowałem szczególnej ostrożności, że zajechałem mu drogę... Przyjechała drogówka z Waliców, popukała się w głowę, zasugerowała strażnikowi, żeby zamilknął, bo mu zabiorą prawo jazdy i wystawła mu mandat...
Dla mnie sprawa jest jasna. Policjant złamał przepisy i doprowadził do kolizji. Potem policja próbowała zamieść sprawę pod dywan wmawiając kierowcy Puga, że to jego wina. Liczyli, że kierowca się przestraszy lub stwierdzi, że z policją nie ma szans i przyjmie mandat. A tu Zonk!
Gdyby zapadł wyrok skazujący to byłby to niebezpieczny precedens, bo wtedy każdego poszkodowanego w kolizji/wypadku można by uznać winnym niezachowania szczególnej ostrożności/zasady ograniczonego zaufania.
Np. Jadę sobie swoim pasem i wjeżdża we mnie inne auto, które zmieniało pas ruchu. Moja wina, bo mogłem zastosować zasadę ograniczonego zaufania i przewidzieć, że on przed manewrem nie spojrzy w lusterko. ;)
Tak czy siak faktem jest, że mało kto patrzy do tyłu jak skręca w prawo lub lewo.
Ja akurat jestem przeciwny przyznawaniu tak szerokich przywilejów rowerom, które często poruszają się bardzo szybko po ścieżkach rowerowych *wtopionych* w chodnik i po prostu trudno jest je zauważyć, ale z drugiej strony może to nauczy kierowców patrzenia w lusterka (prawe na pewno ;-) ), bo w przypadku kolizji z rowerem kierowca samochodu jest w *czarnej d..ie*. Jako kierowca samochodu, motocykla i rowerzysta chętnie usłyszę argumenty *przeciwników patrzenia w lusterka* przy manewrach w lewo w odniesieniu do manewrów w prawo w mieście, gdzie przy każdej drodze może się trafić ścieżka rowerowa.
Spalacz poruszył bardzo istotny temat, dzięki za niego. Sam nigdy nie miałem w świadomości, że jest to tak dużym zagrożeniem i od dzisiaj będę starał się mieć w nawyku patrzenie w lusterka do tyłu przed skrętem. Nie chodzi nawet o lęk przed ukaraniem, ale bardziej o lęk przed zagrożeniem życia.
Choć sprawa dość dyskusyjna, po analizie przepisów, wyroków sądów, całej dyskusji (dawno nie wciągnąłem się tak w rozmowę pod głównym tematem) zgadzam się ze Spalaczem, że prawo wymusza na nas obowiązek ustąpienia pierwszeństwa w tych kuriozalnych sytuacjach oraz Sądy skazują na niekorzyść wykonującego manewr skrętu.
Rozumiem też stronę stonki - chciałoby się (mnie również) aby ten który zapoczątkował niebezpieczne zdarzenie - wyprzedzający - był ukarany. Analizując zagorzała dyskusję pomiędzy Wami, trzymam stronę Spalacza. Jego celem było wskazanie na problem, oraz udowodnienie, poparte stosownymi argumentami , jak stanowi prawo w tej sprawie, a nie jakbyśmy chcieli, żeby było.
Stonka natomiast próbował przekonać (z mojej subiektywnej analizy), że w prawie jest inaczej i to wyprzedzający bezprecedensowo jest winny odwołując się raczej do argumentacji w stylu *jak by to było w moim idealnym świecie drogowym* włączając w to nawet Hitlera :)
Oczywiście stonko nie jest to mój atak na cCebie, nie ma w tym złośliwości - są tylko moje przemyślenia do tematu oraz waszej wymiany zdań, i moje gaciory były luźne jak to pisałem :) . Sam również chciałbym, aby ludzie którzy są prekursorami kolizji (bo jednak bądź co bądź od nich się to zaczyna) nie czuli się bezkarni, może się to zmieni, może już się zmienia.
Jednak czytałem też o sytuacji, gdzie motocyklista pędząc z nadmierną prędkością (przykładowo 250km/h), nawet będąc na swoim pasie, może zwyczajowo być nie zauważony przez kierowcę wykonującego manewr skrętu i starającego się to zrobić bezpiecznie. I niby wina ewidentna skręcającego, jednak funkcjonariusz(ew Sąd) powinien ustalić czy podczas tego zdarzenia kierowca był w stanie go dostrzec. Jeśli nie (pisał o tym również Spalacz w odniesieniu do percepcji) to ma duże szanse zostać uniewinniony. Sprawa dość ciężka bo jak udowodnić czy był w stanie czy nie był, jaka była prędkość motocyklisty. Ale zakładając sytuację że można to ustalić to 70 metrów na sekundę może naprawdę dużo zmienić - patrzymy w przód motoru nie ma, patrzymy w tył czy czasem *ktoś nie wyprzedza na ciągłej*, znów na moment w przód ruszamy mając na uwadze otoczenie (obiekt jest mały więc ciężko widoczny, dodajmy jeszcze wzniesienie, kiepską pogodę) jesteśmy w trakcie skrętu i bach.. Dla utrudnienia zakładając że przód lepiej widzimy niż tył niech jedzie w taki sam sposób z tyłu. Może troszkę przekolorowałem ale chciałem pokazać sytuację w której człowiek nie miał szans (albo miał bardzo niewielkie) dostrzec motor i wykonał manewr skrętu, gdzie nie można mówić o niezachowaniu ostrożności przed wykonaniem tego manewru. Niestety nie znalazłem, czy do tej sytuacji odnosi się w jakiś sposób kodeks, czy jest to luka. Czytałem tylko o obowiązku policjanta, bez poparcia dowodami, stąd jestem ciekaw Waszej opini, ew. dowodów.
w kodeksie drogowym piszą Art. 24.
1. Kierujący pojazdem jest obowiązany przed wyprzedzaniem upewnić się w szczególności, czy:
1) ma odpowiednią widoczność i dostateczne miejsce do wyprzedzania bez utrudnienia komukolwiek ruchu;
2) kierujący, jadący za nim, nie rozpoczął wyprzedzania;
3) kierujący, jadący przed nim na tym samym pasie ruchu, nie zasygnalizował zamiaru wyprzedzania innego pojazdu, zmiany kierunku jazdy lub zmiany pasa ruchu.
chce także zaznaczyć że przy wykonywaniu skrętu puściłem wcześnie kierunkowskaz. nie wiadomo jak będziesz uważał na drodze i tak powiedzą Ci że to Twoja wina.. i że nie potrafisz jeździć.
można jeszcze zaznaczyć fakt, iż w kodeksie o lusterkach nic nie ma.
Mogłabyś podać linka do rysunku obrazującego Twoją kolizję?
Albo link do mapy Google...
W Twoim przypadku może mieć zastosowanie jeden z bardziej nieżyciowych przepisów: jak kierujący ma niewystarczającą widoczność aby upewnić, się że manewr jaki zamierza wykonać jest bezpieczny powinien albo poprosić inną osobę o asystę albo samemu wysiąść i sprawdzić czy jest bezpiecznie. To nie jest dokładnie cytat przepisu ale wykładnia jednego.
Ostatnio byłem świadkiem w kolizji. Skrzyżowanie, stoimy na światłach. 3 pasy w naszą stronę, po jednym pasie w każdą stronę na drodze przecinającej naszą. Na lewym autobus, na prawym ja, na środkowym inne auto. Zapala się zielone, ruszamy dość spokojnie ale auto na środkowym pasie troszkę szybciej ode mnie i autobusu. Dla właściwej perspektywy dodam, że autobus skręcał w lewo, więc naprawdę spokojnie ruszał. Na czerwonym przeciął nam drogę inny pojazd (nadjechał z lewej). Koleś ze środkowego zahaczył je o prawe tylne nadkole. Byłem przy radiowozie jako świadek, słyszałem argumentację policjanta. Wina auta ze środkowego pasa. Bezpośrednim powodem kolizji był wjazd na skrzyżowanie gdy nie było ono puste (to że koleś jadący na czerwonym wjechał później niż my i jedynie duża prędkość z jaką jechał spowodowała, że dojechał aż na czwarty pas zanim my dojechaliśmy do drugiego nie przemawiało do policjanta). Ruszył a nie widział czy może (bo autobus zasłaniał) też jest błędem wg. kodeksu. Koleś jadący na czerwonym dostał za wjazd na czerwonym i nic poza tym. Masakra.
Art 24.7.3)
Art 45.1.4)
Art 4
Art 3
To tak na szybko, a pewnie znalazłoby się coś jeszcze, np. przekroczenie prędkości (chociaż to trzeba udowodnić).
Niektórym, tu wypowiadającym się na ten temat, przydałoby się sięgnąć po KD i odświeżyć nieco pamięć. Łącznie ze @spalaczem (to o linii P-4).
Żeby nie było. Skręcający powinien się upewnić, że jego manewr będzie bezpiecznie wykonany i to nie tyle obawa o innych, co o własne bezpieczeństwo.