Prędkość w mieście to obciach...
2014-01-08|Na drodze|Komentarze: 18
Materiał inspirowany troską o bezpieczeństwo na naszych drogach i wspomagany przelewem, czytaj... sponsorowany. Liberty Direct we współpracy z MillionYou.com zorganizowało konkurs pt. "Prędkość w mieście to obciach". Wygrał powyższy filmik. A w tekście o tym, że w nagłej sytuacji typowy kierowca potrafi tylko wcisnąć hamulec.
Inne konkursowe nagranie, bardziej z życia wzięte ale za specjalnie mi się nie podoba bo mocno podkoloryzowane i zarazem rozgrzeszające starszych dusicieli gazu...
Reszta do obejrzenia na playliście Konkurs "Prędkość w mieście to obciach" - najlepsze filmy.
Co do prędkości w mieście to twardo obstaję przy aktualnych 50 km/h i nie stanowiłoby dla mnie żadnego problemu gdybyśmy od jutra wszyscy musieli jeździć zgodnie z ograniczeniami prędkości :)
Do kolizji trzeba dwojga, zwykle jedną osobę która jedzie zgodnie z przepisami oraz drugą osobę która łamie te przepisy i staje się potencjalnym sprawcą wypadku. Niestety większość z nas umie jeździć tylko tak aby nie powodować wypadków (pani Krystyna w Matizie od 14 lat bez stłuczki) a umiejętności w zakresie unikania kolizji mamy mizerne. W nagłej sytuacji potrafimy tylko wcisnąć hamulec i trzymać kciuki za to aby biegły nie wyliczył, że jechaliśmy za szybko i jednak jesteśmy współwinni wypadku. Sami z takim rozumowaniem nie zgodzimy się bo przecież ten palant wskoczył nam pod samą maskę i nawet mając 40 km/h nie uniknęlibyśmy kolizji.
To był moment! później okazuje się, że ten moment trwał 2 albo 3 sekundy, cały czas z nogą na głupim hamulcu i jeszcze z ręką na klaksonie. Było miejsce po prawej, było miejsce po lewej, był pusty chodnik, był trawnik, był pusty pas do jazdy w przeciwną stronę, nie mówiąc o pasie awaryjnym a i tak na na co drugim nagraniu na Youtube jeden przydzwania w drugiego z nogą na hamulcu i na koniec kłócą się kto jest mniej gorszym kierowcą... ten który zajechał drogę czy ten który w tej sytuacji nic nie potrafił zrobić.
Wymagajcie więcej od siebie i nie zdawajcie się tylko na łaskę potencjalnych sprawców wypadków. Niestety utarło się u nas, że jak ktoś nie jest sprawcą wypadku a poszkodowanym to automatycznie staje się dobrym kierowcą.
W policyjnym druczku do opisywania zdarzenia drogowego wprowadziłbym pole do wypełnienia, pt. co poszkodowany zrobił aby uniknąć kolizji? Wciskać hamulec potrafią systemy radarowe montowane w wielu nowszych autach więc taki sposób na zapobieganie kolizji oceniłbym na zero.
Za wykop.pl, od 50 sek., klasyka gatunku, noga na hamulec i suniemy do końca. Gdyby mi się przytrafiła taka kolizja to wstydziłbym się zamieścić ją na internetach...
Tak ciężko było skręcić w prawą stronę? na dobrą sprawę można było też w lewą stronę i na pusty przeciwny pas, w najgorszym wypadku cały bok poszedłby do malowania. Wiem, że sprzed komputera łatwo się pisze ale i tak nic nie usprawiedliwia dzwona prosto w tę babę za kierownicą. Straż pożarna musiała rozcinać auto aby ją wyciągnąć. Nie można było skręcić chociaż ten metr w prawo w tylne drzwi? Takie skręcanie w ostatniej chwili jest wałkowane na każdym kursie bezpiecznej jazdy i jest to najbardziej podstawowa z podstawowych umiejętności. Na druku napisałbym "poszkodowany jedynie depnął na hamulec, ma predyspozycje do prowadzenia tramwajów". PS. autor nagrania sam przyznał, że dało się uniknąć kolizji.
I teraz gdybanie. Gdyby ten kierowca złamał przepisy i jechał o 20 km/h szybciej to baba w Tico by już zginęła? czy dopiero mając na liczniku o 40 km/h więcej?
Sam kiedyś byłem w bardzo podobnej sytuacji jak baba w Tico, że na hamulcu na mokrej drodze sunęło we mnie Audi 80. Pomyślałem tylko "ej, no weź, ja źle wjechałem ale ty skręć, nie przydzwoń we mnie"... i skręcił... a mógł zgodnie z przepisami przydzwonić, wrzucić nagranie na YouTube (wtedy jeszcze nie było), zbluzgać i w ogóle ponarzekać na kretynów na drodze... ale skręcił, ominął. Na dodatek był taki zuchwały, że nawet nie zatrzymał się i pojechał dalej.
Teraz banały. Takie są uroki obszaru zabudowanego, że w każdej chwili ktoś może wjechać nam pod maskę i po to wymyślono te 50 km/h aby w sytuacji "to był moment, nic nie mogłem zrobić, działo się tak szybko" nie pozabijać się. Gdyby nikt nie wymuszał pierwszeństwa to i 100 km/h byłoby bezpieczną prędkością w środku miasta. Uwierz, jeżeli jesteś typowym kierowcą to w nagłej sytuacji wciśniesz tylko hamulec, wtedy te przepisowe 50 km/h może uratować komuś życie bo Ty sam na pewno tego nie zrobisz. Ustalenie kto był winny potrzebne jest tylko do wypłaty odszkodowania, przelew na jedno albo drugie konto.
Piesi i przejścia dla pieszych. Dam sobie przebić koło, że większość kierowców przejażdżka przez przejście dla pieszych tak jakby w ogóle ich nie było. Nie myśli o nich "o, zaraz będzie przejście, piesi mogą chcieć przejść, trzeba uważać". Dalej, postrzeganie przejścia dla pieszych z pieszym w okolicy niczym nie różni się od tego samego przejścia gdy pieszego nie ma. Jeszcze dalej, zwykłe przejście dla pieszych niczym nie różni się od takiego pokolorowanego, z jaskrawymi odblaskami, migającym światłem, biało-czerwonymi pasami. Przecież te wszystkie dodatkowe ostrzeżenia są dla kierowców a nie po to aby pieszy wiedział którędy ma przechodzić. W naszym mniemaniu zasady są takie, że jak jesteśmy daleko od przejścia to pieszy może przechodzić, jak jedziemy już blisko to pieszy musi czekać. No to po co w ogóle te przejścia robić? malować zebry i wstawiać znaki?
Fotoradary. Te żółte, stacjonarne, oznaczone. Niemal zawsze są poustawiane w zasadnych miejscach i jestem jak najbardziej za. Nic tak nie poprawia bezpieczeństwa na drodze jak fotoradar. Bzdurą jest gadania, że nic nie są warte bo po fotoradarze kierowcy od razu zaczynają przyspieszać. Sto metrów przed fotoradarem i sto metrów po nim nie dochodzi do wypadków, nie ma przejścia więc co z tego, że przyspieszają? zwykle chodzi o to aby mocno zwolnili w tym konkretnym miejscu gdzie stoi fotoradar. Po to maluje się je na żółto aby były widoczne.
Prędkość w mieście to obciach... większy obciach to nie wyratować się z banalnej sytuacji. Depnąć tylko na hamulec i czekać na zbawienie. Spadnie śnieg, będzie dużo długiego hamowania, zwróćcie uwagę czy poza wciskaniem hamuleca jesteście w stanie coś jeszcze zrobić. Choćby oderwać wzrok od zbliżającej się przeszkody i rzucić okiem na prawo czy lewo w poszukiwaniu miejsca do ucieczki. Czasami faktycznie nic nie można zrobić ale jednak zwykle są możliwości aby uniknąć kolizji albo chociaż zmniejszyć jej skutki.
Za każdym razem gdy pisze materiały o bezpieczeństwie na drodze to trzymam kciuki za tym abym następnego dnia nie miał żadnej kolizji bo to dopiero byłby największy obciach... wymądrzać się na blogu i przydzwonić w coś na ulicy...
Czytaj także
Komentarze (18) skocz na koniec
Druga sprawa - piszesz o kursie bezpiecznej jazdy - jaki procent ogolu kierowcow bylo kiedykolwiek na takim kursie?
Zreszta daleko szukac nie musze, sam jezdze po torach wiec mozna by zalozyc ze jestem jakims tam nieco bardziej swiadomym kierowca i z ekipy, ktora jezdzi ze mna tylko jedna czy dwie osoby byly na takim kursie. Dlaczego? Nie wiem, chyba wole ten czas i pieniadze przeznaczyc na trackday.
Zreszta sam tez chyba wczesniej byles na torze, a na kurs trafiles z zaproszenia?
Zapewne sama jazda po torze uswiadamia jakim sie jest slabym zawodnikiem, ale 95% kierowcow nawet na tor nigdy nie zawita.
Wg mnie taki kurs bezpiecznej jazdy powinien sie odbywac obowiazkowo w ramach kursu na prawo jazdy, pod sam koniec, kiedy kursant juz jako tako ogarnia ktory pedal do czego sluzy. Moze byc nawet jako element egzaminu potem. Oczywiscie koszty wzrosna, ale przeciez UE stawia na bezpieczenstwo, dofinansowuje rozne akcje (czasami zupelnie bezsensowne spoty, plakaty i inne pierdoly, ktorych kierowca nawet nie zauwaza) wiec mogla by dorzucac sie do takich kursow.
Ale też nie miałem na myśli tego aby wymagać odbywania kursów, itd... Kogo to nie interesuje dobrze by było jakby jeździł z przepisowymi prędkościami, auta mamy coraz bezpieczniejsze, 10 poduszek powietrznych a przy depnięciu w hamulec zwolni się o połowę więc nikomu nic nie powinno się stać przy kolizji przy 30 km/h.
@Adam, zgadza się, ale owe skręcanie wcale tak łatwo nie jest zapomnieć... często wciska się na początku odruchowo hamulec a później "przypomina", że lepiej gdzieś skręcić, i jak czasu jest sporo to wszystko powinno się udać...
@Mateusz, szkolenia są dobre bo pokazują, że zwykle są inne możliwości... nie ma co wymagać od wszystkich aby robili uniki na zawołanie ale po prostu aby mieli świadomość, ze w ogóle to jest możliwe, czy, że nie potrafią ich zrobić...
Ja się ośmielę nie zgodzić, że wizyta na torze to kurs bezpiecznej jazdy - zresztą to samo mówią instruktorzy podczas szkolenia. To jest kurs szybkiej jazdy. A bezpieczną można poćwiczyć na deszczowym/zimowym Track Dayu albo na macie poślizgowej albo trolejach. Bo chyba się zgodzimy, że gwoździem programu jest reakcja na poślizg. Refleks to można sobie poćwiczyć i przy Gran Turismo :).
a tak poważniej to naprawdę nie miałbym żadnego problemu aby w mieście jeździć zgodnie ze wszelakimi limitami :) po jednym dniu aklimatyzacji z nosem w liczniku jeździłbym równo co do 50-tki, w miastach i wiochach na trasie... o tak, dla zasady...
@radosuaf, też racja... bardziej miałem na myśli tor w Lublinie i klimat rally sprintów gdzie cały czas "pałujemy na dwójce", cały czas w zakręcie, często po oponach, i chcąc nie chcą wyrabia się odruchu szybkiego skręcania, unikania tych opon i właśnie reakcji na poślizgi którego później nie da się pozbyć na drodze... i później na takie sytuacje jak na załączonym nagraniu inaczej się patrzy, tj. widzi to wolne miejsce po prawej...
co do jazdy po torze takim jak w Poznaniu to wniosek jest tylko jeden, że droga to nie tor, tor to nie droga... zakręty na drodze nie da się jechać jak po torze, zakręty po torze nie jeździ się jak po drodze... przede wszystkim dać sobie spokój na drodze bo szybka i agresywna jazda po drodze do niczego nie jest podobna, a już na pewno do prawidłowej, szybkiej jazdy po torze...
jak widzę kogoś, jadę z kimś prowadzącym agresywnie, szybciej niż wolniej to namawiam go na jazdę po torze... nie dlatego, że ma predyspozycje i będzie dobrze sobie radził ale dlatego, że najprawdopodobniej po jeździe po torze przestanie szaleć na drodze, a przynajmniej będzie sam wiedział, że taka agresywna jazda po drodze *słaba jest*...
ps. w Poznaniu to ja chyba nigdy żadnego konkretnego poślizgu nie miałem czy jakiejś innej sytuacji wymagającej szybkiej reakcji...
generalnie jakakolwiek aktywność kręcenia kółkiem poza drogą jest wymagana i za każdą taką powinny być zniżki na oc i mandaty (tak, mandaty też :P)
zawsze jest więcej opcji niż jedna, i nawet w tym przypadku sprawdza się mój wyróżnik między lepszym a gorszym kierowcą, czym mianowicie jest umiejętność nie tylko paczenia na drogę, ale również na to co się dookoła dzieje, kto jedzie, jak jedzie, kto siedzi za kółkiem, jak daleko za mną jest najbliższy pojazd, co się dzieje na pasach obok mnie, z tyłu i do przodu i po prostu wszędzie.
@Spalacz - nie lepiej byłoby skręcić jednak w lewo?
a co do pierwszego filmiku, skoro pozostali użytkownicy drogi jadą z praktycznie tą samą prędkością tamując ruch, to jak ich inaczej ominąć.
wciska się takie przysłowiowe tico na lewy pas i zapierdala 50km/h trzypasmową drogą, drugi w matizie jedzie środkowym pasem tylko trochę szybciej bo 52km/h, i kilku innych wokół takich podobnych maruderów. więc ktoś kto jedzie taką drogą 70km/h jest postrzegany jako wariat, mimo że przy takiej prędkości samo zdjęcie nogi z gazu po kilku sekundach powoduje, że prędkość jest już w normie i żaden policjant nie jest zainteresowany wystawianiem mandatu na 100zł za przekroczenie prędkości.
podsumowując, jedź i pozwól jechać innym :)
http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,o-krok-od-zderzenia-autobus-
wjezdza-br-na-czerwonym-wprost-przed-samochod,110496.html
Po trzecie myślę, że dla przeciętnego kierowcy strategia trzymania hamulca nie jest zła. Ktoś się nasłucha, a później będzie próbował omijać psa, czy sarenkę przy 100km/h i skończy na drzewie. Bardzo mało kierowców trenuje i ma takie umiejętności jak Ty (piszę bez złośliwości, podziwiam).
Takie sytuacje się po prostu zdarzają.
Podsumowujac, autor filmu nie musi czuc sie zazenowany - jest po prostu przecietnym kierowca.
PS. Wydaje mi sie, ze na klipie z autobusem kierowca mial wiecej czasu. Na pewno mial lepsza widocznosc.
Nawet złomnik się sprzedał... co za czasy, pora umierać ;)