Przedterminowe nowe tylne tarcze hamulcowe... Audi A4 B8
2014-02-05|W garażu|Komentarze: 39
Tym razem wymieniłem tylne tarcze hamulcowe na których mógłbym jeszcze przejechać niemal tyle ile do tej pory przejechałem. Kolejny wątek w którym można sobie ulżyć na blogerze.
Jednym z powodów dla których opisuję takie tematy jest to, że czyta bloga wiele osób które zainteresowane są Audi A4 i jego eksploatacją jako najzwyklejszym na świecie dupowozem do jazdy w koło komina (bo przecie takim jest). Nie interesuje ich jazda po torze, nie interesuje ich quattro słatro, s-tronic sronik, nie interesuje ich nawet przepalanie oleju w TFSI bo najlepszą opcją jest ośka 2.0 TDI, manual, kombi. Interesuje ich najzwyklejsza eksploatacja czyli co się psuje i ile naprawa kosztuje. Audi A4 to też jeden z najczęściej importowanych modeli, popularny na rynku wtórnym i choć jeszcze generacja B8 nie zalała komisów to niebawem tak się stanie. Co prawda nie zapewnia ona takiego prestiżu jak...
a wręcz przeciwnie, świadczy o frajerstwie bo tylko idiota przepłaca za logo gdy może sobie kupić o wiele taniej takiego samego Passata a zaoszczędzone pieniądze wydać w jakiś rozsądniejszy sposób, choćby pojechać na wakacje czy inną wyprawę którą będzie długo wspominał...
albo kupić sobie rower czy skuter...
chociaż skuter też powinien być używany, wtedy mamy taką incepcję i możemy kupić sobie nowy kibel...
Wiecie, chciałem sobie kupić nówkę Audi A8 albo BMW 7er albo Mercedesa S-klasę w full opcji z najmocniejszym silnikiem ale kupiłem A4 a zaoszczędzone pieniądze wydałem na mieszkanie. Kiedyś będę miał podobny plan, tj. chcieć sobie kupić Bentleya czy jakieś inne Ferrari ale w ostatnich chwili zdecyduję się na jakieś zwykłe wozidło a zaoszczędzone pieniądze wydam na wielki dom z ogromnym ogrodem. Na szybko licząc jedno Ferrari może nie wystarczyć więc jakby co to będę chciał kupić sobie dwa. A gdybym chciał trzy i ostatecznie żadnego nie kupił to miałbym tyle kasy, że wymieniłbym ten kibel na pozłacany. Chyba taki jest mechanizm kupowania sobie czegoś za zaoszczędzone pieniądze podczas zakupu auta.
Wracając do tematu, kiedyś napiszę jakiś zbiorczy materiał na temat tego gdzie bym zaglądał kupując używane Audi A4 B8, jakieś mniej lub bardziej oczywiste uwagi a teraz tylko o tylnych tarczach i klockach.
Otóż, wymieniłem tarcze i klocki (bo trzeba na raz) sądząc, ze już nadszedł ich czas a jak się okazało tarcze były zużyte dopiero w połowie. Dokładnie to z 12 mm od nowości pozostało 10,9 mm. Minimalna grubość to 10 mm.
Oczywiście suwmiarka ma wcięcia na ramionach i nie jest blokowana przez rant. Wskazuje rzeczywiste 10,9 mm.
To, że klocki nie są zużyte to widziałem z zewnątrz...
I jeszcze takie artystyczne ujęcie z rozmyciem tła...
ale grubością tarcz byłem po prostu zaskoczony. Są to tarcze z pierwszego montażu czyli już 3 letnie z przebiegiem niemal 90 tys. km i tylko połową zużycia. Tylko... bo trzeba brać poprawkę na moje hamowania na torze, budowę i działanie auta oraz generalnie dobre osiągi które przekładają się na zużycie hamulców. Pisząc o działaniu auta mam na myśli napęd quattro który wykorzystuje hamulce do blokowania osiowych mechanizmów różnicowych (tzw. elektroniczna szpera) oraz kontrolę trakcji która najpierw stara się hamulcami nastawić auto zanim zacznie przycinać gaz (przynajmniej przy napędzie quattro tak jest). Wszystko to składa się na to, że w moim aucie tylne hamulce zużywają się nie tylko podczas typowego hamowania nogą.
Grubość tarczy przed wymianę oceniałem oczywiście "na oko" czyli wymacałem ranty i były spore. Poza tym tarcza była już brzydka :) zardzewiała i nawet po przetarciu podczas jazdy nie błyszczała się. Na dodatek podczas powolnej jazdy przy zimnych tarczach słychać było ocieranie klocków. Uznałem więc, że nie będę się woził jakimś zardzewiałym i zgrzytającym autem i je wymienię.
Tarcze okazały się tylko w połowie zużyte więc nie da się ukryć, że po prostu zignorowałem podstawową zasadę samodzielnych diagnostyków samochodowych mówiącą o tym, że wszystkie niedogodności czy nawet usterki rozpoznane w zimie nie liczą się! i należy poczekać do wiosny i jeszcze raz przyjrzeć się sprawie. Dotyczy to szczególnie diesli!
Zasada niby znana i lubiana ale gdy czekałem na wymianę tarcz to byłem świadkiem (tzn. podsłuchałem rozmowę) omawiania dwóch spraw związanych z usterkami przy niskiej temperaturze. W obu przypadkach należało po po prostu wytrzymać do wiosny bez auta :) bo po rozgrzaniu silnika problem znikał. Można było przerzucić się na komunikację miejską albo jeździć taksówkami a nie od razu lecieć do serwisu i przyznawać samemu przed sobą, że ma się niesprawne auto, i przed sąsiadem też.
Gdy spadnie pierwszy śnieg kierownicy diesli powinni chować kluczyki do półki nad lodówką i wyciągać je dopiero gdy przedszkolaki topią marzannę. Później przez cały rok mogą z czystym sumieniem mówić, że ich diesle są jak najbardziej sprawne i nigdy nie mieli z nimi żadnych problemów, przy niskiej temperaturze też. W ogóle to jakiś zmyślony temat i co najwyżej dotyczy kręconych Passatów po dziadku z Wermachtu.
Co do tarczy, stara ona, sami nie chcielibyście z taką jeździć...
Zrobiłem na niej prawie 90 tys. km jadąc w swoim stylu (wizyty na torze), często angażując ESP i korzystając hamulcowego blokowanie tylnego mechanizmu różnicowego. Ja sam powinienem na tej tarczy dobić do np. 150 tys. km. Przy spokojniejszej jeździe, bez wizyt na torze co jest właściwe dla modeli Audi A4 ze słabszymi silnikami, szczególnie podstawowymi 2.0 TDI z napędem na przód taka tarcza powinna wytrzymać i 200 tys. km?
Co prawda nie jest to żadne odkrycie, że tylne tarczy wytrzymują długo ale przy symbolicznej granicy 200 tys. przebiegu może to być jakaś informacja dla osób zainteresowanych Audi A4, tj. jeżeli nasz wyszukany kilkuletni model 2.0 TDI z niskim przebiegiem 150 tys. km ma już drugie tylne tarcze hamulcowe to nie jest to normalną sprawą. Oczywiście mogła komuś po kilku latach jazdy przeszkadzać rdza i odgłosy na zimno ale raczej w autach przeznaczonych do nabijania kilometrów nie zwraca się uwagi na takie "niedogodności". Warto o to zapytać i sprawdzić kiedy te tarcze były wymieniane i na jakie. Oryginalne w moim przypadku były w takim stanie jak pokazuję.
Nowe są piękne i błyszczące, rantu nie ma w ogóle...
Są to oczywiście standardowe, oryginalne tarcze do mojego modelu, 300 mm średnicy, jak widać pełne (nie wentylowane). Zacisk na tylnej osi też jest zwyczajny, jednotłoczkowy w ogóle nie wyglądający.
Blask nowych tarcz i cichość klocków kosztował tyle...
Tak, wiem, przepłaciłem przynajmniej stówkę na każdej tarczy, na klockach i robociźnie też.
Całe tylne koło. Przednie tarcze też mam błyszczące więc na wiosnę z większymi felgami auto będzie wyglądać jak nowe :)
I jeszcze takie ładne zdjęcie pudełka z brzydkimi klockami...
Czytaj także
Komentarze (39) skocz na koniec
w 3ce tylne tarcze wymieniałem oryginał po 220 tys. km mimo silnika ~215koni i mojej podobno ostrej jazdy...
przednie co 80 tys. max.
A, i jeszcze zaraz napisze ktoś kto wymieniał tarcze dopiero po 300tys km a ma 500KM i codziennie jeździ na ręcznym. To też kocham.
ale co do przednich to było mi to sugerowane i nawet byłem w jednym poważanym serwisie hamulcowym pod Lublinem tak sobie pogadać o hamulcach bo już mnie lekko szlag trafiał jak kolejny raz musiałem wymienić przednie niemal nowe tarcze hamulcowe po pogięciu ich na torze ale wyszło na to, że są *zajechane* i przetoczenie nic nie da, tj. przy kolejnej wizycie i tak się pogną, nawet podczas mocniejszego hamowania na autostradzie... oraz koszt przetoczenia wynosił chyba 150 zł a tarcze by się podczas przetaczania *zużyły* więc rozsądniej już kupić nowe zamienne jeżeli chcę oszczędzić... zamiennych nie kupiłem bo nijak mi się nie widziało, że będą lepsze niż oryginalne, też nie kupiłem żadnych *sportowych* modeli (czytaj: nawiercane) bo kolejny raz dałem szansę oryginałom :) bo one są naprawdę dobre i dużo wytrzymują :)
Niżej tarcze które trzymam bo szkoda mi wywalić, niecałe 25 proc. użycia...
i mam też jeszcze jeden komplet ze zużyciem powiedzmy 5 proc :) pozostałe wywaliłem ;]
@Dominik, 150 tys. powinienem bez problemu przy czym tak wymyślając ten przebieg miałem na myśli to, że z racji jazd po torze nie czekałbym do 10 mm ale wymienił wcześniej...
pomiar był na oko i palec :) tj. pomacałem ranty, wiedziałem, że dopuszczalne zużycie wynosi 2 mm i wyszło mi tak pod palcem, że te 80-90 proc. musi być już zużyte, i jak wyżej, z racji jazd po torze nie będę ich docierał do końca aby nie zawracać sobie nimi głowy...
@Spalacz - na palca raczej nie ma co mierzyć... ;) pozatym, nawet jak zjedziesz o 0,5mm dalej to się nic nie dzieje specjalnie...
@Hmmm, zapewne rozejdzie się o definicje ale zacznę w ten sposób....
oczywiście, że tak, jest to bardzo wyraźnie odczuwalne w czasie jazdy...
zobacz nagranie, np. w zakręcie od 0:45 sek. fajnie wydać bo długie wyjście...
w większości zakrętów działała kontrola trakcji i korygowanie jazdy a cały czas mogłem przyspieszać... oczywiście nie wiem ja napisany jest cały sterownik kontroli trakcji który aby to tak działało jak napisałeś to powinien w ułamkach sekund przycinać moment a później w ułamku sekundy wraca a w tym ułamkowym czasie pompa powinna blokować i odblokowywać hamulce tak aby to działo się w sposób płynny... ale niestety nie sądzę... i po prostu zza kierownicy czuć, że *część* auta hamuje a reszta auta jedzie a odcięcie gazu które czuć jak odcięcie gazu (wciskam gaz i nie ma to przełożenia na obroty) następuje gdy już *nic więcej nie da się zrobić*...
chyba, że masz na myśli, że jak nie odcina gazu to nie działa kontrola trakcji jako taka bo działa EDL a jak odcina gaz to wtedy dopiero to się nazywa kontrola trakcji.... tak to nie zadziała bo mogę wyłączyć ASR i korektę toru jazdy a *elektroniczna szpera* dalej działa bo nie da się jej wyłączyć i wtedy wrażenia z jazdy są inne, nic nie *przeszkadza* i można swobodnie wylatywać obracać się i lecieć na pobocze...
w tym momencie proszę abyś określił co na tym nagraniu działa a co nie działa w tych zakrętach gdy pika kontrolka i jednocześnie można przyspieszać bo inaczej obawami się, że dyskusja nie potoczy się w żadnym konkretnym kierunku... piszę to bez żadnej ironii, po prostu trzymajmy się tego przykładu....
IMO. Posprawdzałem w serwisówkach Audi itd. Kiedy EDL działa, moment nie jest ograniczany - nie miałoby to sensu, bo auto zaczęłoby się dławić, a na przyczepne koła trafiałby coraz mniejszy moment. Kiedy zrobi się na tyle grubo, że musi zadziałać kontrola trakcji, moment jest zdejmowany. Poślizg jest na tyle duży, że EDL nie jest w stanie ogarnąć sytuacji, więc ektronika zaczyna kombinować. Auto spróbowało się nastawić hamulcami, korzystając z EDL, które działa do 100 km/h
zatem Ty piszesz, że hamowanie które jest wyraźnie odczuwalnej w czasie jazdy na nagraniu (i w czasie pikania tej kontrolki) to tylko efekt EDL (ps. nazywajmy to EDS bo w VAG/Audi korzystają z tego skrótu) a jako takiej kontroli trakcji która jest dostępna pod przyciskiem tutaj nie było a która w zasadzie sprowadzałaby się tylko do odcięcia gazu? skoro nastawianie robi samo EDS?
ja to wszystko rozważam w zestawieniu z jazdą w czasie której wyłączam przyciskiem kontrolę trakcji...
co do *elektronicznej szpery* to zapewne czytane były te same serwisówki i dopytywałem się konkretnie, opisywałem różne sytuacje i odpowiedź jest taka, że nie da się jej wyłączyć ani nijak nie da się odczuć działania jako hamowanie tj. zwalnianie, niemożliwość szybszego przyspieszania, jakieś popiskiwanie spod koła, jakiś efekt ABS, itd... po prostu nijak tego nie da się wyczuć z fotela kierowcy i działa to *tak wspaniale* jak mechaniczna szpera, oczywiście do tych 100 km/h albo momentu gdy hamulce się przegrzeją...
Dominik : A5 2.0 TFSI quattro 300 KM
Misiek 10% rabatu na części i robociznę kiedyś w ASO Audi to nie był problem , teraz kiedy przejęli wszystko austriacy systemy rabatowania się zmieniły .
inna sprawa, że cena tych części przed rabatem też jest dość ruchoma i wymieniając hamulce przednie płaciłem za to samo od ok. 1700 do 2100 zł (na początku więcej, teraz mniej) i za każdym razem miałem wpisane te 10 proc. rabatu... pewnie największy udział ma tu takie zwykłe podejście do *stałego klienta* który wywala tyle kasy, że szkoda mu tej stówki nie zejść z ceny szczególnie, że tak czy siak wszystko jest przynajmniej 2 razy droższe niż w nie-ASO...
jakby Ci się chciało to zadzwoń do ASO i zapytaj o te ceny, 10 proc. rabatu powinni dać przez telefon po pierwszym zapytaniu *a dlaczego tak drogo*? ;)
@MTM, kiedy ta zmiana nastąpiła? w sumie lubelskie ASO może nie jest najlepszym przykładem bo już nie jest ASO Audi ale zawsze te 10-15 proc. dostawałem rabatu... możliwe, że *bida na wschodzie* i aby cokolwiek sprzedawać muszą mieć niższe ceny w mojej okolicy...
ale, ale... jakieś 2 miesiące temu dzwoniłem do jednego ASO z Warszawy i pytałem właśnie o hamulce i też dawali przez telefon 10 proc. przy czym sumarycznie dawało to i tak kwotę większą niż w Lublinie...
ps. widzę, że moc wzrosła, hamulce też mocniejsze więc chyba to jest odpowiedź na pytanie dlaczego tak szybko te tarcze i klocki schodzą :)
czuć sporą różnicę po założeniu tych hamulców z S5 na tyle?
Ja sie serwisuje w dawnej Auto Viva w Warszawie a ich przejał ten austriacki potentat Porsche Inter Auto i wtedy zniknęły rabaty , aczkolwiek gdy powiedzialem że poszukam innego ASO to na fakturze ku mojemu zdziwieniu jednak wpisali 8% ;)
Hmmm.... może przyznaj się od razu, że jesteś lekarzem, prawnikiem czy innym z uprzywilejowanej kasty, całowanej po stopach w salonach samochodowych :D
Zastanawiam się dlaczego zdecydowałeś się na wymianę tarcz skoro były zużyte dopiero w połowie wg. wytycznych producenta?
Miały spore nierówności w miejscu przylegania klocków czy biły po rozgrzaniu?
Rozumiem, że przetaczanie nie wchodziło w rachubę... ;)
Wymieniłem tarcze bo klocki zaczynały już mi trochę piszczeć (w sumie to mogłem same klocki wymienić) ale tarcze też mi się już wydawały bardziej zużyte (ranty większe niż były w rzeczywistości), tak sobie palcami sprawdziłem, że już jest za co złapać, wydawało mi się, że jak zmienię same klocki to już szybciej skończą mi się tarcze i np. w połowie klocków będę musiał tarcze wymienić więc już razem z klockami. I tak wizualnie już były skorodowane, tarcze z pierwszego montażu więc wyszło mi, że za dużo życia im nie zostało. Okazało się, że jeszcze trochę bym mógł na nich pojeździć ale nie wiem czy by dalej nie piszczały, itp. Nie było żadnych problemów z biciem itp. O przetaczaniu nie myślałem bo sądziłem, że już są zużyte. A nawet jakby to przetoczenie i wygładzenie trochę by ich zjadło więc z tych 10,9 mm pewnie zostało 10,5 czyli 0,5 do limitu.
Chyba, że przyjechałeś do nich z nastawieniem: *zmieńcie mi te tarcze bo tak*, zamiast: *coś jest nie tak z tylnymi hamulcami, trochę popiskują, sprawdźcie to* ;P
?
Nie wiem ile szlif zżera, myślę, że jak tarcza jest prosta i nie ma wyżłobień (w miejscu styku z klockami), to nie więcej niż 0,2mm, ale to są moje gdybania :)
Gdzieś kiedyś usłyszałem, że nawet poniżej minimalnej grubości sztywność tarczy jest nadal zachowana, jedynie spada jej pojemność cieplna. Na ile to prawda to nie wiem. Na drodze to pewnie nie ma większego znaczenia (o ile nie jeździ się na złamanie karku), ale na torze każde przegrzanie może się przerodzić w masakryczne bicie.
Dziwię Ci się, że nie zaufałeś ich know-how serwisowemu pochodzącego wprost z Ingolstadt... w końcu ASO z definicji powinno wiedzieć lepiej co jest dobre a co złe (nadgorliwość)... po coś te procedury i mądre księgi tam mają ;P
*Mi przednia tarcza przy minimalnej dopuszczalnej grubości zaczęła mocno bić podczas zwykłej jazdy po drodze.*
Czyli mądrości ludowe które kiedyś usłyszałem są funta kłaków warte ;P
Zejście poniżej minimum to zabawa zapałkami nad beczką benzyny...
;)
Na piski są specjalne preparaty... w ASO też je mają ;)
Na rdzę to nie wiem, ale pewnie coś by się znalazło :)
cyt.
*Jeżdżę do ASO bo nie ma innych dobrych serwisów do których mógłbym pojechać z tym z czym jeżdżę do ASO*
cyt.
*sądzę, że wszystkie te nieprzyjemności jakie mogą mnie spotkać podczas wizyty w warsztacie są o wiele bardziej prawdopodobne w innych serwisach niż w ASO z logo producenta*
http://www.spalacz.pl/o-serwisowaniu-w-aso
:)
Ja się chyba kiedyś wybiorę do Lublina i pousuwam lub pozacieram Tobie w nocy te loga na samochodzie i jego cześciach :D I będziesz miał zonka co z tym zrobić, bo auto już nie będzie (nie powinno być) w Twoich oczach oryginalne ;)