Roboczy Niecodzienny Poradnik Codziennej Jazdy
2014-08-13|Na drodze|Komentarze: 61
Jest to mój roboczy materiał związany z pracą nad materiałem do Niecodziennego Poradnika Codziennej Jazdy. Będę go codzienne aktualizował o kolejne sytuacje drogowe które wpływają na płynność jazdy po zakorkowanym mieście.
Przypominam, że na blogu trwa konkurs związany z akcją #postępyRobię. Akcja prowadzona jest także przy udziale innych blogerów motoryzacyjnych i można ją śledzić pod fejsbukowym tagiem #postępyRobię.
* * *
Tytułem wstępu... Chyba największy problem z płynną miejską jazdą i ograniczaniem tworzenia się korków jest taki, że zwykle w sytuacjach w których nasze manewry mają najbardziej istotny wpływ na powstawanie korków to tak naprawdę już one nas dotykają w niewielkim stopniu albo są zupełnie obojętne. W praktyce aby było lepiej musimy robić coś dla innych gdy zarazem sami nic w tym momencie z tego nie będziemy mieli. Chyba to jest ten ból, czasami po prostu nieświadomość czy brak wyobraźni.
#11. Zbędny STOP na bezkolizyjnym prawoskręcie
No, gdyby białemu Passatowi spieszyło się to zapewne taka sytuacja mocno by go zirytowała i klakson poszedłby w ruch ;)
W omawianym przypadku skręcający kierowca ma czerwone światło oraz zieloną strzałkę, w tym czasie piesi też mają czerwone światło więc przejazd jest wolny.
Kierowca obok sygnalizatora z zieloną strzałką potrafi sprawnie przejechać ;) ...
Ale już na samym zakręcie zatrzymuje się i czeka... czeka... czeka... aż popatrzy do przodu i zorientuje się, że jest na pasie bezkolizyjnym i stoi bez sensu. Albo jeszcze gorzej, czeka aż auta jadące po pasie obok przestaną jechać, wtedy dopiero popatrzy do przodu i zorientuje się, że jest na pasie bezkolizyjnym i jego oczekiwanie nie miało sensu.
I wcale nie dotyczy to tylko zamiejscowych kierowców, największe zamulenia jakie widziałem wykonywali kierowcy z rejestracjami LU, nawet jeden taksówkarz sobie tak "zaparkował".
Inny przykład, wyjazd ze stacji benzynowej, bez sygnalizacji. Tutaj sytuacja jest podobna, wielu kierowców nie rozpędza się i nie zmienia płynnie pasa a wtacza się na ten pas z minimalną prędkością, czeka aż wszystkie auta przejadą, dopiero wtedy zmienia pas.
Jest jeszcze taka opcja jak w przypadku powyższego Audi, wyjazd z tej samej stacji benzynowej. Ruch jest spory a kierowca chce zając skrajny lewy pas więc czeka, czeka, czeka aż w końcu zrobi się wolne. Problemu nie ma jeżeli zrobi to w taki sposób jak zrobił czyli stanie sobie po lewej stronie i zrobi miejsce po prawej, niech sobie czeka, "jego strata", szybciej byłoby gdyby zmieniał pasy po kolei. A problemu nie ma oczywiście do czasu gdy nadjedzie jakaś ciężarówka która już nie zmieści się w tę lukę.
Tak na marginesie to przy takich zjazdach są znaki które nakazują jechać w prawo czyli nie zatrzymywać, nie guzdrać się w zakręcie a jechać w prawo.
#10. Rondo poda nam pomocną dłoń
O tym jak czasami można omijać zator tworzący się przed rondem już pokazałem przy #9 a teraz jeszcze kilka słów o tym do czego jeszcze można rondo wykorzystać.
Np. do "zmiany pasa" gdy stoimy na skrajnie lewym pasie a chcemy skręcić w prawą stronę. Zdarza mi się znaleźć w takiej sytuacji, szczególnie w obcych miastach. Gdy nie ma żadnych szans na płynny dojazd na właściwy pas a zarazem stoję przed rondem to po prostu na nim zawracam. Co prawda postoję sobie na światłach ale lepsze to niż jazda prosto i szukanie okrężnej drogi. (Źródło zdjęcia: Geoportal.gov.pl)
Rondo przydaje też mi się do kręcenia się w kółko :) Także chodzi o obce dla mnie okolice i czas na zorientowanie się w terenie. Jeżeli nie wiem jak mam gdzieś dojechać, potrzebuję trochę czasu aby popatrzeć na mapę, wyszukać nowy cel podróży, czy zadzwonić to po prostu robię to podczas jazdy w kółko po rondzie. Nikomu wtedy nie zawadzam, nie muszę "w ciemno" gdzieś jechać aby nie spowalniać ruchu za sobą a nie zawsze jest możliwość aby zatrzymać się. (Źródło zdjęcia: Geoportal.gov.pl)
#9. Rondo naszym sprzymierzeńcem w walce z korkami!
Tak to wyglądało z góry...
Na nagraniu po prostu zaoszczędziłem trochę czasu omijając ten zator dzięki zawróceniu na rondzie ale czasami owy zator jest po prostu tak długi, że jadąc tak jak jechałem nie da się stanąć na jego końcu gdyż należałoby się cofnąć. Przy takiej dysproporcji w natężeniu ruchu układ powinien być zmieniony i powinna być też możliwość skrętu w prawo ze środkowego pasa który w tej chwili pozwala tylko do jazdy prosto. (Źródło zdjęcia: Geoportal.gov.pl)
Identyczna sytuacja była w przypadku jazdy w drugą stronę. Aby skręcić w lewo należało ustawić się na skrajnie lewym pasie choć sam zjazd z ronda był trzypasmowy. Jak łatwo się domyślić sporo kierowców skręcało także w lewo z pasa do jazdy prosto. Taki przejazd była praktycznie bezkolizyjny. Dzisiaj już takie przejazd jest "legalny", zmienione zostało oznakowanie, ze środkowego pasa można skręcać też w lewo. (Źródło zdjęcia: Geoportal.gov.pl)
Ale było też jeszcze jedno rozwiązanie. Co prawda należało przejechać dłuższy dystans ale mimo tego było o wiele szybsze niż stanie w korku przed dużym rondem. (Źródło zdjęcia: Geoportal.gov.pl)
#8. Złota rada na miejskie korki ;)
#7. Zbyt duży odstęp przed sygnalizatorem
Pisałem już o zbyt dużych odstępach między autami stojącymi w korku i co prawda o zbyt dużym odstępie od sygnalizatora można w zasadzie to samo powiedzieć ale chciałem to pokazać na pewnym przykładzie. Przed "zwykłym" sygnalizatorem stajemy jak chcemy, jedni bliżej i lepiej, inni dalej i gorzej. Generalnie nie ma o czym mówić, wszystko jest jasne poza odpowiedzią na pytanie dlaczego niektórzy zatrzymują się o wiele wcześniej niż przy samej linii?
No właśnie, nie można podjechać te kilka metrów? ci z tyłu mieliby więcej miejsca...
Jakoś inni potrafią do samej linii podjechać która to wyznacza miejsce zatrzymania się... a nie 3 metry wcześniej. Nawet jak będą musieli trochę podnieść głowę aby obserwować światła to nie będzie stanowiło to dla nich w problemu, w końcu nie za każdym razem staje się jako pierwszy i nie za każdym razem będzie trzeba tę głowę przekręcić.
Mniejsza o powyższe, chciałem napisać o tym...
...czyli o zatrzymywaniu się przy sygnalizatorze na dużym skrzyżowaniu, zwykle po lewoskręcie, w miejscu o bardzo ograniczonej pojemności. Aby w takich miejscach "upakować" jak najwięcej aut często montowane są dodatkowe małe sygnalizatorki dzięki którym można zajechać dalej niż zwykle. I nie wiedzieć czemu wiele osób z tego nie korzysta i zatrzymuje się tak aby mieć wygodny widok na duży sygnalizator.
Ja tutaj podjeżdżam jak najdalej mogę i nawet jakby nie było tego małego sygnalizatorka to i tak zatrzymywałbym się w tym miejscu mając na uwadze to, że z tyłu auta będą ściskały się jak sardynki.
Jak są korki to zwykle wjeżdżam za linię. Prawdopodobnie mandat należy się (choć pewnie jeszcze nikt za to go nie dostał) ale jestem gotowy na takie poświęcenie :)
Ci z tyłu maja więcej miejsca. Jeżeli zamiast 4 aut przejedz 5 to już będzie "mały sukces", jakby nie liczyć transfer wzrasta o 25 proc. ;)
W takich miejscach powinniśmy też sobie darować jakikolwiek odstęp pod poprzedzających aut, im bliżej tym lepiej, na ostatnią kreskę albo najgłośniejsze pikanie czujnika parkowania! Gdyby Toyota podjechała ten metr to Audi nie wystawałoby bagażnikiem na pas do jazdy prosto.
Oczywiście ściślejsze upakowanie aut i wjazd o jedno albo dwa więcej nie będzie zapobiegało sytuacjom z powyższego zjęcia bo zawsze ktoś będzie na końcu próbował jeszcze zmieścić się. I jeżeli wjedzie na skrzyżowanie na zielonym świetle to zmieści się. Jeżeli zostanie za linią tak jak auta z Hyundaiem no to już będą musieli poczekać gdyż zapali mu się czerwone światło.
Na takim skrzyżowaniu światła ustawione są w taki sposób, że najpierw zjeżdżają z niego auta które są już na skrzyżowaniu (przyjechały w lewoskręcie) a dopiero później te jadące prosto. I jeżeli nikt nie wjedzie na tzw. wczesnym czerwonym to w zasadzie zawsze wszyscy zdążą zjechać bez blokowania nadjeżdżające fali (w zasadzie zawsze a nie zawsze bo różnie z tym dynamicznym ruszaniem u nas bywa).
Przy okazji zahaczam tutaj o wjazd na skrzyżowanie bez pewności, że się z niego zjedzie. Generalnie powinno się czekać, teoretycznie sam Hyundai i auta za nim nie powinny w ogóle wjeżdżać za sygnalizator, w końcu nie wiedzieli czy przejadą, i nie przejechali. W praktyce zwykle tak jest, że chyba tylko zamiejscowi nie próbują w taki sposób przejechać skrzyżowania.
Ciekawostką jest to, że auta które stały za Hyundaiem i ściskały się tam na końcu jak tylko mogły ale nie przejechały to po zmianie świateł same zatrzymywały się z dużymi odstępami od sygnalizatora i między samymi autami. Dopiero kolejne auta skracały dystans, co oczywiste bo inaczej by się nie zmieścili. Albo ci kierowcy nie bardzo kojarzą albo po prostu mają w nosie to co dzieje się za nimi skoro wiedzą, że sami przejadą.
#6. Ślimak czerwony
Ślimak czerwony to kolejny gatunek ślimaka drogowego. Pojawia się w sytuacji gdy wie, że na jego drodze świeci się czerwone światło więc nie ma żadnej motywacji aby jechać trochę szybciej gdyż i tak będzie musiał stać na tym czerwonym. Problemem jest to, że przez swoją jazdę wstrzymuje kierowców którzy mają zielone światło czy jadą w innym kierunku.
Tak jak widać na nagraniu, kierowca niebieskiej? (morskiej? zielonej? błękitnej?) Mazdy ma zamiar skręcić w lewo więc nie chce mu się sprawnie ruszyć i toczy się z niewielką prędkością, na dodatek przed samym skrętem jeszcze zwalnia. Tempo Mazdy jest jak ciężarówki (pewnie załadowanej) z drugiego! rządu z prawego pasa.
Zwróćcie uwagę czy sami nie stajecie się ślimakami czerwonymi bo wielu kierowców z którymi jeździłem i którzy sprawnie, dynamicznie ruszają spod świateł to w sytuacji gdy wiedzą, że będą mieli czerwone światło zaczynają jechać tak jakby nie paliła im połowa cylindrów w silniku. Podejrzewam, że gdyby kierowca tej Mazdy miał jechać prosto to ruszyłby w normalnym tempie, bez takiego zamulania.
Tym tematem załatwiam też kwestię ślamazarnego ruszania spod światłe. Kuleje u nas to ruszanie niemiłosiernie ale to oczywiste i chyba nie ma o czym pisać. Dobrą stroną jest przynajmniej to, że można tego startowego laga u innych wykorzystywać ale o tym będzie w jednej z kolejnych scen.
#5. Blokowanie przejazdu przy skręcie przed przejściem
Wszystkim dobrze znane i nielubiane blokowanie przejazdu przez auta skręcające w prawo i zatrzymujące się przed przejściem dla pieszych. Nie wiem dlaczego ale bardzo wielu kierowców ma problem z podjechaniem pod samo przejście a przynajmniej na tyle aby nie blokować przejazdu autom jadącym prosto. Poza tym, że zatrzymują się zbyt daleko to na dodatek zanim to zrobią to turlają się ze średnią prędkością 2 km/h.
Oczywiście każdy pieszy na chodniku to skarb w końcu mógłby jechać autem po ulicy a wtedy tylko powiększałby korki ;] Zarazem kulturalni ludzie nie blokują przejścia dla pieszych no ale jak czasami piesi będą musieli zrobić dwa kroki w bok to krzywda im się nie stanie. Jeżeli mamy długie auto, tak długie, że będzie ono wystawać nawet jak podjedziemy do krawędzi pasów to jak najbardziej powinniśmy podjechać jeszcze te pół metra co wiązać będzie się z wjechaniem na przejście. Stan wyższej gotowości jakim są siermiężne korki jak najbardziej usprawiedliwia taką jazdę!
#4. Najbezpieczniejszy odstęp na świecie
Ogromny odstęp od poprzedzającego auta w korku to po prostu drogowa patologia. Takie ponadnormatywne odstępy znacznie wydłużają zator co w mieście wiąże się z blokowaniem wcześniejszych skrzyżowań. Zwykle też zmniejszają przepustowość skrzyżowania, tj. na jednej zmianie świateł przejeżdża mniej aut niż mogłoby przejechać.
Zaraz ktoś powie, że trzyma dystans na wypadek awarii poprzedzającego auta, uderzenia w bagażnik czy meteorytu który wpadając w tę lukę nie uszkodzi nam auta. Wszystko się zgadza, w takiej sytuacji 1 metr czy półtora jak najbardziej wystarczy ale nie muszą to być 3 metry czy więcej! A jak auto przed nami popsuje się to kultura nakazuje pomóc go zepchnąć z drogi. I tak na tej zmianie świateł nie wyprzedzicie zawalidrogi bo auta z pasa obok już jadą swoje.
Poza tym w niektórych sytuacjach jak najbardziej należy podjeżdżać pod sam zderzak, na ostatnią kreskę czujnika parkowania ale o tym w kolejnym odcinku.
Jakby Aveo podjechało kawałek to drugie takie Aveo zmieściłoby się w tę lukę.
Jakoś wszyscy z tyłu nie boją się awarii auta i podjeżdżają odpowiednio blisko a jedna Mazda trzyma najbezpieczniejszy dystans jaki tylko można, może akurat drzewo będzie tutaj spadać?
W sumie są też dobre strony takich odstępów, tj. jak jadę skuterem to mam się gdzie chować podczas wyprzedzania tego korka.
#3. Ślimak korkowy
W każdym zatorze drogowym musi trafić się jakiś ślamazarny kierowca który ślamazarzy się z premedytacją. Najpierw czeka aż wszystkie auta przed nim odjadą a później wrzuca jedynkę, puszcza sprzęgło i tak toczy się aż znowu dojedzie czyjegoś zderzaka. Następnie tę czynność powtarza. Oczywiście za nim tworzy się kolejka aut jadących już z normalnym dystansem do poprzedzającego auta.
Prawdopodobnie ma nadzieję, że w czasie jego powolnego toczenia nastąpi zmiana świateł, auta odjadą i nie będzie musiał hamować. Niestety jeszcze nigdy tak się nie stało ale może tym razem?
Na nagraniach widać już samą końcówkę ślimaczej jazdy i dojazd od poprzedzającego auta.
Ślimak korkowy nie występuje w zatorach na jezdniach dwupasmowych bo wtedy pilnuje aby jakiś cwaniak nie wjechał przed niego.
Kiedyś jechałem za takim delikwentem, korek na kilka kilometrów, była to droga z jednym pasem, z podwójną ciągłą więc w oczach ślimaka drogowego jego mozolnie wypracowana pusta przestrzeń była niezagrożona. No, znudziło mi się już takie turlanie za nim, wyprzedziłem go a w praktyce to bardziej ominąłem i wtedy się zaczęło. Tak wkurzonego kierowcy to dawno nie widziałem, wydzierał się, wymachiwał rękami, oczywiście przestał bawić się na drodze i zaczął jechać normalnym tempem i z normalnym dystansem, a nawet na wniesieniu podjeżdżał jak najbliżej mógł abym przy ruszaniu zjechał na niego (chyba zapomniał, że to by była jego wina), w samo południe włączył światła długie aby mnie razić ;) Więc pamiętajcie, powolna jazda ślimaka korkowego nie wynika z jego ślimaczej natury czy przypadku a jest w jego dokładnie przemyślanym dziełem którego zniszczenie może doprowadzić go do furii.
Ślimak ślimaczy się i dojeżdżające do niego auta muszą jechać jego tempem. Zator jest dłuższy niż by mógł być i sięga do wcześniejszych skrzyżowań. Na powyższym zdjęciu kierowca trzeciego auta (włączony kierunkowskaz) mógłby już skręcić w lewo ale musi czekać aż zrobi się miejsce za skrzyżowaniem dla poprzedzających go aut.
#2. Wjazd tylko na jeden pas
Wyjazd z ulicy Nałęczowskiej na aleję Kraśnicką (Lublin) czyli wyjazd na ulicę z dwoma pasami ruchu. Nie wiedzieć czemu bardzo często w takiej sytuacji kierowcy zajmują tylko jeden, najbliższy sobie pas a sąsiedni zostawiają pusty i przy okazji blokują do niego dojazd innym kierowcom.
Za skrzyżowaniem jest kilkaset metrów ulicy dwupasmowej więc jest dużo miejsca aby ewentualnie zmienić pas na lewy przed kolejnym skrzyżowaniem. Co ciekawe zwykle jest odwrotnie, kierowcy z lewego pasa zjeżdżają na prawy więc ten który zostawili pusty na skrzyżowaniu.
Typowa droga zaznaczona jest na pomarańczowo a powinna jeszcze pokrywać się z kolorem zielonym. Z racji tego, że przejechać przed te skrzyżowanie mogą w zasadzie tylko auta które wjadą na skrzyżowanie (te które nie wjadą już nie zdążą bo zaświeci im się czerwone) to wielu kierowców wybiera alternatywny przejazd (zaznaczony na czerwono) czyli skręca w lewo z pasa do jazdy prosto. Jest to co prawda przejazd kolizyjny (dla linii niebieskiej) choć w praktyce to bardziej przejazd blokujący bo z racji niewielkich prędkości pewnie jeszcze nikt kolizji tutaj nie miał. (Źródło zdjęcia: Geoportal.gov.pl)
Tak to zwykle wygląda. Kierowca Opla Vectra powinien stanąć na skrajnym pasie, albo kierowca Golfa, a nie stawać za sobą bo wtedy kierowca granatowego Polo? już nawet jakby chciał to będzie miał trochę utrudnione zadanie z ominięciem tych dwóch aut. Kierowca białego auta już w ogóle nie da rady dojechać do tego wolnego pasa i aby przejechać będzie musiał wjechać na skrzyżowanie gdy już zapali mu się czerwone na sygnalizatorze stojącym kilka metrów za nim.
Widok trochę z boku. Zajęcie tego drugiego pasa nijak nie blokuje przejazdu.
Kierowca RAV4 skręcił sobie z pasa do jazdy prosto. Trudno mu się dziwić skoro tyle wolnego miejsca nie jest wykorzystywane. Oby tylko nikt w tym momencie nie chciał zawracać bo pewnie... klaksony poszłyby w ruch ;)
Oczywiście są też kierowcy którzy od razu zajmują ten prawy pas a za nimi ustawiają się kolejni. Czasami właśnie wystarczy aby jeden przodownik wytyczył szlak a wtedy kolejni kierowcy podążają już za nim.
Może się wydawać, że skoro przejedzie raptem 2, 3 czy 4 auta więcej (gdy trochę się ścisną) to gra nie jest warta świeczki ale to nie prawda. Przy zajęciu jednego pasa na jednej zmianie przejeżdżają ze 4 auta, kolejne już wjeżdża na czerwonym. Kolejne dwa to już wzrost przepustowości o 50 proc! W czasie popołudniowych korków zamiast 5 zmian świateł możemy stać "tylko" 3. Poza tym turlanie się w korku jest o wiele mniej irytujące gdy widać, że posuwa się on do przodu a nie ślamazarzy co też prowokuje do niekonwencjonalnych manewrów.
#1. Blokowanie przejazdu przy lewoskręcie
Jest to akurat bardzo codzienna sytuacja, występująca w różnorakich konfiguracjach, w mieście i poza ale warta do powtarzania bo te lewoskręty mocno kuleją. Najbardziej jest irytująco gdy to my jesteśmy bezpośrednio przed skręcającym autem i jeszcze spieszymy się. Wystarczyłoby aby kierowca Peugeota ustawił się bliżej linii i podjechał metra albo dwa. W jego sytuacji nic by to nie zmieniło a wszyscy za nim mieliby swobodny przejazd.
Na tę linię to śmiało może najechać czy nawet ją trochę przekroczyć jeżeli przeciwny pas jest szeroki. Należy wjechać jak najbliżej środka skrzyżowania, nawet jeżeli wiązałoby się to z mocniejszym wykręceniem kierownicy przy zjeździe. Niestety sporo kierowców nie jest gotowych na takie poświęcenie. Zatrzymują się tak jak jechali czyli na środku pasa, sporo wcześniej niż wysokość jezdni na którą będą skręcać. Na koniec i tak podjeżdżają te dwa metry zanim zjadą ze skrzyżowania.
* * *
CDN...
Czytaj także
Komentarze (61) skocz na koniec
No, ale nie mój cyrk, nie moje małpy...
Pozdrawiam myślących za kierownicą! Nie tylko o sobie.
I tak generalnie, sam dużo się dowiedziałem z komentarzy od czytelników pod materiałami w których opisywałem jakieś zdarzenia drogowe a sam przy okazji na coś nie zwróciłem uwagi czy złamałem jakiś przepis ;)
@stonka, tamtędy to wracam z toru i tyle dobrze, że zwykle w weekendy to ruch jest mały więc nawet jak ktoś mnie przyblokuje to za chwile można go ominąć prawym pasem...
chyba tak sobie myślą :)
W tym temacie przypomniało mi się skrzyżowanie Al. Racławickie, Legionowa i Spadochroniarzy. I wyjazd z Legionowej na Racławickie w stronę centrum. Tutaj wyjazd jest właśnie ja lewy las ale czasami trafiał się właśnie ktoś kto chciał ze Spadochroniarzy też wjechać na lewy i dochodziło do klaksonoczynów ;) No, jego pierwszeństwo, ale jakby tak każdy jadący z Legionowej miał uważać to przejechałoby o dwie trzecie mniej aut.
a lusterka nie ściemnią się jeżeli ktoś jedzie za blisko bo czujnik jest w lusterku wewnętrznym i *patrzy* przez tylną szybę... jak ktoś jedzie za blisko to widać światła w bocznych lusterkach a w środkowym już może być *za nisko*...
SUV i inne wyższe auta łapie nawet jak podjadą blisko :)
W sądzie za podjechanie na zderzak pewnie byłoby bez orzeczenia winy, ew. po połowie. Kolega miał obcierkę, nie z jego winy. Skończyło się w sądzie, który po iluś ekspertyzach i oględzinach stwierdził, że nie jest w stanie wskazać, kto zawinił.
Co do precyzyjnego określenia odstępu to w naszym kodeksie jest jeszcze:
Kierujący pojazdem jest obowiązany przy wyprzedzaniu zachować szczególną ostrożność, a zwłaszcza bezpieczny odstęp od wyprzedzanego pojazdu lub uczestnika ruchu. W razie wyprzedzania pojazdu jednośladowego lub kolumny pieszych odstęp ten nie może być mniejszy niż 1 m.
Większość miejskich korków jest determinowana przez sygnalizację i zarazem nie ma możliwości jazdy zieloną falą więc nie ma żadnego argumentu za tym aby próbować tę falę sobie zrobić jadąc 5 km/h.
nie znoszę swojego przełożenia na pierwszym biegu i sprzęgła w swoim obecnym samochodzie ;/
oczywiście tuż przy światłach ruszam dynamicznie, aby przejechało jak najwięcej samochodów
Zwróćcie wszyscy uwagę jak wygląda typowy korek patrząc z boku. Przypomina sprężynę. Przecież nierzadko korki tworzą się w miejscach, gdzie nie ma wypadku, sygnalizacji świetlnej ani innej wyraźnej przyczyny. Gdyby wszyscy kierowcy pilnowali poprzedzającego pojazdu, to korek w ogóle by nie powstał.
Również agresywna jazda powoduje korki, bo powstaje zamęt na drodze, kierowcy jadący za takim pojazdem hamują wcześniej i mocniej. Reasumując: starajmy się dostosować prędkość do warunków na drodze oraz do prędkości pozostałych uczestników. Problem korków zmniejszy się, a poziom bezpieczeństwa podniesie.
@Spalacz: może jakaś podbudowa naukowa? :) Sporo jest w sieci materiałów o korkach ulicznych.
Przyznam Spalaczu, że trochę mnie zaskoczyłeś, gdyż albowiem jest to już łamanie kodeksu drogowego i może się wiązać z nieprzyjemnymi następstwami. Skojarzyły mi się od razu filmiki *od ruskich*, gdzie piesi rzucają się na maski celem zmanipulowania wypadku. Daleko nie jest, żeby moda przeszła na naszą ziemię. Pierwszy z brzegu film: https://www.youtube.com/watch?v=egMzmR6Sl7Y
Zostawiam sobie taki odstęp z przodu żebym nie musiał co chwilę wachlować biegami i sprzęgłem. I nie sądzę żeby automat coś zmienił u mnie w tej kwestii. Twoja argumentacja zupełnie do mnie nie trafiia.
@Zyga, w sumie to cały ten poradnik miał być napisany jak naginać i czasami przekraczać przepisy drogowe ale raczej by tego nie wydano ;)
co do tego wjeżdżania na przejście to nie widzę nic *zdrożnego*, jak ktoś ma długie auto i są duże korki to aby przepuścić auto mógłby wjechać trochę na to przejście... do nas ta moda z rzucaniem się pod maskę jeszcze nie dotarła i mam nadzieję, że nie dotrze :)
Popieram - spalacz powinien wrocic do spalania benzyny, wychowanie zostawmy innym. Co prawda przypuszczam, ze jest to sposob na finansowanie bloga i nie mam z tym problemu, ale wolalem jednak sport niz moralizowanie....
teraz w automacie jest wygodniej;] ale w manualu takie dojezdzanie przez godzine to noga odpadała
chodzi o jedno, jeżeli wiadomo, że będziemy musieli się zatrzymać to podjeżdżamy w normalnym tempie i hamujemy, jeżeli jest szansa na zielone to płynnie zwalniamy ile trzeba ale bez przesady, nie na tyle aby utrudniać jazdę innym... nie odstawiamy numerów które w naszej głowie sobie tłumaczymy jako *czego się czepiasz, przecież i tak jest czerwone, i tak nie przejedziesz* bo to dotyczy tylko jazdy na prosto i tylko aut które są blisko spowalniającego, inni bardziej z tyłu już nie zdarzą przekroczyć sygnalizatora i na odcinku między światłami o pojemności 50 aut znajdzie się 40... akurat ja nie zdążę przejechać i to mnie irytuje :)
*akurat ja nie zdążę przejechać i to mnie irytuje*
I to przewodnia myśl Twoich ostatnich artykułów, Tobie coś nie pasuje więc wszyscy muszą się dostosować, piesi biegać po przejściu dookoła samochodów, wszyscy mają się spieszyć i siedzieć poprzednikowi na zderzaku żebyś Ty się zmieścił i szybko dojechał. Miasto to nie tptd, a nawet tam nie ma obowiązku (a tylko ewentualna uprzejmość) ustępowania szybszym.
Jeżeli Ty się w danym cyklu nie zmieścisz to na Twoje miejsce wjedzie 10 innych z bocznych uliczek którzy inaczej nie mieliby szansy się *wbić*. Potraktuj to jako dobry uczynek wobec bliźniego.
Twoja argumentacja kompletnie do mnie nie przemawia (i myślę, że kilku tu obecnych też się ze mną zgodzi). Jeżeli jedziesz w korku równo (choć powoli) to jeszcze nie zauważyłem, żeby było kilku takich, którzy trzymają odstęp rzędu 20m między sobą.
Też się przyznaję, że jestem *ślimakiem korkowym* ale w pewnych sytuacjach... Jeżeli są małe odległości między skrzyżowaniami to faktycznie można depnąć na ten gaz i powiedzmy te dwa razy się zatrzymać. Jeżeli jednak jadę dłuższym odcinkiem drogi, a od połowy (tej drogi) zaczyna się korek na powiedzmy 500m to nikt mnie nie namówi, żebym się trzymał pół metra od zderzaka - a jeżdżę taką ulicą praktycznie codziennie. Czasami jadę 7 km/h (bo tyle potrafię najmniej) a czasami 25 - 30 km/h bo auta posuwają się w takim tempie. Staram się hamować jak najmniej i jechać równo i nawet jak mam przed sobą odległość 50m to wiem, że nie dłużej jak za 30s. będę siedział gościowi na *stopach* bo go poprzednicy wyhamują. Mimo to, jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby mnie ktoś wyprzedził, a wręcz przeciwnie wszyscy jadą równo za mną z bezpieczną odległością.
Teraz mam automat i jazda w korkach jest o wiele przyjemniejsza niż poprzednim autem, ale ciągłe szarpanie moim dwu tonowym *autobusem* mnie nie rajcuje. Wolę jechać powoli ale jechać niż stać!
Przede wszystkim wyznaję zasadę, że należy jeździć tak, żeby innym nie przeszkadzać ale też nie cierpię jak mi się ktoś ryje 2m przed maskę jeżeli jadę np. ostatni (bądź nawet jedyny) czy to pieszy, czy włączający się do ruchu, a tym bardziej TIR na autostradzie...
Generalnie temat rzeka i można by tak długo....
@ Joseph - To widocznie mało jeździsz lub masz słaby wzrok skoro nie zauważyłeś. Może czasm sprawdź w lusterku co się dzieje za Tobą. ;)
mam wrażenie, że każdy z nas komentujących ma w głowie zupełnie inną sytuację...
@stonka, wiele znajomych twarzy widzę podczas stania na skrzyżowaniach :)
@stonka, faktycznie, noszę okulary ale w lusterko zaglądam często; co do kilometrów, może i nie za dużo, są tacy co jeżdżą 5x więcej, ale jeżdżę codziennie, więc widzę co niektórzy wyprawiają na drogach...
Czasem jak mam dużo czasu to się specjalnie z pasa obok wpierdzielam takiemu w tę lukę co by go trochę zachęcić do ciaśniejszego ustawiania się w rzędzie ;}
na obrazku jeszcze prościej...
ta ulica ma niecały 1 km i jest często całą zapchana... auta podjeżdżają co kilkanaście metrów i się zatrzymują, i tak znowu, cały czas, po drodze jest skrzyżowanie, kończy się ta droga tymi światłami, można skręcić w prawo albo lewo...
i załóżmy, że to widok z Twojego auta w którym to zrobiłeś sobie dystans i jedziesz 5 km/h z nadzieją, że jak doturlasz się do świateł to zapali się zielone (szanse niemal zerowe) i będziesz mógł płynnie przejechać... czy wszystko jest OK? co z autami które są za Tobą ale jadą w innym kierunku i mają zieloną strzałkę?
pomyśl sobie, że sam jedziesz za tym ślimakiem i już dawno mógłbyś skręcić na tej zielonej strzałce a tak musisz za nim się guzdrać bo on w tym momencie *przeciwdziała korkom* ;)
no i tak to wygląda w mieście gdzie ulice są poprzecinane innymi, nie wszyscy jadą w tym samym kierunku i nie wszystkich dotyczą czerwone światła które dotyczą *ślimaka*, nie trzeba jechać bezpośrednio za ślimakiem aby taka jazda była uciążliwa...
Z tego co widzę to na zdjęciu nie ma już korku, więc jadę normalnie ;)
Tak poważnie to fakt, należy patrzeć w lusterka i reagować gdy ktoś chce zmienić pas.
Polecam Ci również wyjazd z Łodzi do Strykowa na autostradę. Po 2 kilometrach znudzi Ci się szybkie dojeżdżanie i na kolejnych 3km korka sam zostaniesz ślimakiem :)
PS W środku dnia to akurat Warszawa się nie korkuje. 8-9, 16-18 rules :D
ile Ci wtedy spaliła w tym korku *)
#5. Blokowanie przejazdu przy skręcie przed przejściem
Niby chcesz pomóc, sprawić aby ludziom w miastach żyło się lepiej, ale piszesz takie rzeczy, które mogą wyrządzić wiele złego.
Przejście dla pieszych to miejsce szczególne, tam człowiek powinien czuć się bezpiecznie. Samochód, który częściowo zatrzymuje się na zebrze sprawia, że przestaje być bezpiecznie. Poza tym, mówisz o dwóch krokach w bok wykonywanych przez pieszych. Dzisiaj to będą dwa kroki, a za miesiąc samochód zablokuje całą zebrę. Przyzwolenie na drobne naginanie zasad sprawia, że łatwiej przychodzi bardziej stanowcze olewanie. Zostań pieszym. Pieszym w dużym mieście. Najlepiej pieszym z dziećmi i doświadczaj przyjemnego przekraczania zygzakiem i wymijania miłych kierowców.
Można nie blokować samochodów jadących prosto i nie terroryzować przechodniów. Wystarczy bardziej *wyprostować* zakręt zamiast ścinać go tuż przy krawężniku.
p.s. kiedyś też byłem fanem minimalnych odstępów między samochodami stojącymi w korku lub czekającymi na zmianę świateł. Zmieniłem zdanie gdy w jednej z gazet motoryzacyjnych przeczytałem, że takie zachowanie powoduje, że mamy mniejszą możliwość ruchu, co może mieć znaczenie w dwóch sytuacjach 1. gdy samochód przed nami się popsuje i będziemy próbowali go ominąć, 2. gdy będziemy chcieli ustąpić pojazdowi uprzywilejowanemu.
Samochody stojące w korkach to nie jest największy problem ludzkości. Ważne jest aby być uprzejmym dla słabszych (pieszych, rowerzystów), my kierowcy samochodów poradzimy sobie.
p.s.2 odnośnie zatrzymywania się z dala od sygnalizatora - gdybyś pomyślał może udałoby ci się znaleźć chociaż kilka wytłumaczeń takiej sytuacji:
1. bardzo wysoki kierowca, z ustawionym pionowo fotelem jeśli zatrzyma się zbyt blisko aby zauważyć co wskazują światła będzie musiał się zgiąć, prawie łamiąc sobie kark. Złamanie karku z pewnością nie wpłynie na poprawę płynności ruchu
2. Zostawiając odpowiedną ilość miejsca przed sygnalizatorem kierowca ma dobrą widoczność i przy okazji może odpowiednio szybko rozpędzić samochód tak aby płynnie opuścić skrzyżowanie.
2. nie chodzi o minimalne odstęp ale o standardowy 1m czy 1,5m a jedynie w szczególnych przypadkach o mniejszy odstęp, tam gdzie po prostu widać w lusterku, że ktoś z tyłu nie mieści się na skrzyżowaniu... wiele osób trzyma 3-4 metrowe odstępy a w takie to już mieszczą się małe auta... 1 metr jest wystarczający aby ominąć auto czy zjechać na bok gdy jedzie pojazd uprzywilejowany...
3. wiem, że wielu ludziom wygodnie jest stanąć 5 metrów przed sygnalizatorem... linia namalowana na jezdni wyznacza miejsce zatrzymania (kodeks drogowy) a ludzie i tak sobie staną 4 metry wcześniej *aby nie złamać sobie kręgosłupa*... to jest chyba sedno problemu, tj. jadę i staję jak mi wygodnie i jak mam pewność, że zjadę ze skrzyżowania to olewam to co dzieje się za mną...
ile razy dziennie przeciętny kierowca rusza jaki pierwszy spod sygnalizatora? 0? 1? no to może się *poświęcić*... kto jest wysoki niech po prostu przechyli głowę ;)
naprawdę nie ma co tutaj filozofować, kogo nie przekonuje to, że zbyt duży odstęp przeszkadza tym za nami to niech trzyma się kodeksu drogowego, wszystkie linie są namalowane zgodnie z kodeksem drogowym, zapewniają odpowiednią widoczność, itd... chyba trochę szukasz dziury w całym :)
raz na rok tak jeżdżę, na co dzień warszawskie korki mi nie przeszkadzają ;)
http://dobrymechanik.pl/artykuly/czytaj/336/porady/kiedy-mandat-jest-niesluszny/