Snow&Fun wstępne starcie
2012-02-03|Na torze|Komentarze: 2
W celach rozpoznawczych byłem na śnieżnym torze Snow&Fun na lotnisku w Nowym Targu. Fajna jazda, tylko ciężko wrócić na tor, nawet z Quattro... Rozpoznanie wykonane, podoba mi się, mam zamiar pojechać tam jeszcze raz.
Organizator: www.devil-cars.pl, i pierwsze przebiegi na torze: Snow&Fun, czyli traktor rządzi.
Co, gdzie i jak z tym Snow&Fun?
Jazda wynajmowanymi na torze lub własnymi autami po śnieżno-lodowym torze, przygotowanym na lotnisku w Nowym Targu (niedaleko Zakopanego).
Teraz wrzucam tylko parę zdjęć, kilka informacji, a właściwą relację, też testującą to czy tamto, chcę przygotować przy następnej wizycie na tym torze.
Start Snow&Fun
Na torze byłem dwa razy, bazą wypadową była Białka Tatrzańska. Za pierwszym razem nie mogłem pojeździć bo tor był poprawiany, straż pożarna nawoziła wodę. Dlatego następnego dnia przyjechałem drugi raz. Wniosek z tego taki, że należy przed przyjazdem, szczególnie jakąś grupą, zadzwonić i zorientować się w stanie toru i możliwości jazdy.
Sam dojazd na tor, gdy myślami jesteśmy już na nim, wyłączamy ESP, może być "zakręcony", tak na 560 stopni...
Jak wspomniałem, na torze można jeździć własnym autem, albo wynajmowanym na miejscu (razem z kierowcą). Aut jest kilka, jedno z nich to Subaru z karbonową maską i dachem.
Przy niskiej temperaturze ten karbon trochę się pomarszczył :]
Safety-cars czekają w pogotowiu. Niestety to diesle (choć z małym przebiegiem, niekręcone) i gdy ja jeździłem to po prostu nie odpaliły.. Też z tego powodu warto przed przyjazdem zadzwonić i umówić się na jakąś godzinę, tak aby wcześniej organizatorzy przygotowali jakiś pojazd, który będzie wyciągał nas na tor.
Ja zapowiedziałem się, że przyjadę na 12.00. Tego dnia w tym czasie miało jeździć kilkanaście Evo i chciałem przez chwilę z nimi pojeździć. Ale przyjechałem przed 10.00, tak dla zmyłki ;-] musiałem wcześniej... a Evo przesunęło swój przyjazd o kilka godzin.
Temperatura była konkretna. Pochwalę się, że z trzech kierowców tylko ja odpaliłem auto z parkingu w Białce ;-] nawet za pierwszym razem, choć rozrusznik miał chwilę zawahania.
Z tego mojego wcześniejszego przyjazdu i niskiej temperatury wynikło kilka problemów, głównie z odpaleniem ciągników. Ale odpaliło 5er z xDrive, które dało radę wyciągnąć mnie na tor.
Przed wjazdem na tor podpisujemy oświadczenie, że za ewentualnie zniszczenia samolotu płacimy z własnej kieszeni ;-) a myślałem, że to taka atrapa, jako dekoracja sobie stoi... ale jazda po torze jest tak ukierunkowana, że trzeba by było jechać pod prąd, ze sporą prędkością, aby ten samolot uszkodzić.
Pętla po której jeździłem, i po której jeżdżą wszystkie auta, które nie są terenowymi, jest na całej swojej długości równa, płaska i... lodowa. Trochę ślisko jest, ale ponoć tak ma być, po to straż tę wodę woziła, aby zamarzło, wtedy nawierzchnia nadal ma przyczepność, ale już się tak nie niszczy i nie trzeba co chwilę jej ubijać i wyrównywać kolein.
Na gładko i ślisko ma być przygotowany cały tor w ciągu tygodnia, w sumie kilka kilometrów trasy. W tej chwili większość toru to off-roadowy odcinek, polecany dla aut, które nie boją się o swoje osłony zderzaków.
Oczywiście na wyrównanych odcinakach nie ma co się obawiać o zderzaki, zaspy na brzegach są niskie, śnieg jest miękki, i nie ma szans na jakieś wgięcia czy oderwania osłonowych elementów. Pewnie nawet kołpaków nie dałoby się zgubić.
Chyba lepszą nazwą byłoby Ice&Fun :-)
Moja jazda Ice&Fun
Generalnie, jazda polega na wypadaniach na pobocze i powrotach na nie. W między czasie możemy ćwiczyć jazdę na śliskiej nawierzchni, omijać pachołki. Te postawione są głównie w celu ograniczania prędkości i wypadów poza tor. Niestety przy napędzie na obie osie trzeba trochę szybciej jechać aby dostarczyć sobie trochę wrażeń, co po pewnym czasie kończy się na poboczu. Choć na lodowatej nawierzchni też nie trzeba wiele, wystarczy trochę mocniej dodać gazu i lecimy bokiem.
W sumie jeździłem tylko kilkadziesiąt minut, a drugie tyle czekałem na poboczu. Najdłużej za pierwszym razem, gdy nie było na miejscu żadnego safety-cara co by mógł mnie wyciągnąć.
Na pierwszy rzut oka nie wyglądało to źle, próbowałem śnieg odgarniać, coś tam kombinować, ale nie było żadnych szans na samodzielny wyjazd. Wszystkie koła się na raz kręciły, żadne tam rozdziały momentów między osiami i inne wynalazki nic nie poradzą jak auto zawiśnie na śniegu. Nawet nie musi zawisać, wystarczy, że pod żadnym kołem nie ma odrobiny przyczepności.
Wygląda jak zawieszenie jak na rajd Dakar ;-)
Przy tych -24,5 stopniach na chodzie było tylko driftowe BMW ze zespawanym mostem, w końcu ma silnik benzynowy. Szans nie było żadnych, ale w oczekiwaniu na ciągnik można było i tego spróbować. Tutaj akurat szpera była naszym sprzymierzeńcem, bo wystarczyło jednym kołem jechać po przyczepnym poboczu. Kąt trochę za duży, ale może coś tam się poruszy, jakaś nadzieja była... oczywiście nic z tego nie wyszło.
Ciągniki niestety nie odpaliły, ale odpaliło BMW 5 z xDrive, któremu udało się mnie wyszarpać z tego pobocza.
Później jeszcze raz potrzebowałem pomoc przy powrocie na tor. Nawet przy tak błahej sytuacji, gdy jedna oś była pół metra na śniegu nie dało się samodzielnie powrócić na tor. Tylne koła na lodzie, przednie prawie sobie wiszą, przy gazowanie wszystko się kręci w miejscu.
Jak już wspomniałem, rozpoznanie ocenione zostało pozytywnie. Wiem co i jak, wybieram się jeszcze raz. Tym razem z łopatą. Mam zamiar nakręcić sporo materiału, różnorakich śnieżnych prób i testów.
Dodano po 3 tygodniach...
Niestety przy kolejnej wizycie na śnieżnym torze warunki nie pozwalały na jazdę. Od kilku dni temperatura była plusowa i bardzo szybko tworzyły się koleiny. Jeszcze wcześniej napadało sporo śniegu, który był usuwany na pobocze, co tworzyło wysokie zaspy na których można było bez problemu uszkodzić auto.