Tor Poznań Track Day
2011-10-24|Na torze|Komentarze: 8
Ależ się działo... jak można scharakteryzować jazdę po torze? jest szybka? zapewnia niezapomniane wrażenia z jazdy? gwarantuje sportowe emocje? wszystko się zgadza... bezpieczna? także, jest zabezpieczenie medyczne, wykwalifikowani instruktorzy, jasne zasady, sędziowie wirażowi, o kaskach na głowach dla formalności tylko wspomnę... a niebezpieczna? dwa auta wróciły na lawetach, kilka wyciąganych było ze żwirku, niezliczona ilość miała epizody poza torem, z których wiele mogło zakończyć się na bandzie... tak, jest niebezpieczna, dla początkujących nawet bardzo...
Wybrałem się na ostatnią tegoroczną edycję Tor Poznań Track Day, która odbyła się 16 października (2011). Track Day to otwarte imprezy w ramach których jesteśmy najpierw teoretyczno-praktycznie szkoleni z techniki jazdy po torze aby później już samodzielnie po nim sprawnie jeździć.
Poniżej wyjaśnię kilka kwestii i dam parę złotych rad dla osób, które chciałby by się wybrać na takowy Tor Poznań Track Day. Była to moja pierwsza taka impreza.
Dla kogo Track Day?
Dla amatorów, z własnym autem. Dla średnio i wyżej zaawansowanych także, ale to opiszę za kolejnym razem ;-) Nie ma żadnych szczególnych wymagań, w zasadzie każdy z ulicy może się zgłosić, zapłacić i wziąć udział w szkoleniu i jazdach po torze. Trzeba mieć kask, który za pierwszym razem można na miejscu wypożyczyć. Za kolejnym też można, ale nie wypada, w końcu bycie wtedy już średnio-zaawansowanym do czegoś zobowiązuje ;-)
Jakim autem przyjechać?
Teoretycznie każdym samochodem można wjechać na tor, ale najlepiej aby chociaż koło jakiegoś sportowego stało. Jazda po torze bardzo szybko weryfikuje sportowe cechy aut, i dobrze by było aby chociaż było co weryfikować. Jeżeli przyjedziecie VW Golfem ze 110 konnym silnikiem to szybko zdacie sobie sprawę, że jazda nim tych niezapomnianych wrażeń nie zagwarantuje. Na zakrętach będziecie wypadali, na prostych katowali silnik a i tak nie zbliżycie się do prędkości tych jakie uzyskiwaliście na autostradzie do Poznania. Ale jeżeli temu Golfowi choćby założycie odpowiednie opony to już wszystko się zmienia, a dalej utwardzicie zawieszenie, zainstalujecie lepszą turbinę do swojego TDI czy wstawicie chipa to jak najbardziej można szlifować technikę torowej jazdy.
Jeszcze raz. Nikt złego słowa o waszym samochodzie nie powie, jaki by on nie był, każdy wjeżdża czym chce. Lepiej przyjechać tym co się ma niż w ogóle nie przyjechać. Ale już na szkoleniowych przejazdach dojdziecie do wniosku, że słabym autem, które nie ma nic co by trzymało je na torze, za bardzo sensu jeździć nie ma i po prostu nie będziecie zadowoleni. Wtedy dochodzi jeszcze konieczność ciągłego przepuszczania szybszych aut.
Jak przygotować auto?
Jak akapit wyżej, można przyjechać takim autem jakie się ma, bez żadnych zmian, ale jazda po torze to nie jazda po ulicy. Na nikim nie zrobi wrażenia to, że wykręcisz dobry czas w ogóle nieprzygotowanym autem, bo znaczyć to będzie tylko tyle, że nie korzystasz z pełni możliwości jakie to auto dalej i po prostu marnujesz benzynę. Powiesz "wykręciłem ten czas na zwykłych oponach", a będzie to odebrane jak "wiozłem w bagażniku trzy worki ziemniaków", więc po co te ziemniaki wozić?
Czyli przede wszystkim opony. Najlepiej aby były jakieś prawie-sportowe, choćby w nazwie albo wizualnie :-) najgorsze są zwykłe balony na małej feldze. Asfalt na torze jest bardziej szorstki, dzięki temu przyczepność na nim jest wyraźnie lepsza niż na zwykłej drodze, a skutkiem obocznym jest szybkie zużywanie się opon. W przypadku najzwyklejszych, drogowych opon to zużywanie należy określić po prostu niszczeniem opon. Po takiej jeździe krawędzie elementów bieżnika będą wystrzępione.
Płyn hamulcowy. Powinno się go wymieniać na czas jazdy po torze na płyn o podwyższonej temperaturze wrzenia. Standardowo jest to około 200 st. C, a te na tor powinny mieć w okolicach 300. Generalnie to z całymi hamulcami jest spory problem, ten płyn to tylko podstawa. Dalej powinno się wymienić zaciski na też bardziej wytrzymalsze, najlepiej z tarczami. Po prostu wszystko to się rozgrzewa do granic swoich wytrzymałości, płyn zaczyna się gotować, tarcze się wykrzywiają, i hamowanie się nie jest już takie jak powinno być.
Zawieszenie. Od ręki go nie zmienimy na twarde, ale jeżeli szwagier potrafi, to niech coś zrobi.
Dalej moc silnika. Jeżeli da się w jakiś prosty sposób ją podwyższyć, a zwykle się da bez wymieniana silnika, to warto to zrobić. Nie na pierwszy raz na torze, ale na już kolejne sami będziecie się nad tym poważnie zastanawiali. Trzeba też pamiętać o badaniu głośności auta przed wjazdem na tor, bez tłumika ale z 5 KM więcej nie wjedziemy.
Tyle wystarczy. Ja oczywiście niczego co wyżej opisałem nie miałem. Moje baloniaste opony straciły chyba ze 3 mm bieżnika. Dobrze, że zima na horyzoncie, jakoś na nich dojadę. Z przegrzewającymi się hamulcami też były problemy. Zawieszenie też powinno być twardsze, mimo, że teraz już do twardszych należy.
Rejestracja i wjazd na tor
Wszystko co opisuję dotyczy amatorów, plan dnia na torze dla zaawansowanych jest trochę inny. Uczestnicy dzieleni są na grupy. Pierwszy podział jest na grupy szkoleniowe, chyba większej filozofii nie ma, po prostu każda grupa ma swojego instruktora, który będzie tłumaczył jak jeździć po torze.
Równoległy podział dotyczy możliwości auta i umiejętności kierowców i jest on opracowywany pod kątem późniejszych samodzielnych jazd. Tutaj grypy są trzy: zielona, niebieska i czerwona. Poszczególne kolory jeżdżą wspólnie po torze i oczywiście chodzi o to, aby tak podzielić uczestników aby sprawnie jeździli i nawzajem sobie nie przeszkadzali.
Docelowe kryterium to czas jaki dany kierowca jest w stanie uzyskać swoim autem. Nowi czasów nie mają, więc dzieleni są na podstawie aut jakimi przyjadą, co później jest ewentualnie korygowane. Gdy przyjedziesz BMW M3 to otrzymasz kolor niebieski, ale jeżeli wśród niebieskich będziesz zawalidrogą to zostaniesz przesunięty do zielonych. Analogicznie z autami, które na szybkie nie wyglądają ale takimi są, dostają na dzień dobry grupę zieloną, z której po kilku okrążeniach mogą zostać przesunięci do grupy niebieskiej.
Największy rozstrzał jest oczywiście w grupie zielonej. Tutaj znaleźć się może i wspomniane BMW M3, które nie daje sobie rady w niebieskiej, jak i tuningowany VW Golf, czy w ogóle nie ruszany Fiat Punto.
Szkolenie z jazdy po torze
Uczestnicy podzieleni są na grupy, w śród nich są kierowcy z kolorem zielonym oraz niebieskim, początkujący i ci którzy już wiele razy jeździli po torze. Nie wiem czy jest ono obowiązkowe dla tych co już wiele razy jeździli, ale oczywiście bardzo wskazane dla mniej doświadczonych, szczególnie, że omawiane są torowe aktualności, tj. wygładzenie jakiejś nierówności, wymiana fragmentu nawierzchni, wydłużenie tarki, itp.
Moja grupa składała się z 12 osób, sporo. Instruktorem był Jakub Gerber (dla nowicjuszy znany z tego, że jest pilotem Roberta Kubicy gdy ten przesiada się z bolidu do auta rajdowego, jechał też z nim gdy Kubica miał wypadek). Tor jest wtedy dzielony na 4 fragmenty, i przejazd przez każdy fragment, każdy zakręt jest szczegółowo omawiany. Po teoretycznym omówieniu danego fragmenty jeździmy sobie po nim gęsiego za instruktorem, później samodzielnie z uwagami przekazywanymi przez krótkofalówkę od instruktora, który stoi w zakrętach. Następnie przejeżdżamy na kolejny fragment toru.
Dla początkujących problemem jest duża ilość aut. Instruktor jedzie na początku, za nim każdy stara się jechać takim samym torem jazdy, tak aby ten z tyłu wiedział też jak najlepiej jechać dany odcinek. Ale w praktyce każdy robi jakiś mały błąd względem idealnego przejazdu, skutkiem czego ci na końcu już jadą po swojemu. Pewnym rozwiązaniem jest wstawienie w połowę stawki doświadczonego uczestnika, który będzie korygował przejazd. Takie szkolenie trwa ze 3 godziny. Jesteśmy już wyszkoleni, możemy jeździć. Wymieniamy krótkofalówki na kostki do pomiaru czasu.
Już w trakcje jazd szkoleniowych, przy małych prędkościach, wypadnięcia poza tor się zdarzały. Jedno auto otarło się o bandę, straty niewielkie. Tutaj już dodam, że praktycznie nie jest możliwa jazda po torze przez początkującego bez wypadania poza tor. Jeżeli myślisz, że na początek sobie pojeździsz powoli, tylko technika jazdy w zakrętach, to się najprawdopodobniej mylisz. Albo będziesz jeździł bardzo wolno, zdecydowanie za wolno jak na jazdę po torze, albo będziesz jeździł jak najszybciej ci się wydaje, zwykle za szybko, zwykle jakoś tam w tym zakręcie się utrzymasz, choć czasami będzie się to kończyło w żwirze albo w trawie. Albo na bandzie.
Jazda z instruktorem
Amator to amator, poprawna jazda po torze nie jest łatwa, dlatego niezbędny jest przejazd z instruktorem na fotelu pasażera, który jeszcze raz nam powie to co tłumaczone było na szkoleniu. Jest to bardzo ważne! Kto nie jeździł z instruktorem to popełniał banalne błędy! Dlatego łapcie jakiegoś instruktora aby z wami się przejechał kilka okrążeń. Początkujących nie ma zbyt wielu, nie będzie wielkich kolejek, a instruktorzy po to tam są, aby z amatorami się przejechać. Dopiero po takiej jeździe będziecie w miarę rozumieli jak powinno się po torze jeździć, co oczywiście nie znaczy, że będziecie potrafili tak jeździć.
Przejazdy z instruktorem odbywają się w trakcje właściwych jazd po torze, wraz z innymi uczestnikami. Dopiero w takich warunkach, przy odpowiedniej prędkości, da się pojąć jak dane zakręty należy przejeżdżać, jak auto się w nich zachowuje. Trzeba się z instruktorem kilka okrążeń przejechać! Koniecznie!
Samodzielna jazda po torze
Jesteśmy wyszkoleni, możemy sobie jeździć. Każda z kolorowych grup ma swoje oddzielne 20-minutowe sesje. Jak wyżej napisałem, największy rozstrzał jest w grupie zielonej, bo tutaj znajdują się wszelakie auta, od tych najwolniejszych do szybkich. Na dodatek czasami na torze mogą się jednocześnie pojawić auta z grupy czerwonej i zielonej. Czyli trzeba patrzeć w lusterka, bo Porsche są wszędzie.
Pierwszy zakręt z mocniejszym hamowaniem po wjeździe na tor, i pierwszy wyjazd poza tor. Co się stało? chyba opony za zimne. Byłem przekonany, że wyhamowałem jak należy, w początkowym etapie zakrętu też wydawało mi się, że jadę dobrze, a tu niespodzianka... później jeszcze raz w tym samym zakręcie miałem podobną przygodę. I poza mną bardzo wielu innych uczestników.
To zakręt numer 3. Tutaj chyba było najwięcej wypadów poza tor. Po pierwsze, to pierwszy zakręt po wjeździe, jeszcze opony nie są rozgrzane a przede wszystkim jest bardzo zdradzieckie miejsce. Bo tutaj właśnie należy najmocniej przyhamować, a nie na końcu prostej startowej, którą chwile wcześniej przejeżdżamy i sądzimy, że duże prędkości są już za nami. A przed zakrętem nr 3 prędkości są niewiele mniejsze niż na prostej startowej, a zakręt nr 3 jest zdecydowanie ciaśniejszy niż nr 1.
Później już było lepiej, choć za każdym okrążeniem widziałem coraz to nowe ślady opon w prowadzące poza tor.
Już na pierwszej sesji zielonych pojawia się czerwona flaga. Wystrzeliły poduszki powietrzne. Przerwa na kilkanaście minut. W takim przypadku harmonogram dalej jest zachowywany, zieloni zjeżdżają z toru, niebiescy tracą swoją sesję. Później pod kątem incydentów na torze było jeszcze ciekawiej. Kilka aut znowu poza torem, same nie są w stanie wrócić. Przerwa. Safety Car, którym jest Porsche Cayenne, jedzie wyciągać je na tor.
Granica między wypadnięciem poza tor a zatrzymaniem się na bandzie jest bardzo cienka. Na trawie nie ma żadnego hamowania, a bandy mimo, że na pierwszy rzut oka są położone daleko od asfaltu to w krytycznym przypadku zbliżą się w mgnieniu oka.
Po każdej kolejnej przerwie na torze było coraz więcej aut. Każdy chciał jak najszybciej wyjechać bo kolejna czerwona flaga była tylko kwestią czasu. Trafić na czysty tor było bardzo trudno, praktyczne zawsze się jechało na kilka sekund przed innym autem, często za blisko.
UWAGA! Powyższe nagranie to NIE JEST prawidłowy przejazd. Praktycznie każdy zakręt był źle przejechany.
Największym problemem początkujących jest zbyt wczesne wchodzenie w zakręt. Na powyższym nagraniu w praktycznie każdy zakręt zbyt wcześnie wchodziłem, na każdym traciłem kawałek sekundy. Trudno się opóźnia hamowanie, szczególnie gdy co chwilę ktoś wypada poza tor, widać świeże ślady hamowania, kontynuowane na trawie.
Co oczywiste, jazdę po torze nijak nie można porównać do akrobacji po publicznych drogach. Ja sobie nie przypominam żadnego miejsca, które by przypominało jakiś fragment toru. Poza wspominanym już asfaltem, który trzyma nieporównywalnie lepiej, to tor jest po prostu gładki jak stół, proste i zakręty. Systemy trakcyjne na torze się nie włączają, jeżeli już kontrolka zaczyna migać to znacznie wcześniej sami wiem, że źle wjechaliśmy w dany zakręt i będą pomagały tylko się ratować. Jeżeli miga kontrolka trakcji to znaczy, że robisz to źle, nie umiesz kompletnie jechać. Nie ma takiej możliwości, aby systemy przeszkadzały w jeździe, pobiciu rekordu.
Jeżeli ktoś podczas jazdy po drogach wyłącza w swoim aucie systemy trakcyjne bo twierdzi, że go ograniczają, to można być pewnym, że koło toru wyścigowego to on nawet nie przejeżdżał. Po prostu niszczy auto, kompletnie nie wie jak tym autem można jeździć. Powtórzę, kontrolka trakcji mówi, że jedziesz źle i jeżeli ją wyłączymy to naszych umiejętności automatycznie to niestety nie podnosi. Pomijam już to, że w żadnym wypadku publiczne zakręty nie przypominają tych na torze.
Kolejna czerwona flaga. Pogotowie wjeżdża na tor. Poważna wypadek, auto zniszczone, blacha nie nadaje się do naprawy. Na szczęście kierowcy i pasażerowi nic się nie stało. Wypadek zdarzył się przed zakrętem nr 12, w miejscu w którym raczej wypadki się nie powinny zdarzać. Na dodatek nie była to jazda na czas, na bicie rekordu. Ot, takie szybszy przejazd, z pasażerem. Kierowca z grupy zielonej, ale nie był to jego pierwszy raz na torze, auto było robione specjalnie pod jazdę po torze, odpowiednie opony, zawieszenie, małą masa, dobre czasy, prawie na grupę niebieską.
Z każdą koleją przerwą spadała mi ochota do bicia rekordu okrążenia. Na szczęście. Presja jest duża, w końcu każdy zakręt mogłem przejechać lepiej, każdy poprawić, wystarczyło tylko wyjechać na tor. A zarazem, kto jak nie ja może być kolejnym na bandzie? Amator, hamulce rozgrzane, opony zużyte, chęć bicia rekordu, impreza się kończy, czy to nie najlepszy moment na kraksę? Odpuściłem sobie.
Atmosfera była bardzo wypadkowa, kolejne czerwone flagi aż same cisnęły się do rąk sędziów. Ponoć zwykle jest spokojniej. Teraz było wyjątkowo, bo ostatnia edycja Track Day w tym roku, trzeba pobić rekord przed zimą. A po drugie, słoneczna dzień, prawie jak na wakacjach, gdy temperatura toru była o 20 stopni wyższa, opony lepiej trzymały i czasy były lepsze.
Trzeba do takiego Track Day przygotować, siebie i auto. Trzeba wiedzieć kiedy sobie odpuścić. Niektórzy przyjeżdżali kilkaset kilometrów na tor, przejeżdżali kilka okrążeń i już wiedzieli, że jazdy nie będzie, czasów nie pobiją, tylko robili okrążenia w rekreacyjnym dla nich tempie, dla nich impreza się już kończyła. Nie płakali. Na następnym Track Day może będzie lepiej. Teraz nie ma co ryzykować.
Czytaj także
Komentarze (8) skocz na koniec
To teraz przed Tobą jakaś wycieczka na tor, na którym można wynająć faktycznie *torowy* samochód - przygotowany profesjonalnie, z fotelem, oponą, zawiasem i setupem pasującym do zadania. Dopiero wtedy zobaczysz różnicę... ;)
Najlepiej dwa dni na Nordschleife - pierwszy w Swifcie z Rent4Ring, a drugo w Scirocco lub Lotusie...
Co Ty na to?
Chyba tak. Coś czuję, że na takich Track Dayach trochę po bywam, więc co do Nurburgring/Nordschleife to jak najbardziej ;-) pora zacząć się tym interesować...
Trzeba tylko odbyć *rachunek sumienia* ze swoim stanem konta i wybrać opcję wynajmu: http://www.rent4ring.de/de/info/rennwagen-mieten-fuer-nordschleife.html
Myślę, że na pierwszy raz na Ringu pół dnia to aż nadto wrażeń.
hobby motorowe nigdy tanie nie było, ale w amatorskim wydaniu też nie odbiega od innych podobnych... quad, karting, itd... aby na nartach się rozpędzić też trzeba trochę pieniędzy wydać... to samo jeżdżąc szybko rowerem... tutaj w cenie też jest szkolenie z jazdy po torze, zorganizowana impreza, *cały dzień atrakcji*, czy *przygodę na torze* aż tak wiele nie jest... z drugiej strony nikt z uczestników nie miałby nic przeciwko jakby to kosztowało np. 350 zł ;)
dla porównania wjazd na inne tor:
Kielce, Ułęż: 250 zł
Lublin: 40-80 zł