Wyścig sztafet LeMans 123 w Lublinie
2012-01-21|Karting|Komentarze: 11
To złoty medal drużynowego wyścigu sztafet LeMans 123! Wygraliśmy!
Niestety nie udało mi się nagrać emocjonującej końcówki, jak i samego startu, szczególnie pierwszego zakrętu, do którego trzeba było trochę dobiegnąć (gdzie czas dla fotoreporterów?). Później po kilkudziesięciu minutach wiedzieliśmy, że to my będziemy walczyć o pierwsze miejsce więc nie biegałem z kamerą po torze a zajmowałem się z drużyną pilnowaniem i korygowaniem naszej zwycięskiej strategii. Jak już wyścig się ukończył, po niesamowicie emocjonującej końcówce, to przypomniałem sobie, że jej nie nagrywałem :-/ ale mam nadzieję, że tym razem opis odda więcej niż tysiące klatek nagrania ;-)
W tej relacji będę odnosił się do wcześniejszego wyścigu pt. Puchar Olimp 2011 w Lublinie organizowanego przez Lubelską Ligę Kartingową na torze Cartmax i najlepiej także z nim się zapoznać aby lepiej zrozumieć LeMans 123.
LeMans 123 to drugi wyścig z lubelskiego cyklu imprez kartingowych, organizowanych przez Cartmax i Lubelską Ligę Kartingową. Zawody odbyły się 21 stycznia 2011, na krytym torze Cartmax na parkingu w Galerii Olimp w Lublinie.
Wyniki sztafety LeMans 123 w Lublinie
Dream Team - czyli mój 4-osobowy zespół, Marcin K. (ja), Marcin M., Michał P. i Hubert P. W końcówce tego ponad dwugodzinnego wyścigu udało nam się usiąść na zderzaku prowadzącemu zespołowi i ostatecznie dojechaliśmy ze "zderzakową" stratą. A to my otrzymaliśmy złoty medal bo nie mieliśmy kar czasowych doliczanych do końcowego wyniku (albo mieliśmy ich mniej).
iStrefa - Maciej Z. i Bartek Z. - przez cały wyścig prowadzili a Maciej Z. regularnie wykręcał czasy poniżej 24,5 sek! (prestiżowa granica na co dzień to 25,0 sek.) niestety skutkiem ubocznym szybkiej jazdy jest jeszcze szybsze dojeżdżanie do poprzedzających zawodników i konieczność ich wyprzedzania. Za którymś razem zespół otrzymał karę i podejrzewam, że w końcówce wyścigu starano się nie podejmować nadmiernego ryzyka związanego z wyprzedzaniem blokującego zawodnika, na czym najbardziej skorzystał nasz zespół.
JCF - gościnny zespół na lubelskim torze (tj. nie poznaję kolegów ze wcześniejszych zawodów, dopiero teraz zakładam "teczkę osobową"), który musiał toczyć zaciętą walkę z pozostałymi drużynami, szczególnie z czwartą, która mocno napierała a jednak nie wygrała - zatem oni musieli napierać jeszcze mocniej... czy może tamci tak napierali, że posypały się kary? chyba, że coś mi się pomieszało... w każdym razie gratulacje, podium na dzień dobry na naszym torze, ze starymi wyjadaczami znającymi każdy zakręt to znakomity wynik!
Wyścig indywidualny liderów zespołów LeMans 123
Bartek Z. (iStrefa)
Paweł C. (Gin z Tonikiem)
Michał P. (Dream Team)
Michał P. z naszego zespołu pt. Dream Team dojechał w wyścigu indywidualnym na trzecim miejscu.
Formuła i zasady LeMans 123
LeMans 123 to sztafetowy wyścig, trwający 123 minuty. Startowało 6 drużyn, z których każda składać się mogła z 2-4 zawodników. Nie było żadnych eliminacji do imprezy, tylko poprzez zgłoszenia i opłacenie udziału danego zespołu.
O kolejności na starcie wyścigu decydowały krótkie kwalifikacje czasowe wybranego członka danej ekipy.
Gokarty były losowane zarówno do kwalifikacji, sztafety jak i wyścigu indywidualnego. Dany zespół nie mógł ani razu jechać tym samym gokartem.
Start odbywał się w "stylu Le Mans", czyli zawodnicy musieli podbiec kilka metrów do gokartów ustawionych w rzędzie, pod pewnym kątem do bandy.
W trakcie wyścigu musiały odbyć się przynajmniej 4 zmiany zawodników (zjazdy na zmianę).
Mniej więcej w połowie dystansu odbywało się tankowanie gokartów przez obsługę zawodów, które trwało równe 2 minuty dla każdego z zespołów. Tankowanie odbywało się w przygotowanej "zatoczce" pod koniec prostej startowej.
Każdy zawodnik podczas swojego przejazdu musiał wykonać jeden pit-stop "z przyciskiem".
Prosta startowa została wyprostowana i przez to przedłużona, podobnie jak podczas Pucharu Olimp 2011.
Sędziowie przyznawali liczne kary czasowe, doliczane do końcowego wyniku i miały spory wpływ na kolejność na podium.
W wyścigu indywidualnym liderów zespołów:
Start odbywał się pól startowych a kolejność była odwrotna względem wyników drużyn na podium (czyli nasz zawodnik jako członek zwycięskiej drużyny w sztafecie startował z ostatniego pola).
Każdy zawodnik podczas swojego przejazdu musiał wykonać dwa pit-stopy.
Procedura pit-stopu opisana została przy wcześniejszej relacji z Pucharu Olimp 2011 w Lublinie.
Impreza była znakomicie zorganizowana, nie było żadnych awarii problemów technicznych, wszystkie gokarty wytrzymały ciągłą, dwugodzinną jazdę. Przy czym w pogotowiu czekał nawet Safety-Car (o mocy 9KM :) dla ogarnięcia sytuacji na torze w przypadku awarii gokarta i konieczności jego zmiany (były dwa zapasowe).
Generalnie mało się zwraca uwagę na takie sprawy a zapewne wiele trzeba się narobić aby wszystko sprawnie działało. W sumie to po Pucharze Olimp 2011 nie spodziewaliśmy się niczego innego jak świetnego przygotowania całej imprezy ;-]
Nasza jazda i strategia
Wylosowaliśmy gokarta nr 4 czyli aktualnie uchodzącego za jednego z lepszych. Kwalifikacje były takie sobie, tj. start odbył się z 5 pola startowego (przedostatniego). Ale i tak przy wyścigu zaplanowanym na 123 minuty jazdy, licznych atrakcjach na torze, zmianach zawodników, tankowaniach, itd. sama kolejność na starcie przestawała mieć znaczenie już po kilku okrążeniach. Nie mniej nasz zawodnik już w pieszym zakręcie odrobił dwie pozycje.
W naszej strategii nie było nic odkrywczego, po prostu mieliśmy z góry ustaloną kolejność każdego z zawodników, prosty i łatwą do ogarnięcia schemat. Pozwalała na ewentualne korekty i reagowanie na sytuację na torze. Analizowaliśmy sytuację na torze, szczególnie w momencie, gdy wiedzieliśmy, że zaczynamy mieć szanse na wygraną. Też wiedzieliśmy, że przeciwnicy otrzymali karę czasową co dawało nam dodatkowe 10 sekund. Cały czas staraliśmy się robić wszystko aby nie tracić kontaktu czasowego z liderami. W odpowiednich momentach dawaliśmy znak do zmiany zawodnika czy wykonania pit-stopu (jeżeli sam zawodnik nie zjechał ze względu na blokującego zawodnika) tak aby po wyjeździe mieć czysty tor, itp. Niby wszystko oczywiste, ale wcale tak łatwo podczas wyścigu nie jest ;-)
Jazda miała być w miarę równa, nie walczyliśmy za wszelką cenę o pozycje choć też nie można powiedzieć, że odpuszczaliśmy. Ja nie mogłem wyprzedzić przeciwnika z numerem 6 nie dlatego, że bałem się kary ale dlatego, że najzwyklej nie dawałem rady go wyprzedzić (ostatnio w słabszej formie jestem, mało jeździłem; mój występ w tej sztafecie mogę co najwyżej zaliczyć do średnio udanych). Strategia stukania, lekkiego wypychania, przepychania gdy nikt nie widział (przynajmniej tak mi się wydawało) nie przyniosła rezultatu, choć normalnie jest to bardzo dobre rozwiązanie bo denerwujące przeciwnika i zmuszające do błędu. Słabszych zawodników wyprzedzaliśmy "od ręki", bez zbędnego czekania na dobry moment (tj. z przepychaniem się), z szybszymi był problem, każdy robił co mógł, choć też mieliśmy w głowie wiedzę co do stanu na torze i walce o pierwszą pozycję, i w tej sytuacji szczególnie pożądany był brak błędów i kar za manewry, które nic nam nie pomagały w końcowym rezultacie.
Bardzo pomogło nam zakorkowanie ostatnich minut wyścigu i utknięcie w nim liderującego zespołu. Dzięki temu nasz zawodnik był w stanie odrobić całą stratę (czasami nawet i 1,5 sek.! na okrążeniu) i po wyprzedzeniu dwóch zawodników znaleźć się na zderzaku lidera. W korku tym też upatrywaliśmy szansę na... objęcie prowadzenia. Po prostu w takim zamieszaniu, kolizjach, błędach, była ogromna szansa na wyprzedzenie lidera, który jechał o 1 sek. czy więcej poniżej swoich możliwości. Było to bardzo realne, tak samo jak możliwość straty pozycji w wyniku kolizji, co też miało miejsce w pewnym momencie.
Utknięcie w korku liderów zespołu wynikało też z ich strategii, która zakładała długą jazdę w końcowym etapie jednego zawodnika. Już wcześniej wykorzystano pit-stop, który w takiej sytuacji bardzo by się przydał. Zespół miał też karę, więc próba wyprzedzenia za wszelką cenę była bardzo ryzykowna. Ponadto, do ostatnich kilku minut liderzy mieli ciągle sporą przewagę czasową, która też nie zachęcała do agresywniejszej jazdy. Choć teraz okazuje się, że lepiej było wyprzedzić korkującego zawodnika za wszelką cenę, nawet dostać karę i odrobić tę stratę podczas dalszej jazdy. Zapewne tak by wyglądała końcówka gdyby wyścig odbył się jeszcze raz.
W praktyce okazało się, że trzymaliśmy się cały czas naszej strategicznej rozpiski przygotowanej przed wyścigiem. A wszystko co było zaskakujące i przypadkowe na torze działało na naszą korzyść. Proszę też nie sądzić, że wystarczyło jechać po emerycku, zmieniać się tu i tam, i od razu wygrywało się wyścig trwając 123 minuty. Nic z tych rzeczy, przez pierwsze kilkadziesiąt minut po bardzo szybkiej, dobrej jeździe została wypracowana bardzo duża przewaga nad resztą stawki i utrzymana kontaktowa strata z liderami, którzy pod względem czasów jednego okrążenia nie mieli sobie równych (na drugim miejscu pod względem best-lap był nasz zespół). I dopiero taki tok wydarzeń pozwalał na swobodniejszą jazdę, zgodną z ustaleniami, bez wykonywania głupich manewrów i ryzykowania kar.
Złote rady i uwagi dla uczestników
Polecam zapoznać się z uwagami jakie napisałem w relacji z Pucharu Olimp 2011 bo pokrywają się w sporym zakresie, są raczej uniwersalne w przypadku amatorskich zawodów gokartowych.
W wyścigu długodystansowym, z licznymi możliwościami na przetasowania w stawce (pit-stop, zmiany zawodników, tankowania) kolejność na starcie nie ma większego znaczenia. Nie należy się nimi zbytnio przejmować, nie determinują one pozycji na mecie. Oczywiście odzwierciedlają one naszą formę, ale uzyskując czas okrążenia o 0,2 sek. gorszy od lidera i startując z przedostatniego pola można wygrać cały wyścig - tak jak nasz zespół. W wyścigu indywidualnym byłoby znacznie, znacznie ciężej.
Strategia, strategia, strategia. Trzeba sobie jakąś opracować, choćby najprostszy scenariusz, ustalić kolejność zawodników, określić co i jak na wypadek np. konieczności zmiany zawodnika, który nie daje rady jechać dłużej niż planowano. Im prostsza strategia tym lepiej, bo w trakcie wyścigu trudno będzie całość ogarnąć.
Należy uważać na kary i upomnienia. Szczególnie nie wyprzedzać za wszelką cenę przeciwników nie będących naszymi bezpośrednimi rywalami jeżeli niebawem będziemy wykonywali pit-stop czy się zmieniali. To oczywiste. I minimalizować ilość błędów, "przestrzelonych" pit-stopów, zmian czy pit-stopów wykonywanych w złym momencie, itd.
Należy pamiętać, że większości sytuacji na torze nie można przewidzieć, zamieszanie jest ogromne, czasami nawet nie wiadomo kto prowadzi (ze względu na pit-stopy, zmiany zawodników i związane z tym straty czasu), więc cały czas należy trzymać się swojej strategii, jechać swoje. Jechać swoje do samego końca, bo - tak jak piszę - nie wiadomo co się wydarzy, strata liczona w sekundach jest jak najbardziej do odrobienia (gorzej z tą liczoną w okrążeniach).
Dalej o tej strategii. Najlepiej atakować przeciwników pojedynczo, czyli skupić się na bezpośrednim rywalu i korygować pod niego swoją strategię, śledzić jego jazdę. Nie ma sensu liczyć na to, że na ostatniej zmianie pojedzie nasz najlepszy zawodnik i wyprzedzi trzech na raz. Trochę głupia ta uwaga, bo oczywista, ale po prostu chodzi o to, że lepiej śledzić jazdę jednego przeciwnika niż trzech, a na dodatek jest tyle losowości w czasie wyścigu, że cały nasz misterny plan może w jednej chwili legnąć w gruzach.
W krótkim wyścigu indywidualnym możemy monitorować całą sytuację na torze. Jadąc na 3 pozycji widzimy 10 metrów przed sobą lidera i wiemy ile nam do niego brakuje i możemy np. próbować objąć prowadzenie po wykonaniu pit-stopu. W przypadku sztafety zamieszanie jest takie wielkie, że mając przeciwnika za sobą możemy tak na prawdę mieć do niego 15 sek. straty. A lidera możemy w ogóle nie zobaczyć przez kilkadziesiąt minut jazdy.
Komentarze i sugestie
Tak jak poprzednim razem, tak i teraz impreza była znakomicie zorganizowana, cieszę się z udziału, niech żałują ci co się nie zgłosili.
Tak jak poprzednio, plusy za procedurę pit-stopu, prostą startową, techniczne przygotowanie toru, obsługę, gokarty i wszystko inne co mogło nawalić a nie nawaliło. Poprzeczka została wysoko powieszona, już się przyzwyczailiśmy, niech tylko prądu zabraknie a od razu zaczniemy pytać, a gdzie generatory prądu? jak można było zorganizować zawody bez zasilania zapasowego? :-)
Jestem za tym, aby w sztafecie nie było kwalifikacji czasowych, jedynie zgłoszenia. Oczywiście może się to przekładać na obecność słabszych zawodników na torze, ale w przypadku długodystansowego wyścigu ma to małe znaczenie. Bardzo słabego zawodnika można bez problemu wyprzedzić, z lepszym będzie problem. A skoro trudno jest go wyprzedzić to wcale takim słabeuszem nie jest. W porównaniu do najszybszych zawodników to ja też mogłem być blokującym słabeuszem, chyba nie chcecie mnie za to wykluczyć z zawodów? ;-]
Co do równości i nierówności gokartów to nie mogę nic powiedzieć bo udało nam się wylosować ten gokart który chcieliśmy. Uznajemy zatem, że wszystko z pozostałymi było w porządku ;-) A poważniej, zapewne tak było, nie słyszałem aby ktoś się skarżył, na każdym były uzyskiwane znakomite czasy pojedynczego okrążenia. PS. dla osób nie jeżdżących po lubelskim torze, my tutaj tacy jesteśmy wrażliwi, że jeżeli jeden gokart jest wolniejszy od drugiego o 0,2 sek. to uznajemy, że w ogóle jest zepsuty i nie nadaje się do jazdy ;]
Rekordowy czas jednego okrążenia wyniósł 24,412 sek. Czasy sporo poniżej 25 sek. były widoczne praktycznie cały czas na monitorze jako czyjś last-lap. Maiło na to wpływ rozgrzanie opon, nagumowanie toru, dobry stan gokartów (i były też nowe opony?). Dwa miesiące temu wymyśliłem, że rekord nie do pobicie powinien wynosić około 24 sek. i pewnie gdyby taki długodystansowy wyścig rozegrać w wakacje to bez problemu najlepsi zawodnicy osiągnęli by taki rezultat. OK, pochwalić się chciałem swoimi przewidywaniami.
Wg mnie kary powinny być wykonywane podczas wyścigu a nie doliczane karne sekundy do końcowego rezultatu. Wszystko powinno się rozegrać na torze. Szczególnie, że karę można bardzo łatwo przydzielić i sprawnie wykonać.
Wyścig był dla nas udany więc ciężko mi znaleźć jakieś minusy ;-) wszystkie elementy urozmaicające wyścig, zmiany, pit-stopy, tankowania, też trochę słabsi zawodnicy były jak najbardziej na plus. Mam nadzieję, że w takiej formie, lekkiego zamieszania, sporej nieprzewidywalności będą utrzymywane kolejne długodystansowe wyścigi sztafetowe.
Czytaj także
Komentarze (11) skocz na koniec
@marcin m., no, kwalifikacje jakie były takie były, ale w końcu od czego jest sztab dowodzący? na podstawie wyników ustaliliśmy, że po prostu w takim wypadku będziesz musiał przynajmniej dwóch wyprzedzić w pierwszym zakręcie... ;] proste... :)
Również chciałem bardzo pogratulować Swojemu Teamowi: Marcin K. , Marcin M. , Hubertowi P. DOBRA ROBOTA CHŁOPAKI ! ; )
Michał ;)
Fajnie, że nasz LeMans był taki długi, moim zdaniem mógł by być nawet z godzinę lub dwie dłuższy. Tak aby równość jazdy całego zespołu była ważniejsza od błyszczenia indywidualności. Dłuższy wyścig to też większa walka ze zmęczeniem i nerwami, jeszcze ze 20 min i mogło się wszystko pozmieniać :).
Aby się więcej zmęczyć to pewnie wystarczyłoby ograniczyć osoby w zespole do 3 i częściej się zmieniać. Choć nie mam nic przeciwko na wydłużenie dystansu. Dobrze by było jakby każdy z zawodników musiał jechać przynajmniej dwa razy. Co prawda było to w gestii każdego z zespołów, ale przy 3-4 osobowym teamie nie było to opłacalne czasowo.
the best!