Z drogi wzięte #1
2016-02-16|Na drodze|Komentarze: 26
Pierwszy odcinek z różnorakimi sytuacjami z drogi z mojej jazdy z punktu A do B. Mniej lub bardziej błahe, mniej lub bardziej ciekawe, po prostu takie które same mi się skomentowały w myślach podczas jazdy i teraz przepisuję to na bloga.
1.
Dość rzadko ale zdarza się. Nie wiem jaki jest w tym cel ale czasami w zakazanych kodeksem okolicznościach ktoś mnie wyprzedzi tylko po to abym sam go musiał wyprzedzić przy najbliższej okazji już w dozwolonych okolicznościach i pojechał sobie dalej. Taka chwilowa zamiana miejscami. Zawsze było to o wiele słabsze auto które niejako miało szansę mnie wyprzedzić tylko z racji złamania bieżących zakazów na drodze. Z tą "szansą" nie chodzi tutaj o żadne przechwałki a po prostu o normalną szybszą przelotową jazdę i łatwiejsze wyprzedzanie wolniejszych aut jadąc mocniejszym.
2.
Nie lubię jak ktoś tak przegania mnie na pobocze. Niby nie ma co robić z igieł widły bo było bardzo dużo miejsca i była dobra widoczność ale po prostu nie jest to zbyt eleganckie zachowanie na drodze :] Mimo wszystko od razu zjeżdżam na pobocze i nie bawię się w żadne "straszenie". Zarazem niemal zawsze jest tak, że jak jestem zmuszany do zjechania to za mną jest zupełnie pusto czyli wyprzedzający mógłby sobie poczekać te 5 sek. aż przejadę i mieć przed sobą pusty pas. On jednak woli wyprzedzać bo mu szkoda tych 5 sek. i dlatego to uznaję za mało kulturalne i eleganckie zachowanie ;) Jak ktoś z bliskiej odległości zmusza mnie do zjazdu na pobocze to zwykle podczas mijania mrugam długimi, czasami zatrąbię czy pokażę gdzie dobrze się puknąć.
3.
Taka oto ciekawostka. To stała miejscówka Inspekcji Transportu Drogowego która zatrzymuje tylko auta ciężarowe. Ale teraz z lornetką stał ktoś z napisem POLICJA. Zatem w tym miejscu mogą też drapnąć osobówkę jeżeli coś w tej okolicy nawywija ;) Pierwszy raz widziałem tutaj policjantów. Chyba w ogóle pierwszy raz widziałem policjanta przy aucie ITD.
4.
Leży ciężarówka w rowie? No, leży. Tylko po co hamować niemal do zera aby sobie na to popatrzeć? na drodze krajowej, poza terenem zabudowanym, gdzie w tym miejscu nie są rzadkością prędkości autostradowe. Początkowo myślałem, że jest tam kierowany ruch i będzie trzeba chwilę postać a okazało się, że kierowca ciężarówki z przodu musiał niemal zatrzymać się aby sobie dokładnie popatrzeć co się stało.
5.
Okupant lewego pasa. Choć można argumentować, że jazda lewym pasem na autostradowych rozjazdach jest bezpieczniejsza i pomaga innym włączyć się do ruchu no ale trochę bez sensu robić to z odległości pół kilometra nie wiedząc czy w ogóle ktoś będzie chciał do tego ruchu włączyć się. Gdyby jechał normalnie prawy pasem to o wiele wcześniej bym go wyprzedził i mógłby sobie wtedy zmienić pas na lewy i nikomu by tym nie zawadzał. Wyprzedzanie prawym pasem na takich zjazdach-wjazdach jest zakazane.
Z okupantami lewego pasa jest tak, że myślą, że nikomu ich jazda nie przeszkadza. A jak im się zwróci uwagę, że jednak przeszkadza to powiedzą, że jadą zgodnie lub ponad limit prędkości i nikt ich nie powinien w ogóle chcieć wyprzedzić. Więc nikomu nie przeszkadzają. Chociaż przeszkadzają.
6.
Jak ktoś przekonuje, że dobrze mieć mocne auto bo pozwala ono szybko i bezpiecznie wyprzedzać to mam właśnie taki obraz przed oczami. Po maską 3.0 TDI z 245 KM i 500 Nm momentu obrotowego a i tak nie potrafi wyprzedzić bez zmuszania innych do zjazdu na pobocze. Gdyby miał 100 KM mniej to nawet nie przyszłoby mu do głowy wyprzedzanie w tych okolicznościach. Taka jest prawda z tym bezpiecznym i szybkim wyprzedzaniem w mocnych autach. Największe przypały przy wyprzedzaniu mają właśnie kierowcy mocniejszych aut.
7.
Z jednej strony takie ustępowanie można uznać za grzecznościowe zachowanie a z drugiej jak nie da się wyprzedzać tak nikt tej grzeczności nie powinien oczekiwać. Na dodatek trzymałem dystans bo nie miałem zamiaru wyprzedzać. Teraz trochę sytuacja zmienia się ale parę lat temu można było powiedzieć, że na widok świateł LED kierowcy wolniejszych aut po prostu uciekali z drogi.
W tym konkretnym przypadku wyprzedzanie bez przekroczenia linii ciągłej jest dozwolone (nie było znaku zakazu wyprzedzania) więc wyprzedziłem ale jeżeli ktoś mi ustępuje tak, że muszę sam złamać przepisy to tego nie robią. Często wtedy sam na chwilę zjeżdżam na pobocze aby dać mu znać, że nie będą go wyprzedzał i może wrócić na pas. Czasami byłem wręcz poganiany przez CB-radio do wyprzedzania na zakazie bo przecież bez sensu takim szybkim autem wlec się za ciężarówką pod górkę.
8.
Wlokę się za ciężarówką bo chcę ją jak najszybciej wyprzedzić ale okazuje się, że ona pierwsza będzie wyprzedzać. OK, jadę dalej za nią i jednocześnie tak trochę w ciemno wyprzedzam - walczę sam ze sobą aby tak tego nie robić no ale jak widać zdarza mi się przez lukę między autami ocenić czy jest wolne. Ale gdy już w końcu mogę wyprzedzić tę pierwszą ciężarówkę to okazuje się, że auto jadące za mną pierwsze wyskoczyło na prawy pas aby nas obu wyprzedzić.
Co prawda wg kodeksu ma pierwszeństwo i nie łamie żadnego przepisu no ale przecież to jest proszenie się o kłopoty. W takiej sytuacji w której byłem ja bardzo często kierowcy nie patrzą do tyłu bo są skupieni na tym co dzieje się z przodu. Kierowca Passata z tyłu doskonale wiedział, że mam zamiar tę ciężarówkę wyprzedzać właśnie w tym momencie w którym on sam zjechał na lewy pas i niejako zablokował moje wyprzedzanie. Na dodatek trochę wcześniej sam go wyprzedziłem więc nie miał żadnych powodów aby uznać, że będę zamulał i wlókł się za tą ciężarówką kilometrami.
Dość często dochodzi do kolizji w takich okolicznościach i wtedy "wyskakujący" kierowcy uznają się za wielce poszkodowanych. Oczywiście wg przepisów są ofiarami ale sami dokładnie wiedzieli, że auto przed nimi na 100 proc. też ma zamiar wyprzedzać. Będąc z tyłu mieli bardzo klarowny pogląd na całą sytuację.
A i zapomniałbym, mandat należy się za dokończenie wyprzedzania na podwójnej ciągłej. To też przykład sytuacji w której znajdują się przede wszystkim kierowcy mocniejszych aut bo tym w słabszych w ogóle nie przyjdzie do głowy takie wyprzedzanie.
Z oczywistych względów samo wyprzedzanie "z narożnika" ciężarówki czy innego gabarytowego auta jest dość ryzykowne bo nie jest się widocznym dla aut które chcą się włączyć do ruchu. Nawet jak jesteśmy pewni, że uda nam się wrócić na swój pas przed linią ciągłą to niewiele to zmieni bo i tak może dojść do niebezpiecznej sytuacji. Jak nie jesteśmy widoczni to nie jesteśmy brani pod uwagę w planach innych osób na drodze i ciężko z tym faktem dyskutować :)
Teoretycznie nie powinno być żadnego problemu bo linie ciągłe są malowane ze sporej odległości więc jak wyprzedzający ma zdążyć wyprzedzić przed skrzyżowaniem to zdąży nawet jak ktoś włączy się do ruchu. Ale w praktyce ktoś może spanikować, wyprzedzający zacząć hamować, itd. gdy nagle zobaczy przed sobą auto które "pojawiło się znikąd".
9.
Słabe jest takie wyprzedzanie na zakazie. Niby nic szczególnego, nic się nie stało, nie ma o czym mówiąc ale i tak słabo to wygląda. Teoretycznie jest to takie samo złamanie przepisów jak wspomniane wyżej "dokończenie wyprzedzania na podwójnej ciągłej" ale ja te dwie sytuacje rozróżniam w mojej "skali słabości". Z tego względu, że było zupełnie celowe, zamierzone, dokładnie takie złamanie przepisów jakiego oczekiwał kierowca.
10.
Na koniec o zjawisku pewnej napinki podczas wjazdu na szybsze drogi. Zauważyliście, że bardzo często w takich sytuacjach kierowcy zaczynają jechać o wiele szybciej niż jest potrzeba i nawet niż by sami chcieli? Każdy musi każdego wyprzedzić już na samym początku i jak najszybciej zjeżdżają na lewy pas aby przypadkiem nie zostać z tyłu chociaż przed nimi jest kilkadziesiąt kilometrów ekspresówki gdzie mogliby na spokojnie wyprzedzić kogo chcą. Jak widać ja też "skoro mogłem to wyprzedzałem". A kilometr dalej mało komu już tak spieszy się i jedzie swoim właściwym wolniejszym tempem, wolniejszym o 30-40-50 km/h. Nie piszę tutaj tylko o sobie ;) bo te ostatnie wyprzedzone auta też jechały wg tego samego schematu.
* * *
Mój komentarz jest oczywiście moim punktem widzenia a jak wiadomo tych punktów jest tyle samo ilu kierowców i zapewne o tym będziemy dyskutować w komentarzach. Przy czym proszę nie doszukiwać się żadnego drugiego dna, żadnych wyciętych scen i innych okoliczności które miały wpływ na przebieg danej sytuacji.
Opisuję i komentuję sytuacje na drodze a nie konkretne osoby w konkretnych autach wskazując ich jako odpowiedzialnych za całe zło drogowego świata. Zatem uprasza się o powstrzymanie się od pisania komentarzy nie komentujących sytuacji drogowych a tylko takich które mają na celu obrażać konkretne osoby. Ryzyko, że dana konkretna osoba, ja jako autor czy inny czytelnik, spowoduje jakieś zagrożenia na drodze wobec oburzonego czytelnika jest w zasadzie zerowe. Po prostu nigdy nie miniemy się na drodze. Ale "tak ogólnie" to już jak najbardziej więc trzymajmy się tego i też krytykujmy "tak ogólnie". Proszę też nie wytykać mi, że gdzieś tam negatywnie skomentowałem jakąś sytuację a później podobnie sam pojechałem. Jedno nie wyklucza drugiego :)
Czytaj także
Komentarze (26) skocz na koniec
Ogólnie jeśli chodzi o *nagminne i bezczelne* łamanie przepisów ruchu (wyprzedzanie na zakazie, wymuszanie pierwszeństwa, jazda na skrzyżowaniu z nieprawidłowego pasa, parkowanie byle jak i byle gdzie) to niestety robią to najczęściej osoby w autach drogich. Mam wrażenie, że jak ktoś ma trochę wyższy status majątkowy, to myślą, że im więcej wolno. Nienawidzę takich ludzi.
ja mam auto stare i może nie najmocniejsze (170km) ale też mógłbym jeździć szybko. Gdybym chciał mógłbym spokojnie zamienić w każdej chwili moje auto na nowe i jeszcze szybsze. Tylko to nie znaczy że mogę łamać przepisy i uważać innych uczestników dróg za gorszych od siebie.
Miło poczytać, że niektórzy naprawdę myślą podczas jazdy :).
Widzę, że często pokonujemy tę samą trasę (Lublin-Warszawa) i czasami aż nie jestem w stanie uwierzyć co wyprawiają inni kierowcy.
Przecież gdyby za podwójną był mandat 10 razy wyższy od obecnego to chyba co drugi chociaż by się zastanowił czy warto.
O bezpieczeństwie i konsekwencjach jazdy w takich sposób już nie wspomnę.
Odnośnie tych sytuacji na drogach, wszystko się zgadza, ostatnio jechałem ekspresówką jakieś 100km za skodą, która przez ten cały czas jechała lewym pasem, pomimo, że gość prawy miał prawie, że cały wolny, było to znacznie szybciej niż zalecana prędkość, niemniej jednak wygląda to komicznie jak facet jadący prawie 200km/h nie potrafi zjechać na prawo jak ma pusto...
Druga sprawa to właśnie te przekraczanie prędkości. Poprzez czytanie Twojego Bloga Spalaczu, domyślam się, że nie jeździsz za bardzo przepisowo jeśli chodzi o prędkości na danej ekspresówce czy autostradzie. Wszystkie inne sytuacje jak najbardziej kodeksowe, ale nie prędkość. Nawet w tym powyższym opisie gdzieś zaznaczasz, że jadąc krajówką, rzadko masz kogoś z tyłu. Zwykle auta po takich drogach jeżdżą przepisowo, tzn można jechać maks 100, to rzadko się zdarza sznurek jadący 80 (oczywiście pomijam wleczenie się za ciężarówką) , raczej jadą te 100 maks 110, więc ktoś kto wyprzedza tego typu peletony jeździ jeszcze szybciej. To samo tyczy się naszych autostrad z maks 140km/h, gdzie zwykle osoby trzymają się od 120/140, a sporo osób jeździ jednak szybciej. Nie ukrywam, jeżdżę podobnie, tzn potrafię trzymać się pewnych zasad na drodze, niestety często po prostu przekraczam prędkość, rzadko mam te 140 w polsce na autostradzie, raczej częściej mieszczę się w przedziale 160/180. Do czego w ogóle zmierzam, otóż skoro również łamiemy te przepisy (może tylko prędkość, ale jednak) to czy mamy prawo doszukiwać się wśród innych łamania tychże przepisów?
Oczywiście, z jednej strony wyprzedzanie na podwójnej ciągłej w mieście kończąc manewr na przejściu dla pieszych z prędkością 100km/h to nie to samo co jazda prostą autostradą 180km/h w momencie gdzie maks jest 140..., ale jednak to również jest łamanie prawa :D Zapraszam do dyskusji.
Często jadąc z moim dobrym kumplem trafiam na tego typu sytuacje, o których tu wyżej napisałeś, komentuje je dokładnie w podobny sposób i tak dalej po chwili słysząc od kumpla coś w stylu - * a Ty piracie ile masz na liczniku :)*. Tymi słowami, zawsze mnie zmusza do refleksji, czy mam prawo komentować nawet tych skrajne debilnych na drodze, jeśli ja sam nie jestem bez winy.
Bo z jednej strony można to wszystko traktować w różnych odcieniach na zasadzie, że jest zawsze coś bardziej debilnego od naszego przepisowego, profesjonalnego manewru wyprzedzania, gdzie lecimy np 140 na krajówce z maks 100, z drugiej strony traktując to wszystko jak czarne i białe, to jesteśmy tak samo winni, jak Ci debile.
A chyba nie będziesz mi wciskał, że jeździsz zawsze z przepisową prędkością, bo jeśli tka by było, to byś miał zdecydowanie mniej okazji do wyprzedzeń, obojętnie czy to krajówka, ekspresówka czy autostrada. Czasami próbuję trzymać się tej przepisowej prędkości poza miastem, czyli jak jest 90 to jade 90, jak 110 na ekspresie to 110, no i jest ciężko, co tu dużo mówić. Zwykle staram się jechać z głową, nie doprowadzać do sytuacji jak wyżej i tak dalej, ale ta prędkość jakoś się u mnie nie trzyma i zwykle jadę po prostu szybciej. Stąd się zastanawiam czy mam prawo komentować nawet największych debili na drodze skoro sam jestem winny? Jak jest u Was?
Pozdrowienia.
Tak z policją i zwalnianiem to zauważyłem że policja często jedzie bardzo wolno i obserwuję co się dzieje dookoła a za nią sznur samochodów bo się boją wyprzedzić. Ludzie też zwalniają przed fotoradarami można jechać 70 km/h a oni 50.
@komornik84, obok mandatów są też punkty karne :) nie wydaje mi się, że to tylko kwestia tego, że stać a raczej właśnie takiego przekonania, że można bo szybkie auto i nikt nie będzie miał pretensji o cokolwiek...
Mi się wydaje, że na autostradach to też kwestia tego, że przy tych większych prędkościach niektóre auta są słabo.... sterowalne :) czyli ktoś rozpędza się do takich prędkości przy których jest problem nawet ze zmianą pasa i jedzie się tylko prosto ;) podobnie jest z hamowaniem, z tym jest jeszcze większy problem.
---
Co do przekraczania prędkości i prawa lub nie do komentowania.
Otóż, nie ma jedno związku z drogim :) tzn. ma, można mówić o jakimś takim moralnym czy takimi czy innymi predyspozycjami do dyskusji na temat bezpieczeństwa na drodze. Np. czy jestem przekonujący w tym o czym mówię - choć to też niejako nie powinien być mój problem bo jeżeli ktoś nie jest w stanie ocenić faktów a ocenia to czy dana osoba go przekonuje czy nie no to jej problem bo w końcu trafi na kogoś kto mówi przekonywujące bzdury i jej uwierzy :) Jak to w polityce, każdy gada bzdury a wygrywa ten najbardziej przekonywujący.
Wracając do tematu... jeżeli faktycznie uważasz, że jadąc szybciej na ekspresówce odbierasz sobie prawo do komentowania wybryków innych no to... jeżeli będziesz jutro miał stłuczkę bo ktoś wjedzie Ci w zderzak gdy będziesz zwalniał przed przejściem z pieszymi no to wychodząc z auta miej uśmiech na twarzy, mów, że nic się nie stało, nie ma problemu i w ogóle bo wczoraj sam jechałeś po ekspresówce 160 zamiast 120 więc nie będziesz oceniał jego zachowania :) to samo gdy ktoś zepchnie Cię z drogi, przywali na czerwonym, itd... no bo przecież sam też łamiesz przepisy więc o co możesz mieć pretensje? ;) Ktoś o mało nie rozjechał Cię jak przechodziłeś na przejściu mając zielone? Spoko, o co się pieklić wszak tydzień temu zamknąłeś budzik na A2 :)
Taki ma to praktyczny związek jedno z drugim.
Jeżeli w jakiejś sytuacji nadmierna prędkość jest istotnym czynnikiem to oczywiście ma to związek. Ale jak nie ma to nie ma. Nie wiem czy dobrze sugerujesz albo może też inni tak myślą, że z racji tego, że jechałem wczoraj 170 km/h po ekspresówce niejako nie powinienem mieć prawa w ogóle pisać o większości scena jakie tutaj opisałem? np. tym A6 co nie umiało wyprzedzić czy Passacie co wyprzedzał na podwójnej ciągłej?
*a Ty piracie ile masz na liczniku :)* - jeżeli to ma związek z sytuacją no to jak najbardziej racja, np. jedzie się 100 km/h w terenie zabudowanym i narzeka, że piesi *włażą pod koła* na przejściu... albo leci 240 km/h po autostradzie i marudzi, że co chwile trzeba hamować bo inni nie patrzo i wymuszajo!
Ale jeżeli nie ma to związku to nie ma i co najwyżej można w jakiejś dyskusji *zamknąć komuś usta* takim argumentem i uznawać, że wszystko inne co ma do powiedzenia to bzdury no bo przecież jechał 170 na ekspresówce.
Często sam sobie tłumaczę, że jeżdżę szybciej, ponieważ auto nie jest wrakiem, dbam o jego stan techniczny, porządne opony, części ori bądź lepsze zamienniki, mam refleks i w ogóle jestem zaje.. :) i tak dalej, *więc jak można to mogę*, tylko czasami można się jednak zdziwić.
2 lata temu miałem wypadek samochodowy, jadąc dłuuugą prostą z ograniczeniem do 70 przy zbliżającym się skrzyżowaniu, mając znak pierwszeństwa, niestety nie zachowałem ograniczonego zaufania plus zbyt duża prędkość, ciężarówka wyskoczyła z podporządkowanej nawet się nie zatrzymując.
Gość wyjeżdżał z lewej strony, niestety wzdłuż drogi skąd wyjeżdżał stoi jakaś firma z płotem obwieszonym reklamami. Praktycznie nie da się zauważyć samochodu właśnie z tej strony, z jego perspektywy jest podobnie, żeby facet mógł mnie zauważyć musi się mocno wychylić i się zatrzymać, zredukować itp, nie zrobił tego, tylko po prostu wyjechał z drogi podporządkowanej przecinając mój tor jazdy. Jak widać żyję, poduchy wywaliły, auto szkoda całkowita, tak się zastanawiam z perspektywy czasu, czy gdybym miał te 70km/h czy doszło by w ogóle do zderzenia, bo wtedy może przy tych 2 sekundach mógłbym jakoś tego uniknąć, a z tego co pamiętam to miałem okolice 130km/h, lekki skręt kierownicy uratował mi dupe bo trafiłem w bak paliwa pod kątem no i w sumie jestem cały.
Po dwóch latach mam auto 2-krotnie mocniejsze od tego który skasowałem, co prawda na takich skrzyżowaniach już zwalniam i się rozglądam (pomimo pierwszeństwa), ale niestety na autostradzie w polsce gdzie jest 140, potrafię jechać powyżej 200.
Dlatego się cały czas zastanawiam czy ja, czy Ty, czy podobnie jadący mogą tak jeździć, czy jest to tak samo łamanie prawa jak podwójna (czego oczywiście staram się nie robić, praktycznie mam chyba problem jedynie z prędkością...).
Napisałeś, że na ekspresówce jak prędkość nie ma znaczenia, jak nie stwarzamy zagrożenia, to w sumie można, a jak trafimy na zdarzenie losowe? Jak np wyskoczy nam zwierze, przy 180, gdzie kodeksowo powinniśmy jechać 100? :) Wtedy nagle ze zdania *nie ma związku* sami zmieniamy jego sens. Wiem, to jest gdybanie, ale jak sam wiesz jest tyle zdarzeń na drodze, ludzie potrafią np zasnąć za kółkiem i najechać na peleton aut z naprzeciwka. Za każdym razem się nad tym zastanawiam, a jak następnego dnia jadę gdzieś w dalszą trasę to za cholerę nie potrafię trzymać się obowiązkowej prędkości poza terenem zabudowanym niestety.
Nie zrozum mnie źle, nie czepiam się Twojej osoby, popieram Twoje zdanie na temat tych sytuacji powyżej, natomiast jak już napisałem wcześniej, tak samo jak Ty, tak i ja potrafimy czasami, a czasami nawet częściej przekraczać prędkość w miejsach teoretycznie bezpiecznych, a blog i komentarze pod danym tekstem są jak dla mnie idealnym miejscem do rozmów właśnie na ten temat, z chęcią bym poznał zdanie innych użytkowników szybszych aut i tych słabszych, tych jeżdżących szybciej i tych z przepisową prędkością jak to właśnie ze mną czy z Tobą jest, czy nasze rozumowanie jest dobre.
Także, na zakończenie, zgadzam się, że jeśli jakiś *głupek* wjedzie mi w tyłek bo np nie zachował przepisowej odległości to oczywiście go potraktuję odpowiednim komentarzem, natomiast cały czas mnie dręczy te stwierdzenie: *Jeżeli w jakiejś sytuacji nadmierna prędkość jest istotnym czynnikiem to oczywiście ma to związek.*.
Żeby nie było, że cały czas walę ogólnikami, sytuacja z życia:
Jadę autostradą w Polsce, powiedzmy 200km/h, zbliżam się mocno do osobówki, która również się zbliża do ciężarówki, z racji mojej prędkości dużo wcześniej wrzucam lewy kierunek, pakuje się na lewy pas i wtedy osobówka która jedzie powiedzmy 120km/h również rozpoczyna manewr wyprzedzania ciężarówki jadącej 100km/h. Jak nietrudno się domyśleć, osobówka mocno zmusza mnie do wychamowania z tej prędkości powodując zagrożenie w ruchu, ale kto tu bardziej jest winny, on który wyjeżdża przed nadjeżdżający szybciej samochód, czy ja, nie jadąc 140, tylko znacznie szybciej.
No bo jak np mamy wiedzieć czy ta nasza nadmierna prędkość w danej sytuacji nie ma znaczenia, jak w każdej chwili może nam się przytrafić coś totalnie losowego, nieprzewidzianego:
- zasypia kierowca z naprzeciwka i leci na nas;
- wpada ktoś na 5 aut przed nami na gościa na pasie awaryjnym;
- wyskakujące zwierzę;
- urywająca się opona w aucie z naprzeciwka;
- jakakolwiek awaria mechaniczna, błąd ludzki, który spowoduje, że nagle ta nasza nadmierna prędkość nabiera znaczenia :)
Pozdrowienia.
Tam gdzie nie ma obszaru z konkretnym ograniczeniem czyli w praktyce ekspresówki, autostrady, krajówki między miastami to często jadę szybciej. Przy czym też nie przelecę z taką samą prędkością np. przez skrzyżowanie przy którym czeka auto aby włączyć się do ruchu.
Co do Twojego przykładu to temat omawiałem na blogu wiele razy. Jeżeli to nie było takie ewidentne zajechanie drogi w ostatniej chwili bez patrzenia w lusterko to ja w takiej sytuacji winiłbym Ciebie ;) za to, że nie domyśliłeś się, że ta osobówka będzie chciała wyprzedzić Tira bo było widać z daleka, że do niego dojeżdża i niemal pewne, że będzie chciała to robić. I jeżeli jechałeś dalej dwie paczki jak gdyby nigdy nic no to tak to często wygląda. Chyba mam ujęcie w tym temacie do kolejnego odcinka.
Na naszych autostradach szybciej i bezpieczniej jest jak się jedzie 200-160-180-150-200... i samemu tak zwalnia aby ustąpić innym niż cały czas 200 (zwykle lewym pasem bo przecież nikt nas nie będzie wyprzedzał) i od czasu do czasu musieć stawać na hamulcu bo ktoś zajedzie drogę.
Wiem, że skomentowałem to nie od tej strony i oczywiście masz rację tak stawiając sprawę, tj. jak coś się wydarzy to na 100 proc. nadmierna prędkość będzie miała ogromne znaczenie. Więc ten mój argument staje się w takiej sytuacji trochę kulawy :)
Przypomnę tylko, że przeciętny kierowca nie jest w stanie ogarnąć poślizgu już nawet od 60 km/h aby zmieścić się w obrębie drogi (nie mówiąc o swoim pasie), przy prędkościach autostradowych to nie ma kompletnie żadnych szans, tylko szczęści. Przy czym będąc fanem statystyki :) patrzę przez pryzmat prawdopodobieństwa i wychodzi mi na to, że przekraczając prędkość na ekspresówkach, autostradach, poza terenem zabudowanym i obszarami z konkretnymi ograniczeniami ryzyko wypadku jest bardzo niewielkie. Przy czym racja, że jak już się zdarzy to prędkość będzie miała spore znaczenie i najpewniej będzie można powiedzieć, że gdyby jechało się wolniej to by skutki były inne albo nie było ich wcale.
Bardziej patrzę w taki sposób, że do kolizji trzeba dwojga, sama prędkość jako taka nie powoduje kolizji (za wyjątkiem sytuacji gdy nie zmieści się w zakręcie, wpadnie w poślizg, itd..) więc jeżeli nie widać tego drugiego czynnika który miałby spowodować kolizję ze mną to jestem w stanie pojechać ponad limit, jeżeli owy czynnik jest obecny (np. teren zabudowany, znaki ograniczenia - które zawsze są z jakiegoś powodu) no to nie pojadę szybciej.
Co do jazdy autostradą, to oczywiście, że stosuję ograniczone zaufanie. Godząc się na nadmierną prędkość byłbym już totalnym głupcem nie próbując przewidywać sytuacji przy wyprzedzaniu wolniejszych aut (chociaż ktoś w tym miejscu i tak może powiedzieć, że jestem głupcem jadąc po prostu 200 w Polsce :)). Także staram się jeździć trzymając się zasady, która opisałeś dosyć konkretnie: 200 - 160 itp. Wiadomo, trzeba zawsze mieć nogę na heblach, zwolnić trochę, wyprzedzić i jechać dalej. Lewy pas, wyprzedzanie, kierunek i prawy - tu wszystko gra.
Po prostu przykład bardzo mi pasował do tematu i naszych dywagacji :) Dlatego go podałem.
Niemniej jak to w życiu bywa, często sytuacje drogowe nie są aż tak czarno białe, czasami jest tyle czynników, że aż trudno określić kto był winien w danej sytuacji, czasami są momenty, w których jak byśmy nie postąpili to i tak jest źle, wybieramy jedynie te mniejsze zło.
Od siebie mogę dodać, że te wszystkie sytuacje opisane powyżej w artykule są często spotykane na naszych drogach. Czasami mówię do swojej partnerki, że jadąc w Niemczech czuć, że nie jesteśmy w Polsce obserwując ruch i kierowców, a jak ktoś na niemieckiej autostradzie robi irracjonalne manewry, to często zerkając na tablicę, jest ona pochodzenia polskiego...nie mniej jednak sam nie jestem święty. Pomimo przestrzegania większości przepisów, bezpiecznej odległości, jazdy prawym pasem, wyprzedzania zgodnie z zasadami i tak dalej, to nadal nie potrafię w terenach niezabudowanych, otwartych właśnie typu autostrada, droga ekspresowa czy krajowa trzymać się dozwolonej prędkości, pomimo ciężkiego wypadku, który był spowodowany przez drugiego kierowcę, ale do którego dołożyłem cegiełkę jadąc zbyt szybko, dlatego też, w tym roku będę atakował pierwszy raz track day w poznaniu, już się sporo naczytałem, naoglądałem relacji i tak dalej, marzeniem jest nurburgring i spa, czyli coś co Ty już zaliczyłeś, wierzę, że po takiej przygodzie i częstych wizytach w Poznaniu te prędkości przelotowe się średnio chociaż trochę zmniejszą :D
Zobaczymy..
Pozdrawiam i przepraszam za zawiłość tekstu i błędy jeżeli takowe się wkradły ale pisałem na telefonie, mam nadzieje, że wszystko jest jednak zrozumiałe :)
Jeszcze takie jedno pytanie do Spalacza i Komornika84 na zakończenie. Zakładam, że jesteście Panowie inteligentnymi przewidującymi na drodze osobami, zatem czy gdyby usunąć wszystkie ograniczenia prędkości to zmieniłaby się prędkość z jaką jeździcie? Czy nagle przestaniecie wtedy zwalniać przed skrzyżowaniami i zaczniecie zamykać budzik przed szkołą? Oczywiście to takie czysto teoretyczne pytanie a ja sam byłbym za zniesieniem ograniczeń tylko w takich sytuacjach jak napisałem na początku postu i ogólnie na autostradach bo niestety za dużo jest debili na drogach, ale ciekaw jestem co odpowiecie :)
W mieście, myślę, że byłoby podobnie, tzn obwodnica bez przejścia i z ograniczeniem do 70, jadę zwykle pod 120, czyli tak aby nie stracić dzisiaj prawa jazdy, natomiast oczywiście skrzyżowania w centrum, przejścia dla pieszych, szkoła, dostosowuję prędkość do warunków, natężenia ruchu i tak dalej, czyli w sumie wydaje mi się, że bez tych znaków jeździłbym podobnie :)
Tyle, że sporo ludzi jednak się nie potrafi pilnować, często jestem świadkiem, a nawet często jadąc prawym pasem sam staram się przepuszczać pieszych sygnalizując dużo wcześniej, że się zbliżam do przejścia zwalniając heblami, mimo to sporo kierowców z lewej po prostu śmiga dalej, nie bacząc na pieszego stojącego już na środku jezdni..
Dlatego te radary w mieście złe nie są, gdzieś to już czytałem na tym blogu, że jakby nie było to w mieście zmniejszają zagrożenie, bo wystarczy koło szkoły i przejścia walnąć taki radar i już znak ograniczenia jest zbędny.
Co do jazd po autostradach niemieckich i polskich, to w sumie doświadczenia dużego nie mam, w sumie częściej bywałem na niemieckiej autostradzie niż polskiej, stąd moje spostrzeżenia są takie, a nie inne, nie mniej jednak często podróżuję po naszych krajówkach i ekspresówkach i to co się na nich dzieje to czasami się nadaje do gazety z nagonką na danego kierowcę i z tytułem *jak się nie powinno jeździć samochodem*.
Co do toru w Poznaniu to pewnie będziesz jeździł tak samo jak wcześniej ;) Przy czym jeżeli teraz uważasz, że szybka drogowa jazda ma coś wspólnego z szybką jazdą po torze czy generalnie motorsportem to przestaniesz tak sądzić :)
Z zasady jeżdżę zgodnie z przepisami.
Drogi w Polsce stały się na tyle przewidywalne ze można wyjechać na czas.
Czy literalnie się trzymam. Tak zazwyczaj. Czasem pojadę trochę szybciej na autostradzie sam się zdziwiłem ostatnio bo powyżej 150 miałem momentami przy wyprzedaniu. Owszem trochę ułatwia auto którym jeżdżę bo to słabizna w automacie... Jednak łamać przepisy spokojnie nim by można :D
Ale wybór auta poza funkcją też został podyktowany tym że te kuce nie były mi potrzebne do normalnej ale jednak dynamicznej jazdy na co dzień.
Czy zawsze tak było?
:D nie, byłem młody i głupi i lubiłem ostrą jazdę (dalej lubię ale nie w codziennym ruchu). Dla naświetlenia autem nie powalającym bo ładą 2106 trasę 7 krk Gdańsk (po starej 7 2001r. ) zdarzyło mi się kilka razy przejechać ponizej 7h z postojami. Kto zna ta trasę wie że wymagało to odrobiny samozaparcia i leciutkiego nagięcia przepisów.
Zmądrzałem?
Pewnie tak to można nazwać.
Po prostu nie chce się zastanawiać w razie wypadku czy ktoś nie zginął bo miałem gdzieś ograniczenia. Bardziej patrzę na innych na drodze a i zrozumiałem że ta oszczędność czasu nie jest warta zabawy.
@komornik84 podał wątpliwość i opisał wypadek.
Brałem udział w analogicznym wypadku.
Jechałem z znajomym dziewczyna wyjechała z bocznej nie wyhamował...
Żeby było śmieszniej napatoczyła sie drogówka jakby czekała.
I oczywiście pytają co sie stało jak i w ogóle. Dziewczyna zszokowana przeprasza i mówi że nie wie jak to sie stało ale nie zauważyła.
Policjanci nawet mili uspokajali ją no ale mówią ze wina jest bezsporną.
I wtedy kumpel mówi że to jego wina była.
Szok konsternacja ludzi którzy z nami jechali.
A on wprost powiedział policji że jakby jechał z prędkością dozwoloną to by go pewnie zobaczyła i nie wyjechała.
Policjanci stwierdzili że pierwszy raz im się zdarzyło coś takiego. ..
Drugi kumpel raz zaliczył drzewo żeby uniknąć zderzenia jak miał za dużą prędkość po czym po dwóch latach motorem się zabił unikając wjechania w auto które wymusiło. Jechał na pewno za szybko i wiele razy mówił że jeśli by miał taką sytuację nie myślał by dwa razy. Jak widać był konsekwentny.
Pytanie jak bardzo jesteście w stanie daleko pójść w ponoszeniu konsekwencji swojego łamania ograniczeń?
Jak bardzo sie zastanawiacie nad tym czy aby na pewno nie jest ta prędkość zagrożeniem. Czy będziecie mieli jaja żeby powiedzieć że to wasza wina bo pojechaliście za szybko?
Wrócę do sytuacji z wymuszeniem.
Jest setki jak nie tysiące miejsc gdzie wyjeżdża się z podporządkowanych na ślepo. Jak jedzie się zgodnie z ograniczeniem to jest w miarę ok ale trochę szybciej i wyjeżdżający wymusza bo nie widział was dość wcześnie. Musi założyć że jadący główną nie łamie ograniczenia.
Dla zobrazowania załóżmy którą opisał @komornik84.
I że coś nie wyszło wjechał w bak, bak się zapalił i ginie.
Kierowca drugiego auta dostaje kilka lat za kratkami....
Bo my chcieliśmy jechać szybciej.
Są też takie klasyki jak szczere pole na którym jakiś debil stawia 70....
Jakież jest zdziwienie niektórych jak *znikąd* pojawia się dzik.
Przy 70 boli przy 100.... Boli bardzo i może się skończyć lotem na przeciwległy pas.
Do przemyślenia.
Ale trzeba pamiętać że ograniczenia to forma umowy społecznej
Inni liczą że jej przestrzegacie i podejmują na tej podstawie decyzje.
Jak my łamiemy to ich decyzje stają się błędne z naszej winy ale oni są obwiniani.
@M sorry 250/h to ~70m/s...
200 to 55m/s
Od momentu kiedy ktoś zerknie w lusterko do momentu zmiany pasa ty będziesz 100 może i 300 m bliżej. Ty tez nie masz przesadnie dużo czasu na reakcję
A hamując z 250 awaryjnie grzejesz tarcze błyskawicznie.
Ogólnie ryzyko jest kolosalne bo może dojść do sytuacji w której ktoś popełni błąd oparty o założenie że ma za sobą pusto bo 2s temu nie było za nim nikogo.
Jeśli byś jechał normalnie to to założenie nie jest błędne.
Czytając Twój wpis odniosłem wrażenie że trochę za bardzo ufasz sobie i umiejętnościom.
Co do Niemczech podejrzewam ze wiem skąd twoje przekonanie i ich jeździe.
Po pierwsze to nie tak że tam nie ma ograniczenia. Jest prędkość zalecana.
Wszystko powyżej tej prędkości jest twoja winą i nikt nie za bardzo się przejmuje autem 500m za nim. Więc lecąc 200/h może ktoś Ci zajechać drogę bo to ty masz uważać.
Jak z takiej prędkości komuś wjedziesz w tyłek bo on wyszedł do wyprzedzania z 130 to masz spore szanse nie wybronić sie w sądzie.
kolejna sprawa że w Niemczech jak włączasz kierunek to robią Ci miejsce.
Więc dla Niemca jak luka jest duża normalnym jest że go wpuszczasz.
Też na początku miałem z tym problem że wychodzą tak bezstresowo.
Dopiero jak kilka razy zauważyłem że po włączeniu kierunku robi się większa luka zrozumiałem gdzie jest haczyk.
To samo na rozjeździe. Nagle się zrobiło kilka pasów i się pogubiłem w czytaniu drogowskazów ale kapitalnie z lewej strony na prawa mnie puścili przez 4 pasy.
Ale wejście w ciasną lukę czy wyjechanie rzeczywiście przed maskę na dużych różnicach prędkości bez włączenia odpowiednio wcześniej kierunkowskazu nie zdarzyły mi się tam nigdy.
A nie jeździłem z małymi prędkościami bo jak się dało to 200-220 było normalną prędkością.
A stan...
Tak zdecydowanie duża część niemieckich autostrad nie jest idealna.
Bardzo podoba mi się poruszona kwestia kogoś kto nam wjedzie w zderzak...
W sumie nigdy nie wyskoczyłem z złością :D
Kilka razy dostałem.
Nie mam problemu żeby spokojnie rozmawiać. Po pierwsze każdemu może się zdarzyć błąd i ja osobiście jeśli mi się kiedyś zdarzy nie chciałbym spotkać się z agresją czy ocenami. Po drugie to tylko powoduje niepotrzebną agresję.
Jest jeszcze jeden aspekt prędkości o którym łatwo zapomnieć.
W procesie projektowania dróg zakłada się jakieś prędkości.
Czasem można jadąc niewiele szybciej niż dopuszczalna na naszych autostradach wyjść z zakrętu bo wyprofilowanie nie pozwoli na przejechanie go szybciej. Pominę jakość asfaltu który potrafi być normalnie śliski.
I jadąc 160 jest ok ale szybciej możemy dojść do marginesu i umiejętności nie wystarczą. A trudno takie już niuanse określić zanim się nie wyleci z zakrętu. :D
Są takie miejsca gdzie ludzie masowo zwiedzają pobocza i najczęściej stoją tam już dawno *głupie* ograniczenia ale na pewno się znajdą miejsca gdzie jeszcze nikt nie przekroczył tego magicznego punktu w którym fizyka ma zawsze rację i nie wybacza
Ograniczenia są dla wszystkich. To że ty umiesz coś przejechać szybciej to nie istotne. Szczególnie że ty nie wiesz czy i z jaką prędkością umiesz. Możesz wiedzieć z jaką Ci się udało a nie z jaką możesz żeby było bezpiecznie.
Żeby wiedzieć z jaką prędkością możesz przejechać dany łuk musisz albo z niego raz *wypaść* albo przynajmniej przejść go poślizgiem.
I to w każdych warunkach pogodowych.
Na niemieckich autostradach często jest 80.
Wiesz jaka to mordęga jak jedziesz 3 pasowa autostradą w nocy przy niewielkim ruchu w piękną gwieździstą noc i masz 80?
Ale jak jedziesz 80 licznikową to wyprzedzasz... Jak jedziesz 80 z gps to wyprzedzasz prawie wszystkich...
Spokojnie możesz tam i 200 pojechać i tyle jeździłem...
Ale wyświetlają 80 ostrzeżenie o mgłach (żadnej nie było absolutnie na widoku )
I *wszyscy* zwalniają.
Twój łuk może i przejedziesz szybciej. Ale o ile szybciej?
65...
75...
85...
Załóżmy że ty przejedziesz 80 ale t4 wyleci przy 65.
Jak dadzą 60 a kierowca t4 lekko nagnie...
Stąd pewien zapas. Jak jedziesz dobrym niskim autem i wiesz co z nim zrobić to *jesteś stratny* ale... Jak by tam była 60 to nie miałbyś skrupułów pojechać 80... może 90 bo ograniczenia są z czapy. Możliwe że za szybko o 5.
W Małopolsce mamy sporo fajnych serpentyn. Są tam z czapy 50 czy 60...
Większość z nich umiem przejechać i 100 a zakładając ze mam całą szerokość drogi szybciej.
Ale cechą wspólną tych zakrętów są pogięte bariery.
Wystarczy zmiana auta, opon, temperatury, ba wiatr i nagle margines się zmniejsza. mało kto umie to ocenić. Większości się wydaje
Pomijam ze sa jeszcze uwarunkowania inne jak złe nachylenie czy błędy przy budowie.
W KRK jest zakręt. https://www.google.pl/maps/@50.0726372,19.8881695,3a,75y,145.47h,72.9t/data=!3m6!1e1!3m4!1sGIbSJ560UOZiEliRNTx62A!2e0!7i13312!8i6656
Naprawdę bardzo szybko się go da przejechać.
Jest 50 :D
I mistrzowie jeżdżą tam 80 i więcej....
Da się ? Da..
Przyjrzyj się barierkom.
Rzecz w tym że jest źle wyprofilowany ma parszywy asfalt i jest *przykręcony*.
Jednego dnia pojedziesz 100 i przejdziesz idealnie drugiego tym samym autem przy 80 cię zacznie obracać.
Cóż parę st więcej i asfalt puści ropę. A że zakręt jest trudniejszy niż sie wydaje i na parszywą specyfikę to pływają mistrzowie po całości.
55 było najniższą prędkością przy jakiej mi tam auto zaczęło płynąć. Było pięknie słonecznie i bardzo ciepło.
To olbrzymi problem naszych zarządców dróg.
Było by o wiele mniej ograniczeń z czapy gdyby nie to że mistrzowie uważają je za sugestię. I dodają 20 do 30 na dzień dobry a jak im sie wydaje ze jest ładnie słonecznie i sucho to i więcej.
Niezmiernie często słucham żali mistrzów którzy rozwalili się w jakiś głupi sposób i płaczą. Tysiące wymówek tysięcy pustych słów i żali do wszystkich. Plucie jakie mamy fatalne drogi
Ale nie jechali zgodnie z tymi ograniczeniami z czapy.... Tylko trochę szybciej...
BO umieją bo co tam zarządca drogi wie... bo mają lepsze auto bo bo bo...
Bo im się wydaje ze są mądrzejsi.
Co gorsza rzadko wyciągają wnioski.
Nie obrażaj się na głupią 40. Nikt jej tam na złość nie stawia.
To nie prędkość, nie zły stan dróg, nie głupio ustawione ograniczenia, nie fotoradary są przeszkoda na naszych drogach. Podstawowym problemem są kierowcy którzy mają w d... przepisy. Poczynając od *niewinnego* przekroczenia prędkości.
Zastanawialiście się kiedyś ilu wypadków które oglądaliście na żywo, w TV lub internecie można by było uniknąć gdyby jego uczestnicy jechali zgodnie z przepisami obowiązującymi na danej drodze? Podejrzewam że nagle by się okazało że ilość wypadków na naszych drogach nie odbiegałaby od ilości wypadków na drogach krajów zachodnich.
Jakość dróg? Owszem jest jeszcze sporo do naprawienia, ale przez ostatnie kilka lat jakość naszych dróg bardzo się poprawiła. Nie mamy się już czego wstydzić.
Co się nie zmieniło? To że mamy jako kierowcy przepisy w d....
Jak są montowane fotoradary, to odbieramy to jako zamach na naszą kieszeń. Ale mało kto mówi że te fotoradary były w tych miejscach potrzebne. Bo przez małe miasteczka zamiast 50, wszyscy jechali 80. Jeśli się trafił patrol drogówki i dostaliśmy mandat, trudno, zdarza się, pech. Fotoradary wymusiły to że wszyscy musieli zwolnić. Myślicie że to źle?
Żeby nie było. Ja też przekraczam prędkość. Też dostaję mandaty. Kilka razy dostałem fotkę z fotoradaru. Dwa razy zbliżyłem się do limitu punktów tak, że za niezapięte pasy musiałbym stracić prawo jazdy.
Ale za każdym razem przyznaję że dostałem te punkty słusznie. Za to że miałem przepisy w d.... Nie za to że byłem nieuważny i mnie złapali. Ale mieli rację bo przekroczyłem przepisy i być może naraziłem przez to czyjeś życie.
Każdy wierzy we własne umiejętności jakim to jest wspaniałym kierowcą. Mamy super refleks, świetne hamulce, samochód lepszy niż inny bo ma 300 KM. Ale to wszystko tylko wymówki.
Kilka lat temu brałem udział w badaniu refleksu przeprowadzonym przez tygodnik Motor. Kolega tam pracuje, spytał czy jestem chętny. Czemu nie.
Badanie miało na celu zbadać wpływ rozmowy przez telefon podczas jazdy. Nie ma znaczenia czy przez zestaw głośnomówiący, czy słuchawkę przy uchu. Wpierw odbyło się badanie bez *czynników zewnętrznych* - wynik: sporo poniżej normy. Myślę sobie jest zaj.... mam super refleks.
Jednak później doszło do badania refleksu, kiedy obok siedziała osoba zadająca pytania. Niezbyt trudne, ale nad każdą odpowiedzią trzeba było się zastanowić sekundę. Jak zobaczyłem wynik byłem w szoku. Czas reakcji wydłużył się tak że normę przekroczyłem chyba trzykrotnie. Przecież to była tylko niewinna rozmowa. Badanie powtórzyłem na własna prośbę, bo nie mogłem uwierzyć że tak słabo wypadłem.
Wynik był niestety taki sam.....
Udowodnicie mi teraz że ograniczenia są niepotrzebne?
my o jednym, o tym, że na autostradzie czy szybszej drodze pojedziemy szybciej a ty o fotoradarach, terenie zabudowanym, i innych ograniczeniach przy których chyba wszyscy jesteśmy zgodni, że trzeba zwalniać i zwalniamy...
nie przekraczaj prędkości przy fotoradarach które są bardzo dobrze oznakowane oraz postawione we właściwych miejscach to nie będzie musiał przyjmować mandatów.
sam udowadniaj, tylko nie wiem właśnie co... bo chyba jesteś jedyny tutaj który sugeruje jakoby ograniczenia prędkości miałyby być niepotrzebne. rzuć okiem na głupia walka z fotoradarami...... tekst sprzed 3 lat.
Nie jest to taki prosty temat. Na dodatek przykład Niemiec pokazuje, że da się połączyć szybką jazdę na autostradach z bezpieczną w miastach i terenie zabudowanych. Zakładanie, że jak ktoś szybciej pojedzie między miastami to na pewno też nie zwalnia w terenie zabudowanych i w okolicy przejść jest trochę naiwne. zgodnie z tą logiką aby poprawić bezpieczeństwo w okolicach szkół wystarczy karać tych którzy jadą za szybko na ekspresówkach. Bo na pewno to ci sami kierowcy.
Cała masa szczęścia, że koło busa nikt się nie kręcił - lanos po prostu przepierdzielił się mu po całym boku. Kilka centymetrów głębiej i wbiłby się mu w dupę.
Od tego czasu jestem zagorzałym przeciwnikiem takiej uprzejmości ;)